System władzy stworzony przez Hayek’a ma jednak kolosalną wadę, która łączy wszystkie rodzaje władzy, a mianowicie ludzi. Każda władza niezależnie od sposobu jej wybierania składa się z ludzi, podatnych na przekupstwa, prywatę, brak wystarczającej wiedzy na konkretny temat, czy najzwyklejsze ludzkie emocje. Bo czym tak naprawdę różni się monarcha od tyrana wprowadzającego prawo wykraczające poza napiętnowanie przemocy fizycznej i prawa jednostki do wolności i posiadania? Różnica jest niewielka, w pierwszym przypadku zadowolonych z prawa jest znakomita większość, w drugim mniejszość. Zawsze jednak, prawo dzieli społeczeństwo na stojących po przeciwnej stronie barykady, a to oznacza dzielenie społeczeństwa na osiągających korzyści i straty, nawet kosztem maleńkiej mniejszości złożonej z kilku ludzi. Trudno tu nie przypomnieć z historii naszego rodaka Mikołaja Kopernika, którego teoria była w sprzeczności z całym ówczesnym światem nauki. Najmądrzejsi i najświatlejsi ludzie będący w opozycji nie mieli racji. Co daje nam pewność, że nie mylimy się dzisiaj? Jeśli weźmiemy pod lupę arystokratyczne rządy, lub politeiczne to wnioski nasuwają się te same. Albo przestrzegamy kilku podstawowych praw i nie wprowadzamy innych jako prawa ucisku, co oznacza że rząd jako taki nie jest nam potrzebny, albo z każdym wprowadzonym prawem zbliżamy się bliżej do państwa totalitarnego, niezależnie od sposobu wybierania władzy.
Pierwsze zdanie artykułu; „Wolność jednostki jest zagrożona w każdym systemie politycznym, który sprzyja uzależnieniu nas od władzy” jest stwierdzeniem odnoszącym się do każdego systemu politycznego i neguje również system zaproponowany przez Hayek’a, gdyż każdy żyjący na terytorium obowiązywania danej władzy (państwie) musi zrezygnować z części wolności uzależniając się od postanowień rządu. Tworzenie nowych teorii opartych na tej samej tezie jest z założenia błędne. Nigdy rząd nie będzie się składał z ludzi czystych i nieskazitelnych, chcących tylko i wyłącznie dobra ogółu.
Po pierwsze nie ma takich ludzi na świecie, którzy mieliby wiedzę ogarniającą wszystkie osoby w państwie ich dążenia i potrzeby, ich marzenia i możliwości. Ludzi którzy nigdy nie splamiliby się nawet najmniejszym grzeszkiem i zawsze znajdowaliby rozwiązanie satysfakcjonujące wszystkich. Po drugie ustalanie praw które godzą w interes jednostki, bez ponoszenia konsekwencji tych decyzji jest niemoralne. Tylko jednostka ma prawo podejmować taką decyzję, stosownie do swojej sytuacji. Po trzecie ustalanie praw próbujących rozwiązać jakiś problem jedną decyzją zawsze rodzi napięcia w sytuacjach marginalnych, które są nie do przewidzenia, co z kolei powoduje powstawanie kolejnych praw, które mają kolejne przypadki znajdujące się na krawędzi prawa. Ta spirala prowadzi do powstania systemu, który zaczyna być ważniejszy od człowieka, systemu z jakim mamy do czynienia w niemal wszystkich krajach świata. Przykładem ilustrującym ten przypadek jest prawo ograniczające kontrybucje finansowe dla kandydatów na prezydenta w USA. Aby ograniczyć korupcję rząd wprowadził ograniczenia co do sumy pieniędzy wpłacanych bezpośrednio na konto kandydata. Jest to ograniczenie wolności jednostki, która po uczciwym zarobieniu pieniędzy i odprowadzeniu podatków powinna mieć prawo do dysponowania swoimi dobrami niezależnie od widzimisię członków rządu, czy sądu najwyższego. Własność jest własnością niezależnie czy jej użycie wygląda na korupcję czy nie.
