Eksperyment Trzeciej Fali
Ron Jones (ur. 1941) jest według mnie autorem najważniejszego eksperymentu w dziejach ludzkości. Eksperyment ten został przeprowadzony w 1962 roku w amerykańskiej szkole średniej w Palo Alto, w której Jones pracował jako nauczyciel historii. Eksperyment, który nosi nazwę „Trzecia Fala”, pokazał, że stosując odpowiednie metody postępowania można w ciągu zaledwie 5 dni przekształcić grupę nastolatków w ludzi o skrajnych przekonaniach i skrajnych zachowaniach, czyli po prostu w faszystów. Jones zrobił dokładnie to samo co zrobił to Hitler z niemieckim społeczeństwem w latach 30-tych XX wieku.
Wyczerpujący opis jak ten eksperyment przebiegał wraz z polskim tłumaczeniem oryginalnego dziennika tego wydarzenia można znaleźć w słowniku Fizyki Życia [ https://physicsoflife.pl/tools/fz-qbn-slownik.html#eksperyment_jonesa ]. Na kanale CDA dostępny jest film dokumentalny „Plan lekcji. Dyktatura Trzeciej Fali (2010) Lektor PL” [ https://www.cda.pl/video/356297500 ], który w sposób kompletny przedstawia przebieg eksperymentu i wnioski jakie wyciągnęli z niego uczestnicy.
Sam eksperymentator był zaskoczony rezultatem, że w tak krótkim czasie, z Bogu ducha winnych nastolatków udało mu się zrobić faszystów. Rezultat i czas w jakim go osiągnął przeszedł jego najśmielsze oczekiwania.
Zastanawiające jest, że eksperyment ten albo samo jego omówienie nie wszedł na stałe do programów nauczania szkół średnich na całym świecie. Szkoda, bo ukazuje on jak łatwo poddajemy się pewnego rodzaju manipulacji, szczególnie wtedy, gdy jesteśmy młodzi. Ron Jones już przez prawie 60 lat popularyzuje swój eksperyment i wnioski, które z niego płyną, ale robi to… we własnym zakresie. Jest to według mnie jakieś kompletne nieporozumienie. Uczymy przecież elektrycznego prawa Ohma, mechanicznych zasad dynamiki Newtona, a nie uczymy ludzkiej Reguły Zniewolenia, bo tak można byłoby nazwać ten proces, odkryty przez nauczyciela z Palo Alto. To wielkie cywilizacyjne niedopatrzenie.
W 2014 roku Ron Jones i Mark Hancock, jeden z uczniów poddanych eksperymentowi, udzielili wywiadu rosyjskojęzycznym mediom. Media te, jak to media, miały tezę, którą za pośrednictwem obu uczestników tego, tak istotnego dla ludzkości, eksperymentu próbowały udowodnić. Zgodnie z tą tezą Ukraina w roku 2014 stosował podobne metody zniewolenia swego społeczeństwa po to by nastawić je negatywnie do Rosji. Obaj Panowie stanęli na wysokości zadania, pokazując, że problem jest szerszy i nie dotyczy li tylko stosunków Ukraińsko-Rosyjskich ale również innych, na przykład Izraelsko-Palestyńskich. Chciałbym przedstawić wnioski z tej rozmowy. Są one bowiem niecodzienne.
Czym w istocie jest faszyzm
Gdy poszukamy definicji faszyzmu w internecie możemy natrafić na coś takiego: skrajnie prawicowa doktryna polityczna […] sprzeciwiająca się demokracji parlamentarnej, głosząca kult scentralizowanego państwa i wszechpotężnej władzy państwowej, totalitarne silne przywództwo, terror państwowy i solidaryzm społeczny. [Wikipedia, stan 2021.09.23, z modyfikacjami JK]. Dziwna to definicja. Niby doktryna „skrajnie prawicowa”, a użyta przez niemiecki narodowy socjalizm. Ale mniejsza o to.
