Max Borders
Max Borders jest autorem, który publikuje na portalu Underthrow.org
Model Szwajcarski, czy Rosyjski
Niestety żywy przykład małego, wolnego, zdecentralizowanego i bogatego kraju przegrywa z naszymi wyobrażeniami o kraju wielkim, totalitarnym, zcentralizowanym i w rezultacie biednym. Być może w tym złym postrzeganiu pomoże nam zadanie sobie takiego pytania:
Gdzie wolałbyś
a/. żyć
b/. być leczonym
c/. być podczas wojny
w Rosji czy Szwajcarii?
Fundamentalne źródło nierówności społecznych
Fundamentalnym źródłem nierówności w społeczeństwach ludzkich jest relacja „rządzący-rządzeni”. Kształtowanie prawdziwie wolnego świata zależy od zbudowania takiego systemu społeczno-politycznego, który umożliwi różnym narodom (grupom społecznym)samostanowienie.— Vincent Ostrom Amerykański profesor nauk politycznych (1919-2012)
Prawnik Eugen Huber
Prawnik Eugen Huber (1849-1923) miał przed sobą wielkie zadanie, gdy na początku XX wieku starał się zjednoczyć etnicznych Włochów, Niemców i Francuzów w ramach jednego systemu federalnego. Kiedy mu się to udało, narodziła się współczesna Szwajcaria. W 1907 roku Szwajcarskie Zgromadzenie Federalne uchwaliło Zivilgesetzbuch(Kodeks cywilny) Hubera. Dziś szwajcarski system kantonalny jest jednym z najbardziej imponujących krajowych systemów społeczno-politycznych na świecie.
Jest to tak imponujące, że ekonomista Dan Mitchell w punktach wyliczył dlaczego obecnie „Szwajcaria jest lepsza niż Stany Zjednoczone”. Oto te punkty:
- Obciążenie wydatkami rządowymi jest mniejsze w Szwajcarii. Według OECD sektor publiczny konsumuje tylko 33,1 proc. PKB w Szwajcarii, w porównaniu z 41,1 proc. PKB w Stanach Zjednoczonych.
- Szwajcaria ma prawdziwy federalizm, w którym rząd krajowy odpowiada tylko za około jedną trzecią wydatków rządowych. Kiedyś takie były Stany Zjednoczone, ale teraz ponad dwie trzecie wydatków rządowych pochodzi z Waszyngtonu.
- Ze względu na przekonanie, że każdy ma wyłączne prawo do kontrolowania informacji o swoich sprawach osobistych, Szwajcaria ma silną politykę praw człowieka, która chroni prywatność finansową. W Stanach Zjednoczonych rząd może zajrzeć do Twojego konta bankowego i nie potrzebuje do tego nawet nakazu przeszukania.
- Szwajcaria ma zaimplementowany skuteczny system obsługi wielokulturowości, w którym ludzie żyją w pokoju, pomimo różnych języków i różnych religii. W Stanach Zjednoczonych, dla odmiany, rząd wywołuje konflikty i niechęć za pomocą systemu łupów rasowych.
To, co sprawia, że szwajcarski system jest tak imponujący w odniesieniu do punktu 4, to fakt, że nie próbuje on tworzyć monolitycznego prawa lub kultury, która wymaga asymilacji mniejszości. A trzeba zauważyć, że w Polsce tworzone jest właśnie prawo monolityczne narzucające się mniejszościom. W ten sposób Szwajcarzy radzą sobie z różnorodnością znacznie lepiej niż większość krajów. A przecież różnorodność dla wielu społeczeństw stanowi zapalny punkt wyjścia. Robert Putnam w 2007 roku, podsumował to w następujący sposób:
„Byłoby niefortunne, gdyby politycznie poprawny progresywizm zaprzeczył realności wyzwania, jakie dla solidarności społecznej stanowi różnorodność. Byłoby równie niefortunne, gdyby ahistoryczny i etnocentryczny konserwatyzm zaprzeczył, że zajęcie się tym wyzwaniem jest zarówno wykonalne, jak i pożądane”.
Szwajcaria nie jest idealna. Ale całkiem nieźle radzi sobie z równoważeniem różnorodności i jedności.
Co ważniejsze, Szwajcaria osiągnęła również to, czego nie udało się Stanom Zjednoczonym – jest bardziej zdecentralizowanym państwem narodowym. Innymi słowy, kanton jest pod wieloma względami tak potężny jak rząd federalny, więc Szwajcarzy wyprzedzają konkurencję.
Kiedy Huber zabrał się za budowanie państwowości Szwajcarów, musiał unowocześnić starą Konfederację Szwajcarską. Biorąc pod uwagę ówczesny klimat intelektualny i polityczny w Europie, to unowocześnienie mogło by być okazją do centralizacji władzy. Wystarczy spojrzeć na trendy w tamtych czasach, aby zobaczyć, że centralizowali wszyscy. Niemcy konsolidowały władzę pod rządami cesarza Wilhelma II, co pomogło zasiać ziarno I wojny światowej. Nieopodal leżało Cesarstwo Austro-Węgierskie. Imperium Brytyjskie przeżywało szczyt za panowania króla Edwarda VII.
