Kiedy mowa o socjalizmie, w mediach wskazuje się zwykle na twarde dane ekonomiczne takie jak PKB, wskaźniki inflacji, dochód per capita itp.; rzadko natomiast można spotkać kogoś, kto wspomniałby o emocjonalnym wpływie, jaki socjalizm wywiera na pojedynczych ludzi. Wenezuelczycy, tacy jak ja, są nieustannie narażeni na utratę najcenniejszych rzeczy: poczynając od kluczowych wartości materialnych takich jak zdrowie, własność, a nawet życie; poprzez zaspokajanie podstawowych potrzeb takich jak dostęp do wody i prądu; aż po wartości niematerialne, takie jak możliwość przebywania z przyjaciółmi i rodziną czy satysfakcja z osiągania życiowych celów.
Łatwo sobie wyobrazić, że w sytuacji materialnej i mentalnej biedy, wskaźniki depresji i niezadowolenia wśród Wenezuelczyków są bardzo wysokie. Spójrzmy na World Happiness Report — badający 156 krajów pod kątem deklarowanego poziomu szczęścia ich mieszkańców, przygotowany dla ONZ przez Sustainable Development Solutions Network. Wenezuela znajduje się na 108. pozycji. Zajmuje miejsce drugiego najbardziej nieszczęśliwego narodu na całej zachodniej półkuli, niżej jest tylko Haiti, które znalazło się na 147. miejscu. Badanie bierze pod uwagę sześć istotnych zmiennych: wolność, dochód, przewidywalną długość zdrowego życia, wsparcie otoczenia, szczodrość i zaufanie.
Jako ofiara systemu, mogę się z wami podzielić moim osobistym doświadczeniem socjalizmu. Moja rodzina onegdaj należała do wenezuelskiej klasy średniej; nigdy nie byliśmy bogaci, ale też nie narzekaliśmy na poziom życia. Raz na jakiś czas wymienialiśmy samochód na nowszy, w weekendy chadzaliśmy do restauracji, żeby miło spędzić czas i przełamać rutynę, a raz do roku jeździliśmy na wakacje za granicę. Kiedy przyszedł socjalizm, jakość naszego życia zaczęła drastycznie spadać.
Krok po kroku, wiele dobrych rzeczy znikało bez śladu. Zaczęło się od drobnych rozrywek, takich jak podróżowanie, comiesięczne jadanie w restauracjach czy granie w gry ze znajomymi. Wszystkie te rzeczy, chociaż nie były niezbędne do życia, z pewnością dodawały mu kolorów. Nasza niegdyś barwna (choć nie idealna) codzienność, krok po kroku zmieniała się w smętną, szarą wegetację.
To wszystko okazało się jednak niczym w porównaniu z tym, co przyszło później. W jednej chwili zaczęły wymykać nam się z rąk rzeczy najbardziej potrzebne do przetrwania. To już nie były tylko restauracje i gry, ale nawet możliwość zrobienia zakupów w supermarkecie i powrotu do domu z torbami pełnymi dobrego, wartościowego jedzenia. Straciliśmy pewność, że po odkręceniu kurka z kranu popłynie czysta woda, a po naciśnięciu włącznika zapali się światło. Wszystkie te rzeczy były stopniowo tracone przez moją rodzinę, jak również przez wiele innych rodzin w całej Wenezueli.
Nie inaczej było z wartościami niematerialnymi. Socjalizm rozbił moją rodzinę, zmuszając nas do rozproszenia się po świecie. Już prawie 3 miliony ludzi opuściły kraj, szukając wolności i lepszego życia za granicą. Ogromna większość z nich pozostawiła za sobą swoich bliskich, co jeszcze bardziej pogłębiło smutek Wenezuelczyków. Bardzo przygnębiające było również patrzenie, jak z dnia na dzień musimy marnować życie na proste niegdyś czynności; zamiast szukać szczęścia i spełnienia, musieliśmy przeznaczać wszystkie nasze siły na zrobienie prania czy przyrządzenie skromnego posiłku.
Pozwolę sobie przytoczyć kilka przykładów, żebyście mieli lepszy ogląd sytuacji: z powodu braku wody, musieliśmy z moją mamą jeździć przez całe Caracas, żeby znaleźć jakiekolwiek działające ujęcie. Potem trzeba było napełniać wiadra i zawozić je do domu, żeby mieć czym się myć, robić pranie, w czym gotować… Musieliśmy tak jeździć przez przynajmniej 3-4 dni w tygodniu — a jedna taka wyprawa mogła zajmować nawet pół dnia.