Faszyzm, według Rona Jones’a to:
- pełne zaufanie do najprostszych wyjaśnień przyjmowanych z pojedynczego źródła,
- to pozytywne postrzeganie siebie jako elementu grupy, udzielającej prostych odpowiedzi,
- to pełna akceptacja grupy kierującej naszym życiem,
- to rodząca się z tego chęć ochrony owych wyjaśnień, odpowiedzi i prawd,
- to również chęć krzywdzenia tych, którzy mogą je podważyć,
- to poczucie wyższości wobec ludzi spoza grupy, do której należymy,
- to chęć nadużywania władzy, nawet jej skrawków danych nam przez kogoś z góry.
Ron Jones definiuje bowiem faszyzm zupełnie inaczej, o wiele głębiej, na poziomie instynktów genetycznie w nas zakodowanych oraz nie od strony zewnętrznej tylko naszej wewnętrznej, strony każdego z nas.
I dodaje na koniec jedną bardzo cenna uwagę: Zaskoczyło mnie, z jaką łatwością uczniowie zrzekli się wolności w zamian za poczucie wyższości wobec swoich sąsiadów… Gdy usłyszałem te słowa od razu przyszła mi na myśl jeszcze jedna reguła. Mnie bowiem zdumiewa to jak łatwo ludzie rezygnują ze swojej wolności na rzecz pustych obietnic otrzymywania cudzych pieniędzy, czyli to jak są podatni na indoktrynację socjalistyczną. Warta podkreślenia jest ta „zadziwiająca łatwość” z jaką się to wszystko odbywa, jakie to tresowanie ludzi przez rządzących jest proste…
Co w praktyce wynika z definicji faszyzmu Ron’a Jones’a
Definicja Rona Jones’a jest praktyczna i użyteczna, bo ukazuje nasze wewnętrzne inicjatory, czyli czynniki sprawcze, które tak szybko prowadzą do szerszego zjawiska społecznego jakim jest faszyzm. Z definicji tej mogą korzystać nauczyciele na lekcjach historii i wiedzy o społeczeństwie, co więcej sami możemy jej użyć, przykładając ją na przykład do polityków, dziennikarzy, ba nawet i do samych siebie.
W jej świetle zdecydowana większość obecnych dziennikarzy i polityków jest faszystami. Nie możemy z nimi porozmawiać, przedstawić swoich argumentów i przeprowadzić debaty na tematy, które oni poruszają. Gdy mówią o debacie publicznej mają na myśli, że to oni nam mówią co mamy robić. Prawie nie ma wśród nich takich, którzy zastanawiają się, którzy mają wątpliwości i którzy chcą się czegoś dowiedzieć od innych…, zwykle udzielają prostych odpowiedzi i prostych wyjaśnień, niemal każdy problem rozwiązują w przysłowiowe 5 minut i nigdy nie mają wątpliwości. Głównie udowadniają tezy wypracowane w grupie, która ich zatrudnia albo do której należą, a każdego kto próbuje je podważyć lub ma inne zdanie uważają za wroga, którego trzeba zniszczyć lub upokorzyć.
Proszę przyłożyć definicję faszyzmu Jones’a do swych ulubionych dziennikarzy, do swojego ulubionego kanału telewizyjnego lub radiowego, wnioski mogą być zaskakujące… o ile jeszcze potrafimy je samodzielnie wyciągnąć, bo być może… już staliśmy się faszystami.
Przyłożenie jej do samego siebie też jest mocno pouczające. Czy „mam pełne zaufanie do najprostszych wyjaśnień przyjmowanych z pojedynczego źródła?”. Czy rozsyłam proste memy bez głębszego zastanowienia? Czy mówię sekwencjami mojej ulubionej stacji telewizyjnej i akceptuję wszystko to co ona przekazuje? Czy wyjaśniam cytując akapity z mojej ulubionej gazety? Jeśli tak, to może już jestem… faszystą? Jeśli powtarzam bez zrozumienia tylko dlatego, że mam wrażenie, że to podobałoby się środowisku, z którym się utożsamiam, jeśli wszystko uważam za proste do rozwiązania, to może właśnie już faszystą się stałem?