A jednak Szwajcarzy robili to, co zwykle robią Szwajcarzy: robili swoje.
Rozzjednaczanie jest lepsze od zjednaczania
Amerykańscy entuzjaści historii pamiętają, że federalizm w stylu szwajcarskim był podstawową ideą stojącą za nieudanymi Artykułami Konfederacji. Ale rewolucjoniści, którzy wywalczyli amerykańską niepodległość, po stłumieniu kilku buntów, zaczęli zastanawiać się jak te Artykuły znieść. Tak narodziła się Konstytucja Stanów Zjednoczonych. I chociaż Konstytucja jest genialnym dokumentem pod wieloma względami, tworzącym mechanizmy kontroli i równowagi między rządzonymi a rządzącymi, to mogła lepiej rozdzielić władzę „między stany i ludzi”, niezależnie od 9. i 10. poprawki.
Ten amerykański eksperyment był, można powiedzieć, niejako dziką jazdą bez trzymanki. W zależności od tego, kogo zapytamy, Stany Zjednoczone są albo latarnią nadziei, albo Wielkim Szatanem. Na początku miała to być luźna konfederacja państw zamieszkałych głównie przez rolników i garstkę rybaków. Łączył ich zbrojny bunt przeciw władzy, zrzucający jarzmo monarchii brytyjskiej, wspólny język i pewne podobieństwa kulturowe. Poza tym Stany wcale nie miały być zjednoczone.
Po ratyfikacji Konstytucji wiceprezydent Thomas Jefferson wyraził obawy, że Ameryka stanie się molochem. Uważał, że jednym ze sposobów, w jaki Stany Zjednoczone mogą powstrzymać tyranię, była decentralizacja.
W liście z 1800 roku do GideonaGrangera Jefferson napisał:
„Nasz kraj jest zbyt duży, aby wszystkimi jego sprawami kierował jeden rząd. Urzędnicy publiczni znajdujący się w takiej wielkiej odległości od wzroku swoich wyborców muszą, ze względu na odległość, nie być w stanie zarządzać i dostrzegać wszystkich szczegółów koniecznych dla dobrego rządzenia obywatelami; i ta sama okoliczność, uniemożliwiając nie bycie kontrolowanymi przez swoich wyborców, zachęci ich do korupcji, grabieży i marnotrawstwa”.
Jefferson zawsze był sceptycznie nastawiony do władzy państwowej, nawet gdy ją dzierżył. W tym samym roku, po zaciętych wyborach przeciwko Aaronowi Burrowi, Jefferson został trzecim prezydentem Stanów Zjednoczonych. W swoim przemówieniu inauguracyjnym powtórzył swoje przywiązanie do zasad konstytucyjnych i stwierdził, że „te zasady powinny być wyznaniem naszej wiary politycznej, tekstem pouczenia obywatelskiego, kamieniem probierczym, według którego możemy wypróbować usługi tych, którym ufamy; A gdybyśmy odeszli od nich w chwilach błędu lub trwogi, pospieszmy się zawrócić i odzyskać drogę, która jako jedyna prowadzi do pokoju, wolności i bezpieczeństwa”.
Problem polega na tym, że Stany Zjednoczone stały się Lewiatanem, błądząc w po omacku i na dodatek w przerażeniu. Nie jest jasne, czy jakakolwiek inicjatywa obywatelska mogłaby pomóc Amerykanom w cofnięciu się z tej drogi. Czy nam się to podoba, czy nie Stany Zjednoczone zboczyły ze starej ścieżki i są na zupełnie nowej.
Jeśli po dokładnym przeczytaniu historii dojdziesz do wniosku, że większa centralizacja jest w dużej mierze dobrą rzeczą, prawdopodobnie nie będę w stanie wyprowadzić cię z tego przekonania. Zamiast tego proponuję wykreślić wszystkie kraje świata na wykresie z dwiema osiami: pierwszej od scentralizowanych do zdecentralizowanych, i drugiej od wolnych do ztyranizowanych. A następnie zadaj sobie pytanie: Gdzie chciałbyś mieszkać?
Małe (i zdecentralizowane) jest piękne
Szwajcaria nie jest jedynym krajem sfederalizowanym. Jego sąsiad, Liechtenstein, to maleńki naród liczący około 40 000 mieszkańców. Choć teoretycznie rzecz biorąc, Liechtenstein jest monarchią, to jest być może jeszcze bardziej zdecentralizowany niż Szwajcaria. Pomimo tego, że monarcha jest głową państwa, to Lichtenstein jest też prawdopodobnie bardziej wolny od Szwajcarii.
W 2003 roku jego wysokość książę Jan-Adam II przedstawił nową konstytucję decentralizującą władzę. Ta decentralizacja z założenia oznaczała, że gminy Liechtensteinu miały więcej władzy lokalnej i prawo do secesji. W ogólnokrajowym referendum prawie dwie trzecie głosujących poparło nową konstytucję Jana-Adama II, która aktualizowała konstytucję z 1921 roku. Niewiele konstytucji narodowych zapewnia prawo do secesji, ale w Liechtensteinie wystarczy większość głosów.