Innym przykładem tego nowego trybu życia jest proces tankowania samochodu. W wielu stanach trzeba wstać o 3:00–4:00 rano, żeby ustawić się w kolejce na stacji benzynowej. Jeśli się tego nie zrobi, nie ma co liczyć, że cokolwiek dla nas zostanie. Innym pochłaniaczem czasu Wenezuelczyków jest chodzenie do supermarketu — w wielu przypadkach trzeba stać w bardzo długiej kolejce z ludźmi próbującymi zdobyć porcję jedzenia. Można spędzić cały dzień na czekaniu, tylko po to, żeby zostać z niczym, bo wszystko zostało sprzedane zanim przyszła nasza kolej. Zamiast wykorzystywać nasz czas, żeby budować bogactwo naszych rodzin, handlować, uczyć się, spełniać nasze marzenia — zużywamy go, żeby przeżyć kolejny dzień.
Socjalizm odebrał nam wiele rzeczy, które niegdyś czyniły nas szczęśliwymi. Jest jednak jedna wartość, którą Wenezuelczycy nadal posiadają — jest to nadzieja, której socjalizm nie zdoła nam ukraść niezależnie od tego, jak zła byłaby sytuacja. Nadejdzie dzień, w którym mój kraj odzyska wolność. Do tego czasu korzystając z okazji, którą dał mi Project Arizona, będę w Arizonie uczył się wszystkiego co możliwe, żeby rozwinąć się jako lider i zostać skutecznym promotorem wolności w Wenezueli — i na całym świecie.
Jorge Andrés Galicia Rodríguez
Tłumaczenie: Krzysztof Moszyński
Od redakcji: Szerzej mechanizmy socjalizmu omawia książka Anatolija Fiedosiejewa „Zapadnia. Człowiek i Socjalizm”
Jorge Andrés Galicia – 23-letni opozycjonista z Wenezueli, świeżo upieczony magister prawa. Działa na rzecz wolności od roku 2014, kiedy dołączył do opozycyjnego ruchu studenckiego. Związany z partią polityczną Vente Venezuela.
▌▌Wenezuela — państwo posiadające największe złoża ropy naftowej na świecie — dzięki konsekwentnej polityce socjalizmu, rozdawnictwa i „impulsów rozwojowych Morawieckiego-Kaczyńskiego” — niedawno rozpoczęło… import zagranicznej ropy naftowej do Wenezueli.
Socjalizm — obiecując różne biurokratyczne cudowności (zawsze w przyszłości — tak jak Mieszkanie+ dla każdego) najpierw robi z ludzi biedaków, standardowo traktuje ich jak swoją własność do trzymania w ubóstwie za życia (zakazami poruszania się, handlu, dysponowania majątkiem, np. ziemią, inflacją, podatkami, narastającą władzą urzędników i dysponowanie wydartym pod szczytnymi hasłami majątkiem pokoleń w celu przehandlowania z możnymi tego swiata dla utrzymania się u władzy) oraz jako cenny surowiec po śmierci (konfiskata mienia, pobieranie organów do przeszczepów bez pytania, mięso armatnie nie swoich wojen, np. na froncie multi-kulti).
.
▌▌— „Gdy każdy z was wpłaci tylko 30 fenigów na Winterhilfswerk, to temu krajowi już nigdy nie będzie groził głód!” — Adolf Hitler, niemiecki działacz socjalistyczny.
.
Eintopfsonntag — idea wprowadzona 1 października 1933 roku przez III Rzeszę: tanie danie przygotowywane w jednym garnku, zastępujące cały obiad.
— „Nie wystarcza złożyć datek w ramach niedzielnej akcji a później spożyć normalny niedzielny obiad. Podczas niedzieli z eintopfem cały naród niemiecki powinien świadomie ponosić ofiarę, aby pomóc potrzebującym pobratymcom!”
.
W 1942 r. niemieckie władze zakazały używania określenia „Eintopfsonntag” — w socjalizmie zawsze następuje nieuniknione, niemal niezauważalne obniżanie poziomu życia i to co kiedyś było siermiężne, po latach staje się coraz bardziej niedostępnym luksusem, o którym zamiast marzyć — najłatwiej po prostu zabronić mówić.
Socjalizm pozwala łatwo zapomnieć, skąd się bierze bogactwo narodów, a gdy bieda robi się coraz większa — jest już za późno i sytuacja jest zbyt zagmatwana, żeby wrócić na właściwe tory — upadek się pogłębia.
.
— „Walcz z nami o pokój i równe prawa!” — główne hasło kampanii wyborczej niemieckich socjalistów Adolfa Hitlera w roku 1933, które dało im jedyne zwycięstwo w normalnych wyborach i pozwoliło dojść do dyktatorskiej władzy aż do roku 1945. Jak widać już wtedy lewactwo skutecznie atakowało przedwyborczym mydleniem oczu.
.
.
.
▌▌
● „W Krakowie na ulicach pojawiły się autobusy, w których brakujące szyby zastąpiono solidną, cynkowaną blachą.” — „Tygodnik Mazowsze” nr 78, 1984.
.
● „PAP doniosła 1 II 1987 r., że będą wreszcie igły do strzykawek: zastosowanie w igłach jednorazowego użytku nasadek aluminiowych pozwoli na ich 4-krotną resterylizację” — „SI SKN” nr 42, 1987.
.