Prawdziwym testem na nasz wewnętrzny faszyzm jest to , że w życiu każdego z nas przychodzi taki moment, gdy, zupełnie niespodziewanie, coś jest nie tak. Co robimy, gdy wzywa nas sprawiedliwość? Czy w tej ważkiej chwili sprzeciwiamy się złu; czy tylko modlimy się, by minęło? Oto ten moment, w którym wybrać można pomiędzy milczeniem i strachem, albo ryzykiem, które wiedzie ku wolności? Jak więc postępujesz w takich momentach? Z tego typu momentami mierzymy się prawie każdego dnia.
Wydaje nam się, że faszyzm to zjawisko na poziomie państwowym, ale tak naprawdę jest ono zakorzenione w naszych domach, pracy, kościołach, szkołach i redakcjach. Faszyzm, w ujęciu Jones’a, to zło, które może zagnieździć się wszędzie, bo naturalnie siedzi on w każdym z nas, i dlatego musimy się mu przeciwstawiać za pomocą naszego rozumu i aktywnie zdobywanej wiedzy na tematy procesów społecznych.
Post Scriptum:
W filmie dokumentalnym „Ron Jones opowiada o trzeciej fali, faszyzmie, Ukrainie i relacjach z Rosją” [https://youtu.be/3Y1_Rc9PDnQ], do obejrzenia którego gorąco państwa zachęcam, są jeszcze dwie ważkie myśli:
- Rodzina to podstawa. Aby być dobrymi obywatelami świata, państwa i lokalnej społeczności, musimy być dobrymi członkami rodziny.
- Demokracja to nie widowisko – wymaga naszego zaangażowania się w nią, a nie tylko narzekania.
Przestańmy być biernymi, narzekającymi obserwatorami weźmy sprawy w swoje ręce.
Ścieżka dźwiękowa
Poniżej publikuję ścieżkę dźwiękową nagrania „Ron Jones opowiada o trzeciej fali, faszyzmie, Ukrainie i relacjach z Rosją” z dnia 17.10.2014 zrealizowanego przez Art.deGrange Media w San Francisco.
Art.deGrange Media: Co było istotą eksperymentu „trzeciej fali”, który przeprowadziłeś w kwietniu 1967 r.?
Ron Jones: Chodziło o zapoznanie uczniów z ideą faszyzmu. Chciałem jednak, by odczuli to na własnej skórze, by nie sprowadzało się to jedynie do lektury podręcznika. Postanowiłem więc dokonać tego poprzez szereg eksperymentów ukazujących, czym jest faszyzm.
Dzień pierwszy: dyscyplina, sprawienie, aby uczniowie odczuli, że narzucono im dyscyplinę i odgórną kontrolę.
Dzień drugi: wspólnota, budowanie poczucia przynależności do grupy. Wprowadziliśmy karty członkowskie, specjalne pozdrowienia oraz próby potwierdzające lojalność wobec grupy.
Dzień trzeci: działanie, tj. przekuwanie uczuć w czyn.
Wszystko to miało przybliżyć im istotę faszyzmu. Bo czym on w istocie jest?
Faszyzm to:
- pełne zaufanie do najprostszych wyjaśnień przyjmowanych z pojedynczego źródła.
- to pozytywne postrzeganie siebie jako elementu grupy, udzielającej prostych odpowiedzi
- to pełna akceptacja grupy kierującej naszym życiem.
- to rodząca się z tego chęć ochrony owych wyjaśnień, odpowiedzi i prawd
- to również chęć krzywdzenia tych, którzy mogą je podważyć.
- to poczucie wyższości wobec ludzi spoza naszej grupy.