Walczący przeciwko temu prawu używali stwierdzenia, że datki polityczne są formą wypowiedzi politycznej i na podstawie pierwszego artykułu konstytucji nie powinny być ograniczone. Nawet dziecko wie, że szelest banknotów nie jest polityczną wypowiedzią, ale meandry prawa zaszły już tak daleko, że sąd najwyższy rozpatruje prawo do dysponowania swoją własnością jako prawo do zabierania głosu. Niemalże natychmiast powstały organizacje zbierające datki na kampanie wyborcze kandydata i w jego imieniu dysponujące pieniędzmi. Kilka tygodni temu sąd najwyższy USA po raz kolejny ograniczył możliwości dawania dotacji finansowych, tym razem na organizacje wyborcze. Spirala prawna nakręca się. A przyczyna korupcji jest taka sama – prawo rządzących do ustanawiania przepisów dających jednym ludziom przywileje kosztem innych. Zabierzmy rządowi to prawo, a korupcja zniknie jak ręką odjął. Nie potrzeba dodatkowych praw i przepisów.
Po czwarte – wprowadzanie praw jest jak zmiana reguł gry, a te nie powinny być zmieniane gdyż prawo powinno składać się z reguł uniwersalnych, niezmiennych. Jednakowych dla wszystkich, niezależnie od stanu posiadania i ich pozycji w społeczeństwie.
Wszelkie nieporozumienia i konflikty pomiędzy ludźmi powinien rozstrzygać prywatny sąd, w którym sędzia dba o przebieg porządku, zaś decyzję wydają ławnicy, podobnie jak wygląda to dzisiaj w sądzie amerykańskim. Każdy z wydanych wyroków jest brany pod uwagę przy rozstrzyganiu kolejnych spraw, ale nie jest wyrocznią. Stąd kiedy zmieniają się zapatrywania społeczeństwa na międzyludzkie problemy, zmienia się też „prawo”. Sąd prywatny gwarantuje większą niezawisłość i obiektywność. Nie dopuszcza także do sytuacji kiedy jednostka występuje przeciwko rządowi i musi płacić ze swojej kieszeni, a rząd występuje przeciwko jednostce korzystając z jej pieniędzy.
Skazany przez sąd musi zadośćuczynić poszkodowanemu. Dokładnie jak ma to miejsce w sądach cywilnych, nie jak w karnych, gdzie przestępca po wyrządzeniu szkody jest przetrzymywany w prywatnym więzieniu często na koszt poszkodowanego.
Niestety, jednostka jest najlepszym sędzią co dla niej jest najlepsze, potrzebne i jak zamierzony cel osiągnąć. Zresztą znakomita większość praw nie bierze pod uwagę, tego że każdy z nas jest inny. Każdy tworzy wokół siebie inną rzeczywistość. Prawo natomiast podciąga nas pod wspólny mianownik, co jest niedopuszczalne, gdyż w ten sposób zabija w ludziach kreatywność, myślenie, dążenie do własnego celu. Tylko indywidualny człowiek podejmujący decyzje i ponoszący konsekwencje tych decyzji ma prawo do kierowania swoim losem.
Dalej autor artykułu pisze; „Myśl liberalna od zawsze postuluje jak najbardziej ograniczony rząd, jak najmniejszą władzę państwa nad jednostkami oraz redukcję przymusu państwa wobec obywateli. W liberalizmie zakorzenione są takie wartości jak wolność, własność, swobodna wymiana dóbr i usług, a także ograniczone funkcje rządu”. Otóż pytam, jeśli chcemy ograniczać rząd to ograniczenie jego przywilejów do zera będzie całkowitym zwycięstwem myśli liberalnej? Oczywiście, gdyż każde inne ograniczenie rządu zmieni tylko proporcje w jakich rząd wpływa na nas jako jednostki. Tylko dobrowolne nakładanie na siebie praw ograniczających naszą swobodę ma sens, gdyż wtedy tylko jednostka podporządkowuje się im dlatego, że na tym zyskuje.
Przykładem może być tu osiedle. Chcę mieszkać w ładnym osiedlu, ale każdy mając prawo budowania domu jaki mu przyjdzie na myśl z pozoru wyklucza tę możliwość. Sąsiad po lewo może mieć ochotę na mieszkanie w pudle po lodówce. Skoro kupił działkę to może tam robić co mu się żywnie podoba, sąsiad po prawej nie chce inwestować w łazienkę i wystawił niezbyt okazały wychodek za domem. Jak zapobiec tego typu sytuacjom? To proste – broker nieruchomości kupuje połać ziemi, dzieli ją na działki buduje drogi i sprzedaje działki, ale zanim potencjalny kupiec kupi działkę musi podpisać oświadczenie, że dom będzie miał minimum 100 metrów kwadratowych powierzchni, będzie w określonym stylu architektonicznym, będzie w jednym z czterech kolorów, itp. Zainteresowani ludzie mający podobne zapatrywania na sytuację mieszkaniową nabędą działki ograniczające ich „wolność”, ale zyskają miłe otoczenie i godziwe warunki życia. Decyzja i konsekwentne ponoszenie jej skutków jest jedyną drogą jaką człowiek powinien podążać. Niezależnie czy wybór ten jest w oczach innych słuszny czy nie.
