Edukacja domowa jest w Polsce coraz bardziej popularna. Mimo tego nadal jest to zaledwie kilkaset, góra kilka tysięcy rodzin, które zdecydowały się uczyć dzieci w domu. Sam lubię uczyć dlatego z dużym zainteresowaniem podchodzę do tego tematu. Pierwszym domowym edukatorem, z którym się zetknąłem jest architekt okrzyknięty „Polskim Gaudi” – Sebastian Pitoń. Rozmawiając z nim dowiedziałem się o książce wydanej przez 6 letnią Natalię.
Jest to książka naukowo-podróżnicza dla dzieci. Autorka już na pierwszej stronie ujawnia, że jest uczona w domu: „Cześć, mam na imię Natalia i nie chodzę do szkoły, tylko uczę się w domu i podróżując po świecie”. Temat mnie bardzo zainteresował. W gruncie rzeczy to nie wierzę w takie cudowne dzieci, które w wieku 6 lat same wydają książki, i dlatego postanowiłem zebrać więcej informacji. Udało mi się skontaktować z Natalią i jej tatą oraz zadać kilka pytań. Zapraszam więc do tego krótkiego wywiadu, który pokazuje jak wygląda edukacja domowa prowadzona przez tatę.
Trafiłem do Was, ponieważ znajomy polecił mi książkę „Natalia na Pustyni”. Czy było to dla was dużym wyzwaniem?
Tata Natalii: Zdecydowanie. Gdybym wiedział z jaką ilością pracy się to wiąże to nie wiem czy jeszcze raz bym się na to zdecydował. Na szczęście praca nad książką dobiegła końca. Cała rodzina i znajomi już sobie ją kupili, ruszyła też sprzedaż. Spływają zamówienia, a ja się cieszę, że przy okazji projektu związanego z wydaniem książki jest mnóstwo pretekstów do uczenia córki różnych ciekawych rzeczy.
No właśnie, już na pierwszej stronie widać piękne przywitanie, w którym Natalia mówi, że nie chodzi do szkoły tylko uczy się w domu. Jak to dokładnie wygląda?
Jeżeli spojrzymy od strony formalnej to nie jest to edukacja domowa. Natalka niedawno skończyła 7 lat i jeszcze nie podlega obowiązkowi szkolnemu. Jest za mała. Jednak od samego początku plan jest taki, aby w naszej rodzinie dzieci były uczone w domu. To tak od strony oficjalnej. Od strony praktycznej uczymy dzieci w domu już od ładnych kilku lat. Chociaż trudno powiedzieć czy to my je uczymy, czy one na nas tę naukę wymuszają. Przy projekcie z książką nie tylko Natalia, ale ja nauczyliśmy się wielu nowych rzeczy. Przykładowo jak taką książkę złożyć. Nigdy czegoś takiego wcześniej nie robiłem.
Kto w waszej rodzinie zajmuje się edukacją dzieci?
Początkowo planowaliśmy, że to żona będzie wszystko koordynowała i za wszystko odpowiadała. Jednak życie pokierowało sprawami inaczej. Oboje prowadzimy własne firmy. Żona musi teraz więcej czasu przeznaczyć na swoją firmę, a ja mogę więcej czasu przeznaczać dla dzieci. Początkowo wyglądało to tak, że siadaliśmy przy stole i uczyliśmy się czytać, pisać, liczyć. Trochę jak przedmioty w szkole. Kiedy jednak dzieci zaczęły więcej czasu spędzać ze mną to zamiast szkolnych przedmiotów… mamy projekty.
Projekty? Tak jak w przedsiębiorstwach?
Tak, coś w tym stylu. Nasze projekty to małe rzeczy do wykonania, jak na przykład zbudowanie z kartonu domku dla lalek czy zrobienie przetworów. Wiele pomysłów Natalia szukała na YouTubie i sama wychodziła z inicjatywą. Budowa takiego domku dla lalek to idealny pretekst do tego, aby nauczyć dziecko jednostek miary i pól figur geometrycznych. Jak wiesz, dzieci bardzo dużo pytają. A co to jest? A dlaczego? U nas w rodzinie gdy pada takie pytanie, odpowiedź na nie zajmuje niekiedy kilka ładnych godzin. Natalia się kiedyś spytała skąd się bierze deszcz? Nie poprzestaliśmy na prostym wytłumaczeniu. Zrobiliśmy „generator deszczu”. Postawiliśmy garnek z wodą na kuchence, aby parowała woda, a nad garnkiem dużą patelnię z lodem, na której woda się skraplała i tworzył się deszcz. Kiedy się ma dużo czasu dla dzieci to można wiele ciekawych rzeczy wymyślić.