Tym właśnie jest faszyzm.
Art.deGrange Media: Co pokazał ów eksperyment – czy było to coś, czego się spodziewałeś?
Ron Jones: Bynajmniej, wyniki całkowicie mnie zaskoczyły. Byłem zdumiony tym, że nikt nie oponował. Zaskoczyło mnie, z jaką łatwością uczniowie zrzekli się wolności w zamian za poczucie wyższości wobec swoich sąsiadów…
Art.deGrange Media: Do jakiego wniosku skłoniło cię, jako nauczyciela, to doświadczenie?
Ron Jones: Jeśli chodzi o wnioski… Otóż pracuję obecnie z licealistami nad przedstawieniem pt. „Dzieciaki zwane szaleńcami”.
Jego bohaterowie znajdują się w szpitalu psychiatrycznym, którego funkcjonowanie załamuje się, w związku z czym pacjenci nie tylko muszą zacząć polegać na samych sobie, lecz także pomagać sobie nawzajem, tak aby nikt nie został sam w kryzysie, by nie nachodziły go myśli samobójcze, by nie stał się ofiarą hochsztaplerów i nie poddawał się konformizmowi…
Motywem przewodnim tego przedstawienia jest odpowiedź na pytanie: Jak możemy pomagać sobie w tym nieustannie zmieniającym się świecie zwątpienia i strachu?
Pomoc taka to całkowite zaprzeczenie faszyzmu, ponieważ wyklucza poleganie na wyłącznie jednej opinii, poleganie na narracji wyłącznie jednej grupy i wreszcie poleganie na „jedynie słusznej” prawdzie. Fundamentami odporności na faszyzm są: samodzielność, zaufaniu do samego siebie, siła, by wstawić się za innymi i wesprzeć ich, czerpaniu informacji z wielu źródeł, konfrontowaniu ich i poddawaniu ich krytycznej analizie.
Art.deGrange Media: Jakie odczucia towarzyszyły ci na poszczególnych etapach eksperymentu?
Mark Hancock: Fala zaczęła się jako zabawa. Z biegiem czasu odczuwałem jednak coraz większy niepokój, a na końcu wręcz strach. Na początku było zabawnie, ponieważ Ron był naszym ulubionym nauczycielem. Ufaliśmy mu, lubiliśmy go, podobał się dziewczynom. Jego lekcje zawsze były interesujące: przyprowadzał gości, puszczał nam filmy – codziennie działo się coś ciekawego.
Jako że robił już podobne eksperymenty na innych przedmiotach, podeszliśmy do tego ze spokojem. Spodziewaliśmy się kilkudniowej zabawy z naszym ulubionym nauczycielem. Problemy zaczęły się wraz z rozwojem sytuacji. Otrzymaliśmy karty partyjne, opaski i cały szereg zasad do przestrzegania. Ron natomiast coraz bardziej wchodził w rolę naszego dyktatora.
Był w tym tak dobry, że zaczęliśmy się go bać. W pewnym momencie całkowicie przestał się uśmiechać. On – osoba zawsze uśmiechnięta i zarażająca uśmiechem innych. Tak więc ta przemiana naprawdę zrobiła na nas wrażenie i wzbudziła strach. Co więcej, skutecznie rozbił wzajemne zaufanie między uczniami poprzez siatkę donosicieli i tajnej policji.
Każdy, kto naruszył zasady, był poddawany próbie, co jeszcze bardziej pogłębiało nasz strach. Nie wiedzieliśmy też, co myślą nasi koledzy, ponieważ baliśmy się zapytać, by nie ściągnąć na siebie kłopotów.
Art.deGrange Media: Czego spodziewałeś się pod koniec tygodnia?
Mark Hancock: Nie bardzo wiedziałem, czego się spodziewać. W połowie eksperymentu Ron powiedział nam, że robimy to wszystko naprawdę i w rzeczywistości zawiązujemy nowy uczniowski ruch narodowy. Powiedział, że biorą w tym udział licea z całego kraju, a pod koniec tygodnia odbędzie się wiec i spotkamy naszego przywódcę.
