Gdzie giną pieniądze

PAFERE WIDEO

Ilekroć banda złodziei uchwyci w pewnym stopniu władzę, potrafią oni zagrabić całe państwa, nie obawiając się wcale represji prawa, ponieważ czują się silniejsi od prawa. Są to jednostki o skłonnościach oligarchicznych, spragnione tyranii i panowania, a dokonując potwornych kradzieży, osłaniają je podniosłą nazwą majestatu legalnej władzy i rządu, które są w istocie dziełem rabunku”.

 

Nie jest to reakcja na poczynania obecnej ekipy rządzącej, lecz słowa sprzed prawie dwóch tysięcy lat. Napisał je żydowski uczony Filon z Aleksandrii w swoim komentarzu do Dekalogu (De Decalogo, punkt 136). Dostrzegł on, że przykazanie „nie kradnij!” nie odnosi się tylko do typowej kradzieży kryminalnej. Najgroźniejszy są złodzieje, którzy kradną pod osłoną władzy państwowej.

 

Ma to znaczenie nie tylko moralne, lecz także gospodarcze. Im większa część majątku narodowego jest kradziona, czyli „wyprowadzana”, albo też marnowana, tym mniej zostaje w kieszeniach obywateli i w budżecie państwa. Brakuje na nasze zwykłe wydatki oraz na wojsko i infrastrukturę, a za to darmozjady żyją wygodnie. Aferzystom puchną konta w Szwajcarii czy gdzie indziej. Bezkarne okradanie państwa zachęca do mniejszych nadużyć w każdym ogniwie administracji, choćby do przepłacania za drobne zamówienia w gminie i do zatrudniania znajomych na fikcyjnych posadach. Korupcja niszczy gospodarkę, bo im więcej kradną, tym mniej opłaca się pracować.

 

Skutkiem tego jest to, że najbogatsi ludzie w naszej części świata to przeważnie kumple władzy. Jeśli jej podpadną, mogą trafić do więzienia, jak w Rosji, ale u nas jeszcze się to żadnemu nie zdarzyło. O podejrzanych interesach p. Kulczyka było ostatnio głośniej za sprawą pokazanych nam na chwilę w Internecie akt prokuratury na temat afery podsłuchowej. Poprzednio była afera hazardowa, wyciszona. Podejrzane układy biznesmenów z politykami są powszechne, choć zwykle o nich nie wiemy. Przypuszczam, że gdyby prokuratorom zaproponować dziesięć procent od odebranych defraudantom pieniędzy, to by je znaleźli, ale kto to przeprowadzi?

 

Wydaje się jednak, że wschodni typ oligarchy biznesowego nie jest w Polsce największym problemem. Po pierwsze, samo państwo zachowuje się jak wielki gang, zbierający haracz w postaci nadmiernych podatków, mandatów itd., a opłacający hojnie swoich ludzi. Po drugie, to samo państwo z nieujawnionych przyczyn wspiera „złodzieizm” zagraniczny. Robi to czynnie, np. sprzedając zakłady za cenę niższą od wartości ich gruntów. Robi to też biernie, pozwalając wywozić z Polski zyski: tu główną metodą są oszukańcze transakcje z udziałem firmy matki i firm krzaków za granicą. Połowa przedsiębiorstw zagranicznych nie wykazuje w Polsce dostrzegalnych zysków. W takim razie co tu jeszcze robią?

 

Proponowane lekarstwo na ten ostatni typ nadużyć to podatek obrotowy na wzór Węgier. W przypadku lat ubiegłych wypadałoby ścigać działania na szkodę spółek, polegające na wypłacaniu olbrzymich sum w zamian za bezwartościowe usługi, nieznane w Polsce przedtem znaki towarowe itp. Fiskus wychwytujący groszowe błędy u szaraków jakoś nie potrafi naliczyć podatku od tego rodzaju zamaskowanych dochodów.

 

Photo credit: stevendepolo / Foter / CC BY

Poprzedni artykułLiberland: wolnościowa ziemia obiecana?
Następny artykułSzwajcarski system opieki zdrowotnej. Wzór do naśladowania?
Michał Jerzy Wojciechowski – polski biblista i publicysta, pierwszy katolik świecki w Polsce, który otrzymał tytuł naukowy profesora teologii. Członek Rady Programowej PAFERE.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj