W pierwszej części („NCz!” nr 46-47/2017) omówiliśmy stosunek prawdziwych libertarian do socjalizmu, czyli systemu społecznego, który na pozór wygląda pięknie, ale w praktyce prowadzi do zapaści gospodarczej i cywilizacyjnej. System ten ma dwie perfidne cechy. Po pierwsze – jak zabawka lub zestaw słodyczy jest atrakcyjny dla większości społeczeństwa; a po drugie – jest używany przez przebiegłych polityków do zaskarbienia sobie poparcia tejże większości. Jaki więc system społeczny jest według libertarianina najlepszy? „Każdy oparty w praktyce na zasadzie subsydiarności” – taka powinna być odpowiedź.
Kilka lat temu zaproponowałem młodym ludziom eksperyment – zabawę w kampanię wyborczą. Każdy chętny miał przygotować zestaw haseł, które na terenie biednej społeczności wiejskiej miały mu zapewnić wybór na prezydenta. Wszyscy oczywiście obiecywali „gruszki na wierzbie”, zgodnie z drugą perfidną cechą socjalizmu – „Jesteś tego wart, bym ja jako rząd zapewnił ci życie jak w raju”. Libertarianin jednak tę cechę dobrze zna i wie również, że im systemy bardziej scentralizowane, tym gorsze. W Polsce mieliśmy już królów, pierwszych sekretarzy, naczelników, namiestników i prezydentów.
Rządzili nami ci, co władzę zdobywali sami, głównie przemocą, ci, których nam narzucono, i wreszcie ci demokratycznie wybrani. Ale kogóż wybiorą w demokratycznych wyborach dzieci? Kogoś, kto będzie im opowiadał bajki i karmił słodyczami. Najlepiej w tym konkursie wypada św. Mikołaj codziennie rozdający prezenty. Jak wiemy z naszych polskich doświadczeń, rządy centralne w praktyce nie sprawdzają się. Dziś mamy też nieciekawą sytuację: naród jest podzielony, a duża jego część jest niezadowolona z demokratycznie wybranej władzy.
Libertarianin ma ogromny problem. Hasła lewaków są chwytliwe, choć są sprzeczne z prawami fizyki społecznej. Hasła libertarian są absolutnie niechwytliwe, mimo że są z tymi prawami zgodne. Istotą zasady subsydiarności jest ograniczanie wpływu rządu, federacji i organów ponadnarodowych, a promowanie indywidualnej i lokalnej inicjatywy. A skąd wiadomo, że zasada ta jest zgodna z rzeczonymi prawami? Nie trzeba długo rozważać, wystarczy spojrzeć na najbogatsze kraje, takie jak USA i Szwajcaria. One ją stosują w praktyce, a jeśli działania rządów nie są z nią zgodne to zaczyna dziać się źle.
Zasada subsydiarności była odpowiedzią Kościoła rzymskokatolickiego na ideologię zniewalającego socjalizmu. Papież Pius XI napisał w 1931 roku: „Obowiązuje jednak niewzruszenie ta podstawowa zasada filozofii społecznej, której nie można ani naruszyć, ani zmienić, że: tak jak nie wolno odbierać poszczególnym ludziom i powierzać społeczności tego, co mogą oni wykonać z własnej inicjatywy i własnymi siłami, tak byłoby krzywdą, a zarazem niepowetowaną szkodą i zaburzeniem należytego ładu społecznego, jeśliby większe i nadrzędne społeczności przejmowały te zadania, które mogą skutecznie wykonać mniejsze zrzeszenia niższego rzędu.
Wszelka bowiem działalność społeczna winna w swym założeniu i z samej swej natury wspomagać członków społeczności, nigdy zaś nie niszczyć ich ani nie wchłaniać” (Wikipedia, stan. 201705). Trudny tekst, nieprawdaż? Zastanawiam się czy nauczyciele WOS-u potrafiliby dokładnie wytłumaczyć swym nastoletnim uczniom, o co w nim chodzi.
[…] Oczywiście trzeba to zaadoptować do konkretnych kultur. Opowiedziałem o federalizmie i zasadzie subsydiarności (więcej tutaj), które – nota bene – wprowadził Pius XI, a potem potwierdził to Jan Paweł II w swoich […]