No tak. Ale Wy chyba poszliście dużo dalej. Bo zrobienie kilku eksperymentów z dziećmi to jedno, a wydanie książki, gdzie trzeba zaangażować na to setki godzin i wydać niemałe pieniądze to drugie?
Co do książki i czasu, to około 3 tygodnie spędziliśmy na Pustyni Mojave. Oczywiście nie pojechaliśmy tam specjalnie po to, by wydać książkę z tej podróży. W ramach prowadzenia działalności sporo podróżujemy, a jak się tylko da, to wszędzie zabieramy dzieci ze sobą i angażujemy do pomocy. Nawet gdy byliśmy u notariusza poświadczyć umowy czy dokumenty to na oddzielnej kartce dzieci poświadczały swoje podpisy.
Po powrocie z pustyni kolejny miesiąc czasu pracy tak solidnie po 8 godzin dziennie zajęło złożenie całej książki. Można więc powiedzieć, że aby taką książkę stworzyć potrzeba bardzo intensywnych dwóch miesięcy. Podróż i wszelkie koszty związane z projektem „Natalia na Pustyni” jak do tej pory wynoszą 46 745 zł i 98 groszy.
Skąd taka dokładność?
Dokładność pochodzi z naszej szkoły domowej. Edukacja finansowa dzieci jest bardzo ważna dlatego od samego początku tłumaczymy dzieciom, że trzeba potrafić zarabiać i oszczędzać pieniądze. Do tych „droższych projektów” prowadzimy z Natalią specjalny plik w Excelu, gdzie notujemy dokładnie i opisujemy każdy wydatek. Zastanawiamy się też razem czy warto wydać na coś pieniądze, czy może jest jakiś sposób, aby zaoszczędzić. W każdym projekcie mamy też kolumnę z przychodami i wartościami. Gdy piszę te słowa sprzedaliśmy 52 książki, więc mamy 2077,40 zł przychodu. Kto wie, może kiedyś to się zbilansuje. Kolumna z wartościami mówi o tym, jakie wartości wyciągamy z przeprowadzenia danego projektu, albo to czego się nauczymy. Projekt z książką raczej będzie deficytowy i nigdy na nim nie zarobimy, ale za to po stronie wartości jest cała masa uzasadnień tak dużych kosztów. Widzę wartość w tym, że 7 letnie dziecko przygotowuje prezentację ze zdjęć, idzie do przedszkola i opowiada o swojej podróży innym dzieciom. Kolejna wartość to chociażby to, że Natalia uczy się przy tym projekcie obsługi Photoshopa, programu pocztowego. Nauka tych rzeczy jest krokiem do jakiegoś większego celu, które dziecko samo sobie obrało.
Skoro cyfry są takie to tak szybko licząc potrzebujecie sprzedać ok 1100 sztuk, aby projekt z książką na siebie zarobił?
Nie do końca. My sprzedając książki mamy inną marżę, niż sprzedające wydawnictwo za pomocą sklepów internetowych. Poza tym każda sprzedaż generuje również koszty wysyłki czy pakowania. Aby projekt się zwrócił raczej cyfry musiałyby przypominać 15-20 tys. sprzedanych egzemplarzy. A to chyba nie jest realne. Oczywiście zbilansowanie tego to również nasz cel, ale nie najważniejszy. Gdyby mi zależało tak bardzo na pieniądzach to zająłbym się w 100% swoim własnym biznesem, a nie dzielił czas na edukację domową i własną firmę.
Mówiłeś, że Natalia sama ten projekt do zrealizowania wybrała. Jak to wyglądało? Skąd w ogóle pomysł w głowie dziecka, że może się targnąć na tak ogromny pomysł?
Myślę, że w głowie dziecka jest dużo więcej kreatywnych rzeczy. Różnie jednak jest z wykonaniem, a to już zależy bardziej od rodziców czy, po pierwsze, będę pomagać dziecku w realizowaniu swoich pomysłów, a po drugie, ważniejsze, czy będą trzymać dzieci za słowo i dopilnują, aby dziecko skończyło rozpoczęty projekt. W tym trzymaniu dziecko za słowo rola ojca jest niezbędna. Ja jestem otwarty na wiele. Wydaje mi się, że nauczyłem dzieci, że jak już się zdecydujemy coś zrobić to nie ma przeproś i raz rozpoczęty projekt musimy zakończyć, choćby nie wiem co się działo.
No dobrze, a jak powstał pomysł książki?
