Studiowanie „Ludzkiego działania” zbiegło się w czasie z poznawaniem Karola Wojtyły jako filozofa i etyka, a później jako teologa i papieża. Pierwsza angielska wersja „Ludzkiego działania” ukazała się w pod koniec lat 40. Dzieło Jana Pawła II „Osoba i Czyn” w latach 60. Co ciekawe, choć angielskie tytuły tych dzieł są bardzo podobne „The Human Action” i „The Acting Person” Mises i Wojtyła nigdy ze sobą się nie spotkali. Nawet nie wiedzieli, że istnieją. Z dwóch różnych punktów widzenia studiowali ludzkie działanie i dochodzili do podobnych wniosków.
Po lekturę „Ludzkiego działania” sięgnąłem po ukazaniu się encykliki społecznej Jana Pawła II „Centesimus annus”. Byłem pod jej wrażeniem jako najbardziej wolnorynkowego dokumentu Kościoła na tematy gospodarcze. Język tej encykliki był inny od poprzednich. Widać w niej było wpływ austriackiej szkoły ekonomii. Prawdopodobnie podczas przygotowywania encykliki papież nie tylko korzystał z prac przedstawicieli tej szkoły, ale także spotkał się z Hayek’iem.
Czytając po raz pierwszy antropologiczne podstawy „Ludzkiego działania”, nie mogłem oderwać się od tej lektury. Całkowicie mnie pochłonęła. Już po chwili zauważyłem, że opis ludzkiego działania zgadza się z tym, jak działam ja i jak sam postępuję w moim życiu. Byłem studentem teologii. Wszystko zaczęło się układać w jedną całość. Nie było już podziału na homo oeconomicus i homo religiosous. Był tylko jeden człowiek, który działa w tym świecie.
Mises pisze, że człowiek w działaniu kieruje się własną skalą wartości. Buduje ją w oparciu o cel, który dowolnie wybiera i który staje się jego punktem odniesienia w działaniu. Każdy człowiek działa celowo. Ta celowość wynika z warunków wstępnych ludzkiego działania. Człowiek działający pragnie zastąpić mniej zadowalający stan rzeczy stanem bardziej zadowalającym.
Oto cała tajemnica ludzkiego działania, która przede mną się odsłaniała. Nikt nie ma prawa nikomu narzucać celu. Nikt nie ma prawa decydować o szczęściu drugiego człowieka. Nie czyni tego również Bóg, który nikogo nie zbawia na siłę.
Dwa lata później Jan Paweł II opublikował encyklikę „Veritatis splendor” (Blask prawdy). Tuż przed moim egzaminem końcowym z teologii moralnej. W 72 paragrafie papież cytuje pytanie zadane przez młodzieńca Jezusowi: „co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne” (Mt 19, 16) i tłumaczy, że jest tu ukazana istotna więź między moralną wartością czynu a ostatecznym celem człowieka. Dobre czyny są środkami, a życie wieczne jest celem.
Cele ludzkiego działania są subiektywne – tak czytamy w „Ludzkim działaniu”. Nie ma to jednak nic wspólnego z relatywizmem moralnym, gdyż każdy człowiek sam musi odkryć Boga jako cel swojego życia i o tym mówi Jan Paweł II w „Blasku Prawdy”. Życie moralne polega na wolnym i świadomym podporządkowaniu ludzkich czynów Bogu. O moralnej jakości czynów stanowi relacja między wolnością człowieka i prawdziwym dobrem. Tym Dobrem najwyższym jest sam Bóg. O tym samym jeszcze jako filozof Karol Wojtyła pisał w „Osoba i Czyn”. Punktem odniesienia dla człowieka w jego działaniu jest nie tyko jego ludzkie „ja”, ale również jego stosunek do Prawdy.
Wychodzi na to, że św. Jan Paweł II i Mises mówią o człowieku w działaniu w podobny sposób. Używają innego języka, ale jest to w pełni zrozumiałe, gdyż jeden robi to jako teolog, a drugi jako ekonomista. Papież mówi o osobie, a Mises o jednostce. Padają różne słowa, ale pod nimi kryje się taka sama treść, która ludzkie działanie definiuje jako wolne, rozumne i transcendentne. Tak dzisiaj osobę opisuje współczesna teologia.