„Jedynymi obowiązkami, które powinny pozostać w gestii państwa w trzecim tysiącleciu, są polityka zagraniczna, prawo i porządek, edukacja i finanse państwa” – powiedział Jan-Adam II. Wszystkie pozostałe zadania „mogą być realizowane lepiej i taniej na poziomie społeczności”. Można się spierać z księciem na ten temat, ale rozważmy implikacje jego twierdzenia w kontekście kraju takiego jak Stany Zjednoczone.
Obecnie w Liechtensteinie podatek od osób prawnych wynosi 12,5 procent, a stawka podatku dochodowego 1,2 procent. Mniejsze gminy Liechtensteinu nakładają wyższe podatki na skromne programy opieki społecznej – tj. nie rząd federalny – i żadna z nich nie nakłada podatków wyższych niż 16 procent. Czy cała ta decentralizacja może mieć coś wspólnego z tym, dlaczego Liechtenstein ma najwyższy dochód na mieszkańca na świecie? Ten maleńki kraj jest oczywiście rajem podatkowym. Ale tak samo jest z sąsiednią Szwajcarią. Tak więc musimy zacząć przyglądać się regułom gry w danym kraju. Przekazywanie władzy w dół przez instytucje centralne koreluje ze stabilnością i dobrobytem.
Podobnie zresztą jak i rozmiar, wielkość kraju też koreluje ze stabilnością i dobrobytem!
A teraz spójrzmy jeszcze na wielkość kraju i PKB na mieszkańca w ujęciu bardziej ogólnym:
Prawda, że ułożenie krzyżyków potwierdza tę tezę?
Planowane lub uprawiane
Powyżej napisałem, że Szwajcarzy „wyprzedzają konkurencję”. Nie odnoszę tego do powyższej zasady, lecz do rzeczywistości. Omówię to: otóż władza centralna rozpada się wszędzie. Dlaczego? Bo decentralizacja nie jest stanem rzeczy do którego dąży centralne planowanie. A centralne planowanie i kumulacja władzy w jednym miejscu jest procesem, który się wzmaga w miarę jak społeczeństwa stają się bardziej złożone.
NawetEugen Huber – „Ojciec twórca nowoczesnej Szwajcarii” -łącząc ze sobą trzy odrębne kwestie:społeczne, prawne i kulturowe, brał pod uwagę fakty historyczne ale opierał się presji współczesności. Podejrzewam jednak, że zdawał sobie również sprawę z tego, że jeśli Szwajcaria pójdzie drogą wytyczona przez resztę Europy, to zniszczy swą odziedziczoną, tak cenną dla niej, różnorodność.
Kiedy weźmiemy pod uwagę Chiny ze specjalnymi strefami ekonomicznymi (SSE), z których niektóre są planowane, jak Shenzhen, a inne rozbudowane, jak Hongkong, widzimy decentralizację sformalizowaną przez mądre rządy. W rzeczywistości od 1958 r., kiedy całkowita liczba SSE wynosiła zero, dziś już ponad 70 procent krajów świata posiada SSE.
Zwykle decentralizacja nie jest w ogóle planowana bo wynika on z rządzy władzy i niezrozumienia procesów społecznych. Dążenie do decentralizacji rozwija się, gdy ludzie są sfrustrowani systemami, które ich powstrzymują. Przychodzą mi na myśl dawne imperia kolonialne czy Związek Radziecki po upadku komunizmu. Ludzie chcą mieć swobodę decydowania o sobie i swobodę próbowania nowych rzeczy. Ogólnie rzecz biorąc decentralizacja polega na spuszczaniu władzy w dół: władza polityczna przenosi się z rządów centralnych do regionów, miast i gmin. A niektórzy, jak pisarz naukowo-technologiczny Jamie Bartlett, zauważają: „Lekcja historii – prawdziwej, długoterminowej historii ludzkości – jest taka, że w końcu ludzie zaczynają dążyć, a kiedy już to zaczną trudno jest ich zatrzymać”. A wtedy dążenia rosną. Tak ujął toBartlett:
To jest sedno problemu: państwa narodowe polegają na kontroli. Jeśli nie będą w stanie kontrolować informacji, przestępczości, przedsiębiorstw, granic lub podaży pieniądza, przestaną dostarczać to, czego wymagają od nich obywatele. W końcu państwa narodowe to nic innego jak uzgodnione mity: rezygnujemy z pewnych swobód, aby zabezpieczyć inne. Ale jeśli to przestajedziałaćtoludzie przestają zgadzać się z mitem, a on przestaje mieć nad nami władzę.
Dodaj technologię, a zrobi się ciekawie.
Po pierwsze, należy rozwiązać odwieczny problem związany z rządami centralnymi. Problem polegający na tym czy i w jakim stopniu ich potrzebujemy.
Max Borders jest założycielem i dyrektorem wykonawczym SocialEvolution – organizacji non-profit zajmującej się wyzwalaniem ludzkości poprzez innowacje. Jest autorem, między innymi, książek: „Obalenie”, „Decentralizator”, „Osobliwość społeczna” i „Po upadku”.