Polska – plac cudzych bojów
Polacy nie są głupi. Z jednej strony polskie wychowanie niemalże wyklucza jakiekolwiek zachowania wspólnotowe. Z drugiej zaś strony w swoim indywidualizmie Polacy są racjonalni. Małe zaangażowanie polityczne stąd właśnie wynika. Pole politycznego manewru jest bardzo niewielkie na „pobojowisku Pana Boga”, by lekko tylko strawestować oryginalny tytuł dziejów Polski Normana Daviesa.
Naród też uczy się. To, że skomplikowane i wysokie podatki są głupie, już kilkanaście lat temu było dla ludzi na tyle oczywiste, że Platforma Obywatelska długo na tym temacie jechała. Wszyscy ostatnio obiecują jakąś deregulację, bo bezprawie, jakim jest nadmiar sprzecznego prawa, też już aż nadto kłuje i boli. „Strategia zmiany” Ruchu Kukiza wzięta żywcem z naszych konserwatywnych i liberalnych projektów sprzed lat lub po prostu z anglosaskich (staroanglosaskich, sprecyzujmy z westchnieniem) wzorców propagowanych tu przez Centrum im. Adama Smitha, prof. Antoniego Kamińskiego i innych pionierów.
Wolni z niewolnymi
To miło, że na gruncie polskim „oburzeni” sięgają po wzorce wolnościowe w staroświeckim stylu. Może to i liberalizm, ale całkiem do przyjęcia dla tych, co tego słowa nie lubią. Weźmy na przykład wybieralnych sędziów pokoju, za którymi gardłowałem wiele lat temu, a obecnie lansuje ich w „Strategii zmian” Paweł Kukiz. Czy takie rozwiązanie systemowe wywoła protest narodowego radykała, zawiedzionego nabywcy polisy, czy jakiegokolwiek innego „oburzonego”? Nie. Bo kimże są oburzeni, skrzywdzeni i poniżeni? Są zazwyczaj ofiarami struktury społecznej, którą opisać można: „wolni z niewolnymi, równi z nierównymi”. Jeśli rozsądzać spory może obywatel wybrany przez społeczność, to „oburzony” ma większe szanse wygrać z banksterem. Ale tylko teoretycznie.
Własność, bez przepłacania
Pozostaje bowiem pytaniem, czy istnieje mechanizm realnego wydźwignięcia niewolnych i nierównych, aby byli wolniejsi i równiejsi. Aby wybrany sędzia pokoju nie skorumpował się natychmiast. Moim zdaniem taki mechanizm na razie nie istnieje. Wieki temu w Skandynawii i Szwajcarii wolni i równi byli ci, co mieli broń. Dziś wolni i równi są ci, co mogą bezpiecznie dzierżyć własność. „Strategia zmiany” nie wyjaśnia, jak to narzędzie równości miałoby być upowszechnione. Na pewno nie przez świadectwa udziałowe Janusza Lewandowskiego. Ale Paweł Kukiz przynajmniej dużo i słusznie mówi o tym, że własność w Polsce jest w obcych rękach. Miejmy nadzieję, że jego pożądany sukces wyborczy doda animuszu tym, którzy we własnym interesie chcą spolszczyć własność, i to nie przepłacając. To może być, chociaż wcale nie musi, początek wydźwignięcia niewolnych i nierównych.
Thrillery dla nastolatków
Żadna siła polityczna w Polsce nie wprowadzi jednak zmian, zwłaszcza własnościowych, bez sprzyjającej światowej koniunktury. Byłoby też fatalnie, gdyby koniunktura przeistoczyła się w przymus. Dlatego zbyt mało nas śledzi posiedzenia Federalnego Komitetu do spraw Operacji Otwartego Rynku, rozgrywkę amerykańsko-rosyjską na Bliskim Wschodzie, spekulacyjne ruchy cen surowców, rosyjsko-natowskie podchody i harce pod naszym bokiem, i wiele innych procesów, które jako całość mają decydujący wpływ na nasz los. Podsłuchana rozmowa Marka Belki z Bartłomiejem Sienkiewiczem o Turcji – to inteligentny przykład dla nas. Oni patrzyli na polskie sprawy w światowym i historycznym kontekście. I my tam szukajmy osadzenia dla krajowych planów zamiast ekscytować się cyrkiem w tutejszym grajdołku i epatować thrillerami dla nastolatków – islamsko-rosyjskimi inwazjami albo inną Judeopolonią.