Adwokaci wolności ekonomicznej mają powody do radości. Pomimo pewnych nieszczęść mających miejsce w przeszłości przyszłość zdaje się wyglądać obiecująco. Zdążamy w kierunku społeczeństwa, w którym kluczowy nacisk będzie się kłaść się na wolność, wyższy poziom przedsiębiorczości oraz sprzeciw wobec rządowych ingerencji w nasze życie. Dynamizm ekonomiczny oraz rozwój stają się coraz bardziej zdumiewające.
Główne długoterminowe trendy podtrzymują tezę, że wolnorynkowe społeczeństwo jest coraz bliżej. Eksplozja przedsiębiorczości rozpoczęła się właściwie w późnych latach 60-tych. Pomiędzy 1970 a 1995 rokiem liczba samych zwrotów podatku od własności wzrosła o 184%. Liczba warsztatów chałupniczych działających w pełnym wymiarze godzin lub na pół etatu gwałtownie wzrosła z 6 mln w 1984 roku do 40 mln w 1995.
Te pozytywne zjawiska były możliwe m.in. dzięki ograniczeniu różnorakich kosztów funkcjonowania rządu we wczesnych latach 80-tych. Pomogła tu także walka z inflacją. W drugiej połowie lat 80-tych i na początku 90-tych względny poziom aktywności ekonomicznej ludzi uległ niewielkiej stagnacji, a to za sprawą wzrostu kosztów obsługi rządu. Rozważmy, o ile te wskaźniki przedsiębiorczości byłyby wyższe, gdyby nie podatki oraz inne niepotrzebne regulacje rządowe wprowadzone w ostatnich latach.
Rząd postawił przed przedsiębiorczością poważne przeszkody; można mieć co najwyżej nadzieję, że ulegną one w nadchodzących latach zmniejszeniu ponieważ wzmocnią się bodźce powodujące wzrost. Rząd będzie zmuszony do sformułowania polityki, która uzna zmienną naturę siły roboczej – tj. polityki naznaczonej zwiększoną mobilnością, różnorodnością, innowacyjnością. Zamiast koncentrowania się na szeroko pojmowanych bodźcach podatkowych i wdrażaniu programów opiekuńczych, zaproponowane zostaną rozwiązania, które znów wywołają lawinę przedsiębiorczości.
Nasilająca się konkurencja stale będzie kładła nacisk na wielkie firmy, aby zmniejszały liczbę zatrudnionych i stawały się szczuplejsze i bardziej oszczędne. Używając słów ekonomisty, Josepha Schumpetera – „kreatywna destrukcja” – sprawi, że całe firmy i przedsiębiorstwa wciąż będą musiały podnosić swą wydajność i wprowadzać nowe produkty. Wiele z nich zniknie zapewne z rynku. Trend ten wymaga od dotychczas zachowawczych przedsiębiorców, aby odważyli się oni na skok na szerokie wody ekonomicznego ryzyka. Krótko mówiąc gospodarka stawać się będzie coraz bardziej zdecentralizowana.
Wielki postęp w technologii pomaga wprowadzić ten decentralistyczny trend ekonomiczny. Te przekształcenia umiejscawiają nas trwale w erze zmian i wstrząsów w sposób bardziej burzliwy niż to uczyniła rewolucja przemysłowa. Innowacje, wynalazki i przedsiębiorczość w świecie komputerów i telekomunikacji oznaczają oczywiście możliwości w innych dziedzinach przemysłu, tych, tworzących nowe produkty, oferujących nowe usługi i większą wydajność.
Tak, jak i w przeszłości, postęp technologiczny daje nam kolejny bodziec do przedsiębiorczości. Jest to widoczne w dużych przedsięwzięciach gospodarczych, w których korzysta się z dobrodziejstwa nowej technologii, a widocznym skutkiem tego jest zwalnianie zbędnych pracowników. W rezultacie przedsiębiorcy ci kreują sobie bezpieczeństwo ekonomiczne poprzez samozatrudnianie z pomocą udoskonaleń technologicznych. Wszystkie te trendy zmierzają w kierunku zwiększonego dynamizmu ekonomicznego. Przedsiębiorcy wprowadzają w szybkim tempie nowe wymagania. Obecne i przyszłe skoki w technologii przyspieszą tempo rozwoju i pozwolą na globalne rozprzestrzenienie się tych idei.
W takich warunkach mozolne działania rządu w stronę samoograniczania swoich apetytów będą musiały ulec przyspieszeniu. Redukcja podatków, zniesienie regulacji, prywatyzacja oraz zgon państwa opiekuńczego, to konieczne warunki do tego, aby można było współzawodniczyć w globalnej ekonomii, charakteryzującej się wysoką technologią, decentralizacją i mobilnością. Trend ten będzie wymogiem nie tylko dla rządu federalnego, ale również władz
stanowych i miejskich. Nowy Jork na przykład, będzie musiał troszczyć się o wiele więcej, aniżeli tylko o pozostawanie konkurencyjnym dla New Jersey i Connecticut. Będzie musiał zadbać także o to, by móc konkurować z Florydą, Meksykiem, Japonią, Chinami, Hong Kongiem czy Singapurem. Jeżeli chodzi o przyszłość, pozostaję optymistą. Gdy opuszcza mnie krótkotrwała chandra i spoglądam na obraz całości, raduję się na myśl o ekonomicznych możliwościach, które zmaterializują się w XXI wieku.
Rząd zawsze będzie się starał wyrządzać ludziom szkodę i trzymać siły rynkowe na uwięzi. Jednak społeczeństwo w coraz mniejszym stopniu będzie się na to godzić. Narodziny społeczeństwa wolnorynkowego wydają się bowiem przesądzone.
Data dodania na starej stronie PAFERE: 2011-01-01 01:04:00