Bardzo mnie to zaciekawiło. Zastanawiałem się, czy to wszystko rzeczywiście prawda; szukałem więc wskazówek, aby dostosować się do całej tej sytuacji. Nie udało mi się to jednak, gdyż Ron zbyt dobrze odgrywał swoją rolę, a my nie mieliśmy jak zweryfikować tych informacji. Dlatego też z zaciekawieniem wyczekiwałem końca tygodnia i tego, co się wydarzy.
Aż wreszcie nadszedł czas wiecu i spotkania z krajowym przywódcą. Szedłem tam z przekonaniem, że wreszcie się wszystkiego dowiem: albo Ron przedstawi nam przywódcę i cała inicjatywa wejdzie na wyższy poziom, albo nie i dowiemy się po prostu co dalej. Wiec odbywał się w sali, gdzie przywódca miał przemawiać do nas z telewizora. Nigdzie jednak nie widziałem Rona, a strażnicy pilnujący wejścia zniknęli, co wzbudziło we mnie tak silną obawę o własne bezpieczeństwo, że w połowie wiecu wybiegłem na zewnątrz.
Art.deGrange Media: Czego nauczyło cię to doświadczenie?
Mark Hancock: Najważniejszy wniosek, jaki wyciągnąłem, był taki, że powinniśmy uważać na to, za kim podążamy, bo nie wiadomo, dokąd może nas doprowadzi.
Wielkiego znaczenia w całym tym doświadczeniu nabrała kwestia zaufania. Zrozumiałem też wagę takich swobód obywatelskich, jak wolność słowa i zrzeszania się. Przez to, że utraciliśmy je podczas owych zajęć, nauczyłem się doceniać je jeszcze bardziej. Nauczyłem się, że w obliczu trudnych decyzji należy trwać przy swoich wartościach.
Niestety, podczas fali nie wyraziłem żadnego głosu sprzeciwu. Żałuję, że podjąłem działanie, polegające zresztą zaledwie na opuszczeniu zebrania, tak późno. Zrozumiałem, też jak ważne jest myślenie krytyczne.
Wszak przez cały rok na zajęciach z Ronem uczyliśmy się krytycznego i niezależnego myślenia. Dziś umiejętność ta polegałaby głównie na weryfikacji faktów i zrozumieniu sytuacji, zanim zaangażujemy się w działalność na rzecz jakiejś sprawy bądź grupy.
Art.deGrange Media: Jak eksperyment ten wpłynął na twoje życie?
Mark Hancock: Cóż, uważam na to, komu ufam i nie przyłączam się często do ruchów społecznych. Jednocześnie jednak poświęcam czas na pracę u podstaw na rzecz wspólnoty. Wygłaszam wykłady w szkołach na całym świecie, aby naświetlać problemy, które poruszył nasz eksperyment.
Demokracja to nie widowisko – wymaga naszego zaangażowania się w nią, a nie tylko narzekania.
Nasz świat jest bardzo mały i musimy wspierać się oraz wspólnie pracować nad tym, aby dobrze nam się na nim żyło.
Art.deGrange Media: Sytuacja na Ukrainie to obecnie gorący temat. Istnieją dowody na to, że wysocy rangą urzędnicy ukraińscy przeszli specjalne szkolenia. Czy nacjonalistyczne manifestacje na Ukrainie przypominają ci pod jakimś względem eksperyment fali?
Ron Jones: Wszystkich nas dzielą pewne granice.
W jaki zatem sposób powinniśmy walczyć i domagać się sprawiedliwości społecznej oraz prawdy?