Jak już mówiłem wcześniej Natalia znajdowała na YouTubie dużo różnych inspiracji do tego, co moglibyśmy zrobić w domu. Jakieś domki z kartonu czy proste eksperymenty. Byliśmy na kilka dni na Słowacji, gdy Natalia obchodziła swoje 6 urodziny. Zapytała się nas jak to się robi, że niektóre dzieci wrzucają swoje filmy na YT. Gdy wytłumaczyłem jej jak to się odbywa to poprosiła mnie czy moglibyśmy w ramach jej prezentu urodzinowego zrobić jakiś film i opublikować. Zaczęliśmy więc nagrywać róże eksperymenty i krótkie filmy z naszych podróży. Wspólnie zaprojektowaliśmy logo, a że znam się na robieniu stron internetowych to i prostą stronę wspólnie z Natalią zrobiliśmy. Ona siedziała na kolanach, a ja konfigurowałem stronę czy montowałem filmy pytając się ją o zdanie.
Wiele z tych rzeczy jakie robiliśmy na potrzeby publikacji zarobiło pieniądze. Przykładowo w maju zrobiliśmy przetwory z mleczy i sprzedaliśmy kilka słoików. Odlewaliśmy kule z ołowiu do replik rewolwerów na czarny proch. Od mniejszych rzeczy do większych. Szykowaliśmy się do wyjazdu do Las Vegas. Już tam byliśmy z Natalią kilka lat wcześniej. Miała 6 lat i ledwo nauczyła się robić zdjęcia telefonem. Powiedziała, że będzie robić mnóstwo zdjęć, bo po przyjeździe chciałaby pokazać pustynię przyjaciołom. Od słowa do słowa i skończyliśmy pamiątkę i relację z podróży książką.
Jak tak opowiadasz to zastanawiam się czy to edukacja domowa, czy może domowe przedsiębiorstwo?
Trochę tak. Wiesz. Ja jestem przedsiębiorcą. Lubię coś organizować. Mieć jakiś dalekosiężny cel, do którego dążę oraz plan do wykonania. Gdy dzieci były małe, pilnowałem je w parku i się nudziłem. Odczuwałem frustrację, że tak mało produktywnie spędzam czas. To było takie bezcelowe. Nie jestem stworzony do pilnowania małych dzieci. Kobiety mają do tego znacznie lepsze predyspozycje. Gdy tylko dzieci podrosły, można było z nimi porozmawiać i zaangażować w coś ciekawego to mogę powiedzieć, że taki model spędzania czasu z dziećmi mi najbardziej odpowiada. Dawniej jak dzieci miały 7 lat to szły pod opiekę ojca i ojciec uczył je polować. Nigdy nie polowałem. Raz w życiu złapałem rybę. Ja jestem przedsiębiorcą, więc chyba coś w tym jest naturalne, że nasza edukacja domowa przypomina przedsiębiorstwo.
A jak wyglądał proces tworzenia książki? Przecież 6 letnie dzieci nie potrafią pisać, a co dopiero angażować się w cały skomplikowany proces wydawniczy.
A tu byś się zdziwił, jak szybko dzieci chwytają naukę, gdy widzą cel. My dużo podróżujemy, Natalia ma przyjaciół dosłownie na całym świecie. Szybciej nauczyła się pisać na klawiaturze, niż ręką. A jak powstawała książka? Wróciliśmy z pustyni. Odpoczęliśmy. Posegregowaliśmy zdjęcia i filmy według różnych przygód jakie nas spotkały na pustyni. Wybraliśmy 10 przygód, które były najciekawsze. Usiedliśmy razem przy komputerze i pisaliśmy to co nas spotkało, obrazując wspomnienia przywiezionymi zdjęciami. Oczywiście to ja wszystko pisałem, ale rola Natalii była bezcenna jeżeli chodzi o to, że treść jest zrozumiała dla dzieci. Musisz wiedzieć, że w książce tłumaczymy wiele naprawdę skomplikowanych zjawisk: co to jest prąd elektryczny lub dlaczego wybucha bomba atomowa. Mam nadzieję, że udało nam się to wytłumaczyć w bardzo przystępny sposób. Pamiętam jak córka tłumaczyła znajomemu, że proton składa się z 3 kwarków, dwóch górnych i jednego dolnego. Robiła to z ogromną pasją. Bardziej lubi chemię, fizykę, matematykę i obliczenia niż historię czy pisanie wypracowań. Czasami zapominam, że ona ma tylko 7 lat.
No tak, ale czy taka edukacja ciekawostkami nie odkłada na dalszy plan takiej regularnej szkolnej edukacji? Nie można się przecież koncentrować tylko i wyłącznie na tym co dziecko lubi.