Dalej czytamy; „Innym czynnikiem mającym zapewnić ochronę przed zakusami władzy są rządy prawa.” Tu dochodzimy do sedna sprawy. Rząd nie posiada przeciwwagi. Stąd nie ma żadnej możliwości ograniczenia go. Jak podaje inny noblista James Buchanan, rząd będzie rozwijał się jak biznez. Rozrastał i powiększał w miarę możliwości. Te możliwości w stosunku do każdego biznesu są ograniczone przez konkurencję – rząd takiego ograniczenia nie ma. Stąd wnoszę, że żadne zabezpieczenia proponowane przez Hayeka nie są wystarczające. Mogą być lepsze lub gorsze od aktualnie występujących na świecie, ale nie są idealne, a to oznacza, że wcześniej czy później najważniejsze prawo jakim dysponuje człowiek, prawo do wolności osobistej zostanie przez rząd naruszone.
Prawa tworzone są przez ludzi, którzy nie są idealni, stąd prawa nie są idealne. Patrząc na przepisy i regulacje opuszczające urzędy wszystkich państw na świecie trudno uwierzyć, że ktoś czyta te ustawy przed głosowaniem. Kodeks pracy, duma wielu rządów w podtekście robi z normalnie myślących ludzi roboty nie potrafiące zawrzeć normalnej umowy. Wrzucając ludzi do jednego koszyka wyrządza krzywdę tym co chcą pracować więcej i tym co chcą więcej odpoczywać. Rząd nie może tworzyć praw, które łamią przywilej zawierania kontraktów pomiędzy jednostkami w społeczeństwie. Jest to sprzeczne z prawem człowieka o decydowaniu o swoim życiu.
Każde działanie w sferze życia niesie za sobą konsekwencje. Ludzie tworzący rząd nie ponoszą takich konsekwencji. Rząd nie posiada też konkurencji wymuszającej na nim działanie najlepsze z możliwych. To powoduje że rząd podatny jest na wszelkie czynniki korupcjogenne i żaden z systemów wybierania przedstawicieli narodu nie jest w stanie zapewnić, że to zjawisko zniknie.
Błędem w założeniach Hayek’a jest konieczność posiadania ciała ustawodawczego niezbędnego do produkcji nowych praw. W państwie, a raczej na obszarze państwa, gdzie wszystko jest w rękach prywatnych, właściciel jest prawodawcą i on ustala sposób zachowań przez użytkowników jego własności. Jeśli firma AB jest właścicielem drogi z miasta A do miasta B to ona ustala przepisy obowiązujące na tej drodze. Jednakowość przepisów na różnych drogach mogą ustalać między sobą zrzeszenia właścicieli dróg lub inne organy powołane do tego zadania. Brak jednakowych ustaleń na różnych terenach lub nawet na różnych drogach nie będzie przeszkodą, tak jak nie jest i dzisiaj. Różne państwa mają dzisiaj różne przepisy drogowe, a ich zmiana i dostosowanie do wspólnych standardów okupione jest niekończącą się walką parlamentarną. W rzeczywistości wolnej od ustawodawcy zmuszeni przez klientów właściciele dróg szybko ustanowią przepisy dostosowane najlepiej do ich interesów.
Historia zna przypadki kiedy społeczeństwa funkcjonowały bez odgórnej pomocy rządu. Jednym z takich ewenementów historii jest Kalifornia w okresie gorączki złota, która rozpoczęła się w 1848 roku. Zjawisko to opisane jest z detalami w książce „A theory of property rights. With application to the California Gold Rush” i jasno przedstawia zasady współżycia ludzkiego podczas absencji odgórnego prawa.
Drugie zdanie artykułu; „Jednakże życie poza strukturami państwa ryzyko utraty wolności osobistej powiększa…” jest błędne. „Black Book of Communism” wydana przez Harvard szacuje, że w dwudziestym wieku 170 milionów ludzi straciło życie z ręki wszelkich rządów, w tym swoich własnych. To są przerażające dane, ale dające do myślenia. Wierzę, że tragedie jakie przetoczyły się przez świat w XX wieku, będą pożywką dla ruchów wolnościowych i że śmierć tych ludzi nie pójdzie na marne.