● „«Poldrob» województw bydgoskiego, toruńskiego i włocławskiego zatrudnia ok. 200 robotników i 800 osób w administracji. Nic dziwnego, że firma nie może stanąć na nogi i wystąpiła o dotację z budżetu państwa.” — „Solidarność Gdańsk” nr 23/24, 1984.
.
● „Milicja warszawska rozpędziła uczestników happeningu «Wielkie Żarcie» 29 XI pod domami «Centrum». Mimo wichury i ulewy przyszły tłumy młodzieży. Milicjanci legitymowali każdego, kto trzymał w ręku cokolwiek nadającego się do jedzenia.” — „Tygodnik Mazowsze” nr 273, 1988.
.
● „9 IX 83 — «Polar» (Wrocław). Libacja w rozdzielni na PK z udziałem kierownika rozdzielni i z-cy komendanta straży przemysłowej.” — „U nas” nr 32, 1983.
.
● „12 IX 83 — «Polar» (Wrocław). Na PB-10 bójka między pijanymi pracownikami, jednego zabrało pogotowie.” — „U nas” nr 35, 1983.
.
● „13 IX 83 — «Polar» (Wrocław). Większość I. zmiany na montażu chłodziarek (głównie kobiety) była tak pijana, że mistrz chodził i błagał, żeby przystąpić do pracy.” — „U nas” nr 35, 1983.
.
● „14 IX 83 — «Polar» (Wrocław). Jeden z pracowników wpadł do basenu z gorącą smołą — w stanie ciężkim został odwieziony do szpitala. I on, i ratujący go kolega byli nietrzeźwi.” — „U nas” nr 35, 1983.
.
● „W Chełmie pijany milicjant uprowadził autobus PKS. Na szczęście milicyjny porywacz uderzył autobusem w drzewo, co spowodowało tylko spisanie autobusu do kasacji.” — „Informator Lublin” nr 37, 1986.
.
● „W Krakowie okradziony został samochód firmy polonijnej «Lutnia» zajmującej się produkcją futer. Trzej pracownicy tej firmy udali się na posterunek przy ul. Batorego w celu zgłoszenia kradzieży. Zobaczyli tam pijanych milicjantów, którzy przy butelkach wódki hucznie obchodzili Dzień Kobiet. Próbowali tłumaczyć, o co im chodzi i zostali aresztowani za stawianie oporu władzy. Wypuszczono ich na wolność, gdy przyszła zmiana posterunku. Pijani milicjanci obchodzili się z nimi wulgarnie, a jednemu nie pozwolili na zabranie ze sobą inhalatora, choć pracownik ów chory jest na astmę. Wypuszczeni na wolność stwierdzili brak wielu swoich rzeczy, m.in. upominków dla żon.” — „SI Małopolska” nr 4, 1985.
.
● „W listopadzie 1985 roku towarzysz Sylwester Bajor, redaktor naczelny «Wiadomości Wędkarskich» i lektor KC, na ul. Górnośląskiej w Warszawie wymusił pierwszeństwo w kolejce do taksówki, raniąc z pistoletu dwie osoby. Był tak pijany, że nie mógł wyartykułować swej przynależności do nomenklatury, toteż został zatrzymany. Jednak po interwencji KC Bajora zwolniono z aresztu.” — „Tygodnik Mazowsze”.
.
● „W kasie «Budostalu-8» (Kraków) 14 I 1983 r. zostało ponad 4 mln. zł niepodjętych w tym dniu wynagrodzeń. Prócz dyżurnych portierów do zabezpieczania kasy skierowano dwóch ormowców, z których jeden to sekretarz KZ PZPR tow. Zbigniew Drong, szef służby ochrony przedsiębiorstwa. Był to piątek. W sobotę po południu małżonka Dronga zaniepokojona jego nieobecnością i głuchym telefonem zawiadomiła MO. Przybyły patrol skontrolował tylko portiernię, gdzie stwierdził nietrzeźwość portiera Srobaka. Szkoda, że nie dotarł do biurowca, w którym jest kasa i w którym dyżurowali kompletnie pijani: Mieczysław Maślak, Jerzy Sitko, T. Obratyński i oczywiście tow. Drong. Epilogiem było zwolnienie dyscyplinarne Srobaka i Maślaka oraz nagana dla Sitka i Obratyńskiego. Maślak poczuł się pokrzywdzony swą karą i oświadczył Drongowi, że powie gdzie trzeba, jeśli ten nie załatwi mu anulowania kary. Maślak został komisyjnie przywrócony do roboty.” — „SI Małopolska”, nr 14, 1983.
.
● „Gdy w grudniu został wykonany plan miesięczny w podwarszawskim «Polcolorze» dyr. Bilip postanowił wynagrodzić pracowników: każdy otrzymał gratis butelkę coca-coli. «Czekamy na parówkę zamiast 13-tki» — pisze nasz informator z «Polcoloru».” — „Tygodnik Mazowsze” nr 78, 1984.