Wydaje się, że to właśnie jest nasz główny problem – niezależnie od tego, czy mowa o Ukrainie, Palestynie czy USA. Nasza planeta jest tak mała, że podjęcie wspólnej pracy nad problemami jest wręcz koniecznością. Nie ważne przy tym, czy chodzi o ebolę, globalne ocieplenie czy Internet.
Powinniśmy szukać sposobów na to, by włączać ludzi w tę pracę, a nie wykluczać ich z niej. Sposobów, by żyć w pokoju, a nie w stanie wojny. Taka jest istota problemów na Ukrainie, w USA i na całym świecie.
Co ciekawe, eksperyment fali jest jak rosyjska matrioszka, która uśmiecha się do nas i przykuwa naszą uwagę. Przeprowadza się go obecnie w miastach takich, jak Hongkong, Berlin czy Madryt.
Służy jako metoda nauczania współpracy zamiast wykluczania oraz walki o wolność, sprawiedliwość, równość i lepsze życie dla wszystkich – a nie tylko dla wąskiego grona.
Art.deGrange Media: Do czego może doprowadzić propaganda narodowo-socjalistyczna na Ukrainie?
Ron Jones: Odpowiedzmy fragmentem jednego z naszych musicali: {spiewa} „W życiu każdego z nas przychodzi taki moment, gdy, zupełnie niespodziewanie, coś jest nie tak. Co zrobisz, gdy wezwie cię sprawiedliwość? Czy w tej ważkiej chwili sprzeciwisz się złu; czy będziesz tylko modlił się, by minęło? Oto twój moment, w którym wybrać masz milczenie i strach, albo ryzyko, które powiedzie cię ku wolności? Jak więc postąpisz? Jest taki moment…”
Każdego dnia mierzymy się z takimi momentami. Wydaje nam się, że faszyzm to zjawisko na poziomie państwowym. A tak naprawdę może ono zakorzenić się w naszych domach, pracy, kościołach, szkołach czy redakcjach. Faszyzm może zagnieździć się wszędzie i musimy się mu przeciwstawiać.
Zawsze nadchodzi taki moment, gdy musimy zaufać sobie, znaleźć przyjaciela i stanąć po stronie sprawiedliwości.
Art.deGrange Media: Jakie są twoje odczucia w związku z nacjonalistycznymi manifestacjami na Ukrainie?
Mark Hancock: Uważam, że umiłowanie ojczyzny jest czymś dobrym – tylko jak daleko posunięte? Jeżeli kochasz swój kraj tak bardzo, że gotów jesteś dyskryminować odmiennych od ciebie współobywateli lub traktować obcokrajowców jako wrogów i podsycać swój nacjonalizm, to jest to niezdrowe. Świat jest tak mały, że naprawdę wszyscy musimy ze sobą współpracować. Szukam więc takich grup, które ochoczo włączają innych w swoją działalność oraz unikam grup kierujących się nienawiścią i chęcią wykluczania. To jedna z rzeczy, których nauczyłem się dzięki fali.
Przypomina mi się nasz slogan: „Siła poprzez dyscyplinę”. Dyscyplina jest dobra, tylko jak daleko posunięta? Czy taka, która przysłuży się tobie, twoim sąsiadom, ale i obcym, nieznajomym? Czy taka, która wykluczy innych i uczyni cię ekstremistą? Świat jest zbyt mały na ekstremizm…
Dla mnie wartością jest umiar i miłość, chociaż to niełatwe. Ale życie nie jest łatwe i trzecia fala również nie była łatwa, aczkolwiek bardzo pouczająca. Jak powiedział Ron, są w życiu momenty, gdy musimy podjąć słuszną decyzję. Wiem, że Ukraińcy są bardzo dumnym narodem. I słusznie.
Chciałbym znać więcej szczegółów obecnej sytuacji, ale wiem tyle, ile dociera do nas w mediach.
Powtórzę raz jeszcze: uważam, że powinniśmy kochać swój kraj, ale jednocześnie powinniśmy kochać naszych bliźnich w kraju i za granicą – niezależnie od dzielących nas różnic. Wszyscy bowiem żyjemy razem w naszych krajach na naszej małej planecie.