Najpierw musimy się dowiedzieć, co to znaczy wspomniana przez Ciebie szkolna edukacja. W praktyce wygląda to tak, że na każdą klasę jest przygotowane tzw. minimum programowe. Jeżeli tak na to spojrzeć to Natalia mając ledwo skończone 7 lat według oceny pani psycholog opanowała w całości materiał do 3 klasy. Opanowała to, bo chciała. Nauczyciel, w którego ja się wcielam, nie kazał jej pisać bez celu nudnych zdań typu „Ala ma kota.” tylko pokazał jej przydatność umiejętności pisania. Chociażby taką, że mogła napisać maila do koleżanki, odpowiadać na komentarze czy redagować swój profil na Facebooku. Dzieci nudzą się nauką w szkole, bo jest to edukacja bezcelowa. Gdy ma się cel jest zupełnie inaczej. Chociaż czasami można przesadzić. Niedawno kupiliśmy mikroskop i oglądaliśmy pod nim różne rzeczy. Natalia szybko pojęła co to są bakterie, bo mogła je na własne oczy zobaczyć. Od tej pory nie było problemu z myciem rąk przed obiadem. Jak sobie przypomnę moje nudne lekcje o tym, że pantofelek ma nibynóżki to bardzo jasno widzę porównanie.
Jakie są dalsze plany?
Oczywiście nadal będziemy się bawić w szkołę i organizować różne rzeczy. Obecnie robimy filmy z eksperymentami i podróżami. Pewnie nasze eksperymenty chemiczno-fizyczne będą coraz bardziej zaawansowane a podróże będą coraz dalsze i ciekawsze. A może się to Natalii znudzi i będziemy robić coś innego? Trudno powiedzieć.
A jakieś kolejne książki?
Myślimy o tym. Pewnej nocy leżeliśmy sobie z Natalią przy ognisku na Pustyni Mojave. Było to jakieś 20-30 km od najbliższych zabudowań ludzkich, dzięki czemu gwiazdy były ogromne, jasne i wydawało się, że są zaraz nad głowami. Córka zapytała mnie wtedy, jak to wszystko powstało. W jakieś 3 godziny zreferowałem jej teorię wielkiego wybuchu, tworzenia się gwiazd, stygnięcia ziemi, tego jak powstał księżyc, jak powstało życie, teorię ewolucji, wyginięcia dinozaurów, okresów zlodowaceń. Była to bardzo ciekawa rozmowa. Nawet sobie nie wyobrażasz jakie dzieci mogą celne pytania zadawać. Niestety nie mieliśmy wtedy zasięgu i nie mogliśmy sprawdzić na bieżąco odpowiedzi w internecie jak to mamy w zwyczaju. Ale mam całą masę tych pytań zanotowanych. Skoro Natalia takie pytania zadawała i to ją ciekawiło to pewnie inne dzieci też będą chciały posłuchać. Możliwe, że to będzie temat kolejnej książki. Jak wyjdzie? Zobaczymy. Natalia tutaj podejmuje ostateczną decyzję.
Nie pozostaje mi nic innego jak pogratulować tego co osiągnęliście i życzyć dalszych sukcesów.
Dziękuję. Aczkolwiek czy coś osiągnęliśmy to tego nie wiem. Myślę, że tak… Taka forma edukacji jest dużo ciekawsza i lepsza pod każdym względem. Zdobywania wiedzy i umiejętności czy więzi jaka buduje się między rodzicem, a dzieckiem z samego faktu spędzania razem większej ilości czasu, niż to jest w przeciętnych rodzinach. Mam nadzieję, że za te 30 lat Natalia mi powie, że jest zadowolona z tego modelu edukacji. Jestem dobrej myśli.
A gdzie was znaleźć?
Prowadzimy
profil na Facebooku, Youtubie i na Instagramie. Wystarczy wpisać
hasło „Ukochane Przygody”. Natalia wymyśliła to hasło. Mamy
też stronę internetową www.ukochaneprzygody.pl.
Wiesz co, mam dla was wyzwanie. Jak miałem 9 lat to Pani w radzieckiej szkole, bo do takiej przez 4 lata chodziłem, tłumaczyła nam jak będzie wyglądał komunizm. Mój kumpel Igor zadał jej jedno pytanie: „To znaczy, że wszystko będę mógł mieć, a pracować będę tylko tyle ile będę chciał?”. Nauczycielka powiedziała, że tak. Na to Igor: „Komunizm nigdy nie zadziała, bo ja będę chciał mieć bardzo dużo, ale pracować wcale mi się nie będzie chciało.” Może książeczka dla dzieci na tematy społeczne?
Zapytam Natalki
Dzięki za rozmowę.
To ja dziękuję. Wszystkiego dobrego.
Rozmawiał Jan Kubań
Polecamy stronę http://edukacjadomowa.pl/kontakt/
- Wspieranie rodzin w realizacji konstytucyjnego prawa do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami (Art. 48. ust.1).
- Upowszechnianie pozaszkolnych form realizacji obowiązku szkolnego i nauki.
- Wspieranie demokracji i budowanie społeczeństwa obywatelskiego.
- Działalność szkoleniowa i edukacyjna.