Warto czasem zadać sobie pytanie: czym właściwie różni się współczesne państwo od mafii? … Pytanie to z pozoru wydaje się absurdalne, jednak tylko z pozoru. Można bowiem znaleźć wiele cech wspólnych, które czynią je choć odrobinę zasadnym.
Konstytucja Stanów Zjednoczonych powstała głównie po to, by chronić obywatela wolnego kraju przed zakusami władzy państwowej. Chodziło mianowicie o to, by rząd nie czynił więcej, aniżeli czynić powinien, tzn. by zbytnio nie ingerował w sprawy obywateli. A do tych spraw zaliczyć można było m.in. życie prywatne, rodzinne, działalność gospodarczą, umowy pomiędzy ludźmi itp. Władza państwowa miała być od tego, by przymioty obywatelskich wolności chronić, a nie sterować nimi. Stąd dano rządowi prawo do decydowania o polityce zagranicznej, obarczono ją koniecznością utrzymywania policji, wojska i wymiaru sprawiedliwości. Nikt nie upoważniał władzy do tego, by wychowywała dzieci, by budowała dla nich szkoły, by brała na swoje utrzymanie niezaradne rodziny, czy żeby podjęła się kierowania biznesem. Władza bowiem nie jest od tego.
Dziś sprawa wygląda inaczej – również w Stanach Zjednoczonych. W dzisiejszych czasach państwo, poza policją, wymiarem sprawiedliwości, polityką zagraniczną i wojskiem, ma własne szkoły, własne szpitale, przytułki dla bezdomnych, biura pracy, domy dziecka, przedsiębiorstwa, telewizję; wspiera harcerzy, piłkarzy, filmowców, reżyserów, anonimowych alkoholików itp. oraz decyduje, co wolno, a czego nie. Funkcje państwa rozrosły się ponad miarę jaką niegdyś dla niego przewidziano, ot, chociażby właśnie w Konstytucji Stanów Zjednoczonych. Dzisiejsze państwo stało się niewyobrażalnie zbiurokratyzowanym molochem, w istocie działania którego gubią się już chyba nawet ci, którzy kiedyś takiemu właśnie państwu kibicowali.
Taki twór – czego nietrudno się domyśleć – wymaga olbrzymich nakładów. Państwo nie żyje samo z siebie, a przedsiębiorstwa, którymi zarządza na ogół przynoszą straty, a w najlepszym razie, przejadają część zysków. Sumy, którymi państwo obraca pochodzą więc od zwykłych szarych ludzi, którzy płacą podatki. By utrzymać tak olbrzymi mechanizm, jakim jest współczesne państwo, przy życiu, istnieć musi rozbudowany aparat przymusu, który wyegzekwuje dla niego odpowiednie kwoty od obywateli. Im większy moloch, tym podatki muszą być wyższe, a służby skarbowe bardziej bezwzględne. I w tym właściwie miejscu można by spróbować porównać państwo do mafii. Mafia też musi z czegoś żyć. Też posiada rozbudowaną strukturę, którą musi wyżywić. Podobnie jak ministrowie, także i bossowie mafii jeżdżą luksusowymi samochodami, tak jak politycy, również i oni lubią stroić się w najmodniejsze i najdroższe ciuchy, podobnie jak rządzący starają się błyszczeć elokwencją i kulturą. Zarówno jedni jak i drudzy udzielają się charytatywnie.
Dlaczego państwo zwalcza mafię, a przynajmniej stara się stwarzać takie pozory? Dlatego, że mafia stanowi dla niego konkurencję. Jako związek zbrojny przypomina wojsko lub policję, jako struktura decyzyjna przypominać może rząd. W istotę działania mafii wpisana jest również kara. Gdy ktoś zawiedzie jej zaufanie wylatuje z „rodziny”. Podobnie w świecie polityki: jeśli jakiś działacz okaże się nielojalny wobec swojego szefa, raczej nie znajdzie się już na liście kandydatów do sejmu czy rady miasta. Choć w świecie polityki, przynajmniej u nas, metoda fizycznej eliminacji – tak jak w przypadku mafii – jednego polityka przez innego, nie jest jeszcze zbytnio rozpowszechniona, to zjawisko „śmierci politycznej” znane jest aż nadto dobrze.
Mafia żyje m.in. z haraczy od bogu ducha winnych ludzi. W zamian za tzw. ochronę danego lokalu czy sklepu każe się opłacać. Ale państwo podobnie … Narzuca podatki, po to m.in. by finansować policję, która ma strzec bezpieczeństwa. Przypuszczam, że gdyby nie haracze na utrzymanie państwa, wielu przedsiębiorców godziłoby się nawet na tę ochronę mafijną, byleby mieć tylko święty spokój. Zresztą, możliwe, że w tej akurat dziedzinie mafia byłaby o wiele skuteczniejsza od rządu. Trudno jednak wytrzymać, gdy opłacać trzeba, i rząd, i mafię … Dlatego też wielu biznesmenów idzie po prostu „z torbami”. Jedną mafię jeszcze by jakoś przeżyli, ale dwie? …
Państwo stało się podobne do mafii właśnie w momencie, gdy zaczęło zajmować się rzeczami, którymi zajmować powinni się wyłącznie obywatele. Czerpiąc coraz większe haracze na swoje utrzymanie z coraz bardziej ubożejących podatników, czyni ono z nich niewolników, którzy już wkrótce zaszyją się w swoich domach, z lękiem wyczekując wizyty funkcjonariusza skarbowego, wspieranego przez policjanta, inspektora ZUS-u, pracownika Państwowej Inspekcji Pracy, Sanepidu, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Głównego Urzędu Statystycznego itp. A każdy z nich liczył będzie na to, że i jemu skapnie jakaś działka. Walka państwa z mafią w takim kontekście traci jakby nieco na wiarygodności.
Żyjemy w czasach, w których, gdy mówimy „mafia”, to wiadomo o co chodzi. Gdy natomiast mówimy „państwo” to nie wiadomo, czy chodzi jeszcze o państwo czy już o mafię.
Powyższy tekst był pierwotnie opublikowany na Stronie Prokapitalistycznej.Data dodania: 2009-02-01 00:01:06