Fala nauczyła mnie wystrzegać się ekstremistycznych grup, które czerpią swą siłę z nienawiści do obcych. Z łatwością dostrzegam też, kiedy ktoś dyskryminuje innych.
A przecież poznawanie innych ludzi jest tak ważne i przy okazji bardzo interesujące. Nasze różnice i czerpanie z nich pomysłów czynią nas silniejszymi.
Moim zdaniem jedna strona naszej sceny politycznej dąży do całkowitej kontroli nad społeczeństwem, a druga do anarchii i samowoli.
Problem polega więc na tym, a dotyczy to wszystkich krajów na świecie, abyśmy znaleźli takie rozwiązania, które jednocześnie będą uczciwe dla wszystkich i uchronią nas przed chaosem. Trzecia fala uczy nas, że nie ma prostych odpowiedzi, a świat to złożone miejsce. W sferze polityki nie ma więc łatwych rozwiązań i wszyscy musimy podjąć wysiłek, by wzajemnie się wspierać.
Ron Jones: Zastanawiałem się nad relacją między USA i Rosją. Uważam, że od Rosjan możemy nauczyć się pewnej duchowości. Mam na myśli coś więcej niż tylko Stalingrad: historię, literaturę, sztukę, naukę. Z kolei my jako USA oferujemy światu nasze poczucie humoru, wolność, musicale, jazz…
Czyż to nie fascynujące, jak różne kultury oferują sobie coś innego? Właśnie dzięki temu stajemy się lepszą kulturą i nacją – dzięki wymianie i otwartości.
Mark Hancock: Zgadzam się z Ronem, mamy wiele do nauczenia się od siebie nawzajem. Rosja posiada niezwykłą historię i kulturę, a i nasza, chociaż młodsza, jest fascynująca. Razem jesteśmy liderami świata.
Ron Jones: Oba kraje mają też liczne mniejszości.
Mark Hancock: Racja, to bardzo bogate kultury.
Ron Jones: Możemy więc uczyć się od siebie, jak żyć razem.
Mark Hancock: Zgadza się, są to bogate kultury o interesującej historii. Co ciekawe, eksperyment odbywał się akurat w czasie, gdy uczyliśmy się rosyjskiego. Wciąż pamiętam: „Mienia zawut Mark”. Miałem szczęście odwiedzić Rosję w lipcu 1968 r. Popłynąłem statkiem „Aleksander Puszkin” do Leningradu, gdzie spędziłem kilka dni w hotelu Astoria.
Przez kilka tygodni uczyłem się języka na obozie letnim nad wodą. A wieczorami, zamiast odrabiać lekcje, wymykałem się autobusem do Leningradu, by podziwiać tamtejsze pomniki i Ermitaż. Potem poleciałem na kilka dni do Moskwy, a następnie wróciłem pociągiem do Anglii.
Ron Jones: Jak traktowali cię miejscowi?
Mark Hancock: Zapadły mi w pamięć dwa wspaniałe doświadczenia. Miałem wtedy 17 lat, byłem tam sam. Kiedy jechałem autobusem do Leningradu, wszyscy patrzyli się na mnie, gdyż mój ubiór i wymowa zdradzały, że jestem obcy. Mówili: „o, Amerykanin, usiądź na moim miejscu” i niejednokrotnie opowiadali mi o tym, co widzieliśmy za oknami.
Innym razem zwróciła na mnie uwagę pewna pani z córką, a dość słabo jeszcze mówiłem po rosyjsku. Wyjaśniłem, że jestem Amerykaninem, na co zareagowała entuzjastycznie. Wzięła swoją córkę i powiedziała: „Taniu, poćwicz z panem angielski”, po czym odeszła na chwilę i wróciła z pudełkiem cukierków. Wyobraźcie sobie, że po 40 latach nadal mam to pudełko.