Podkreślona zostaje celowość ludzkiego działania i jej dynamika. Człowiek może sam stworzyć subiektywną prawdę, ale wtedy zamknie się we własnym świecie. Ale może również w swojej wolności przyjąć obiektywną Prawdę, która nie jest wymysłem jego wyobraźni, wyjść ze swojego świata i dążyć do niej. Tak postępuje chrześcijanin. Wybiera Chrystusa, który jest Prawdą (por. J 14,6). I na takie działanie człowiekowi pozwala również Mises. To dlatego opowiada się za leseferyzmem (fr. laissez-faire – pozwólcie działać), czyli systemem ekonomicznym, w którym zwykłemu człowiekowi pozwala się działać i wybierać.
Ludzkie działanie pokazało mi, że produkcja dóbr nie jest celem samym w sobie. Jest raczej produktem ubocznym ludzkiej wolności. Człowiek potrzebuje rzeczy materialnych, aby zrealizować swoje cele. Mises wykazał, że danie wolności do działania i tworzenia przewyższa pozostałe systemy ekonomiczne nie tylko pod względem produkcji i dystrybucji materialnych dóbr, ale przede wszystkim dlatego, że daje człowiekowi satysfakcję z osiągnięcia celów jakie wolna osoba stawia przed sobą i nie ma na myśli tylko tych ziemskich. Można mieć cele metafizyczne i być jak najbardziej skutecznym na rynku.
Po lekturze „Ludzkiego działania” nie musiałem już szukać trzeciej drogi między kapitalizmem a socjalizmem. Zrozumiałem, że rzeczy stworzone i społeczności ludzkie kierują się własnymi prawami, które człowiek powinien stopniowo poznawać, przyjmować, porządkować i uszanować, gdyż taka jest wola Stwórcy. Zrozumiałem, że subiektywistyczna teoria wartości nie ma nic wspólnego z relatywizmem moralnym. Odkryłem, że człowiek zawsze dąży do maksymalizacji osiąganych zysków, ale zysk nie musi odpowiadać jedynie dobru materialnemu. Zobaczyłem, że kalkulacja pieniężna jest niemożliwa bez własności prywatnej. Jest ona busolą, która umożliwia poruszanie się ludziom w społecznym systemie podziału pracy. Zauważyłem, że powszechne przeznaczenie dóbr nie wymaga centralnego planowania. Zjawisko użyteczności krańcowej pozwoliło mi zrozumieć, że uboga wdowa wrzuciła do świątynnej skarbony najwięcej ze wszystkich (por. Mk 12, 38-44).
Na zakończenie „Ludzkiego działania” Mises pisze: „Dążenie do tego, żeby być bogatym jak Krezus, nie jest bardziej ani mniej racjonalne niż dążenie do ubóstwa na wzór buddyjskiego mnicha”.
Nie popieram dzisiaj wolnej ekonomii tylko dlatego, że jest ona postrzegana jako „najefektywniejszy” środek i sposób wymiany dóbr i usług. Jest to z pewnością bardzo mocny argument za wolnym rynkiem, ale dzięki „Ludzkiemu działaniu” mam jeszcze inny, mocniejszy. Moja uwaga, jako teologa, koncentruje się na człowieku i jego godności, która realizuje się w wolnym działaniu.
„Ludzkie działanie” pozwoliło mi zrozumieć, jak doniosłe jest znacznie wiedzy ekonomicznej dla właściwego osądu moralnego. Ten osąd niewsparty odpowiednią wiedzą zwodzi dzisiaj komentatorów katolickiej nauki społecznej, którzy w odwołaniu się do interwencji państwa widzą najczęściej rozwiązanie wszelkich kryzysów.
„Ludzkie działanie’ pomaga mi spojrzeć na człowieka realnego. Nie dzielę już człowieka na człowieka ekonomicznego i religijnego. Jest tylko jeden człowiek, który twardo stąpa po ziemi, ale jego wzrok skierowany jest ku górze.
O. Jacek Gniadek
Polecamy również wywiad z o. Jackiem Gniadkiem na naszym kanale na YouTube