Pozbycie się władzy w ogóle jest trudne do wyobrażenia i przypomina koniec XIX wieku kiedy koń był podstawowym środkiem transportu. Nawet najlepsze bryczki, powozy i dyliżanse udoskonalane przez wieki, nie były w stanie rozwinąć prędkości większej niż kilkanaście kilometrów na godzinę na dłuższym dystansie. Aby osiągnąć wyższy poziom podróżowania, czyli skrócić czas samego przemieszczania się i podnieść komfort należało zrezygnować z konia. Jedynego w tych czasach środka lokomocji. Nieprawdopodobieństwo tego zdarzenia było tak wielkie, iż tylko kilkoro ludzi na świecie zajmowało się tym problemem. Tylko dwóm udało się znaleźć rozwiązanie. Aby jeszcze bardziej przyspieszyć przemieszczanie się należało oderwać się od ziemi.
W końcu XIX wieku brzmiało to jak herezja. Dzisiaj miliony ludzi korzystają z wynalazku braci Wright, którego stulecie właśnie obchodzimy. A’propos, czy nie jest ironią, że dwaj bracia wydali 1200 dolarów z własnej kieszeni i dzięki swojej inwencji zapisali się na kartach historii, bijąc na głowę rządowy projekt, którego wartość wynosiła ponad 70 tysięcy i przy którym pracowały najtęższe mózgi ówczesnych czasów?
Ale czas wrócić do podstawowego problemu jaki stoi przed władzą czyli ochrona obywateli przed zagrożeniem wewnętrznym i zewnętrznym. Tu nie chciałbym się rozwodzić gdyż rozwiązania te są stare jak świat i do dzisiaj nie znalazłem w historii lepszego. Otóż ochrona wewnętrzna to nic innego jak firmy ochroniarskie, które gdy działają dla państwa zwane są policją. Każdy z nas może sobie wybrać organizację – firmę, która chronić będzie jego osoby i jego praw, jeśli firma nie spełnia oczekiwań zrywamy kontrakt i podpisujemy go z inną firmą. Namiastką tego systemu są Stany Zjednoczone, gdzie policja ma prawo jurysdykcji tylko na danym terenie. Jeśli nie podoba nam się ochrona na terenie jakiegoś miasteczka, możemy przenieść się do innego, gdzie ochronę zapewnia inny departament policji.
Ochrona zewnętrzna to firmy złożone z najemników chroniących nas przed napadem z zewnątrz jak działo się to przed laty. Ale obie te formy nie są najważniejsze. Kluczem do własnego bezpieczeństwa jest każdy człowiek dla siebie, jego prawo do ochrony swojego życia i mienia. W systemie w którym nie funkcjonuje władza każdy człowiek ma podobne szanse. Nawet najbogatszy nie jest w stanie wygrać z wieloma ludźmi. Zawsze można znaleźć drogę aby unieszkodliwić jednostkę, nawet gdy nie jest to nobliwe. Nawet najszybszego rewolwerowca można zabić strzelając mu w plecy zza rogu. Ten strach jest gwarancją bezpieczeństwa każdego, nawet najsłabszego członka społeczeństwa. Przypomina to pokój który mamy w Europie od pół wieku. Wyrównanie sił pomiędzy wschodem i zachodem doprowadziło do najdłuższego okresu bez wojny w dziejach starego kontynentu. Tego nie da się powiedzieć o systemie władzy, gdyż eliminacja jednostki nic nie znaczy.
Myślę, że wizja, którą przedstawia Hayek jest utopijna, jak sam on zaznacza, ale z innego punktu widzenia. Wprowadzenie jej niewiele by zmieniło. Demokracja jest rakiem samym w sobie niezależnie jakim dokumentem jest ograniczona. Czy chcielibyśmy, aby większość głosowała co powinniśmy jeść każdego dnia, albo w co się ubierać? Jeśli odpowiedź brzmi nie, to dlaczego nie chcemy aby rząd wtrącał się w tak mało znaczące sprawy jak następny posiłek albo kilka szmatek na grzbiecie, a bez problemu oddajemy im władzę nad swoim człowieczeństwem i życiowym przesłaniem?
Struktura rządów Hayek’a nie jest bardzo odbiegająca od struktury rządu w USA. Kongres, senat, sąd najwyższy, w końcu rząd. Konstytucja amerykańska jest przykładem dokumentu najbliższym ideałowi. Prawa rządu ograniczone są w niej do minimum. Tak może było w 1776 roku.
Dzisiaj, dwieście lat później…
(Powyższy tekst był pierwotnie opublikowany na Stronie Prokapitalistyczna Data dodania na starej stronie PAFERE: 2009-02-01 00:01:34, data napisania: 5 stycznia 2004)