Ron Jones: Rany…
Mark Hancock: To było cudowne doświadczenie. Wszyscy byli dla mnie bardzo mili, chociaż był to środek zimnej wojny i naszej aktywności w Wietnamie.
Ważnym aspektem naszego eksperymentu jest to, że zaczął się jako zabawa. Jednak w momencie, gdy Ron powiedział, że to wszystko naprawdę i zakładamy trzecią partię, która zmieni świat na lepsze – a w większości byliśmy przeciwni wojnie w Wietnamie – to perspektywa ta wydała nam się atrakcyjna. Uważaliśmy, że pokierujemy krajem lepiej niż rządzący w Waszyngtonie.
Chcieliśmy poprzez nową partię wyjść z wojny. Z tego też względu fala jawiła nam się jako atrakcyjny kierunek. Tak więc moja wizyta w Rosji zbiegła się w czasie z wojną w Wietnamie. I chociaż widziałem oznaki tego, to wszyscy byli dla mnie bardzo mili.
Ron Jones: To zdjęcie zrobił nasz kolega podczas meczu siatkówki. Pokazuje ono ładnie to, kim jesteśmy: trzymamy się razem i zastanawiamy, czy pójść na pizzę…
Deanna Jones: Nasi chyba wtedy wygrali.
Ron Jones: Na pewno. Miałem wtedy na sobie klubową bluzę.
Deanna Jones: Faktycznie.
Mark Hancock: Brakuje mi takiej w mojej kolekcji.
Ron Jones: O to właśnie chodzi w życiu. Dokładnie – rodzina to podstawa. Aby być dobrymi obywatelami świata, państwa i lokalnej społeczności, musimy być dobrymi członkami rodziny.
Ron Jones: Racja. To jest Deanna, a to Breanna, która studiuje na Uniwersytecie Howarda w Waszyngtonie. To jest Hillary, a to nasza najmłodsza wnuczka, Taylor.
Deanna Jones: Ta rezolutna.
Ron Jones: A to ja.
Deanna Jones: Zawsze podaję Rona jako przykład nauczyciela, którym sama chciałabym być.
Ron Jones: A ja podaję ciebie jako przykład aktywisty – jest członkinią stowarzyszenia „Dzikie staruszki”. Zorganizowały protest tu w San Francisco w Banku Ameryki. Przeciwko czemu protestowałyście?
Deanna Jones: To było w ramach Occupy Wall Street. Protestowałyśmy w sprawie kredytów hipotecznych, które wówczas wywoływały tyle problemów. Teraz po prostu ogólnie dyskutujemy na temat banków. Chciałabym, aby działały w sposób uczciwy, nie tak jak teraz.
Ron Jones: Musicie przyjechać do nas, gdy będziemy wystawiać przedstawienie „Dzieciaki zwane szaleńcami”. Spodoba wam się. Porusza temat samobójstw i szaleństw. I młodzieży. Oraz tego, jak dzieciaki mogą sobie wzajemnie pomagać.
Jan Kubań
Linki:
- Dokładny opis eksperymentu:
https://physicsoflife.pl/tools/fz-qbn-slownik.html#eksperyment_jonesa - Film dokumentalny z polskimi napisami „Ron Jones opowiada o trzeciej fali, faszyzmie, Ukrainie i relacjach z Rosją”
https://youtu.be/3Y1_Rc9PDnQ - „Plan lekcji. Dyktatura Trzeciej Fali (2010) Lektor PL”
https://www.cda.pl/video/356297500
„…przekształcić grupę (…) ludzi o skrajnych przekonaniach i skrajnych zachowaniach, czyli po prostu w faszystów”.
Wynika z tego że skrajne przekonania i zachowania są tylko faszystowskie. Wydaje mi się że to nieprawda. No chyba że marksizm, „zielony ład” itd. to zrównamy z faszyzmem to wtedy ma to sens.