Fakt ten wymaga szczególnego podkreślenia, ponieważ podważa powszechnie przyjęte metody, które mają służyć rozróżnieniu niskich i wysokich stóp procentowych. Zwykle uwzględnia się jedynie wartość arytmetyczną stóp procentowych lub wykazywaną przez nie tendencję. Opinia publiczna uważa za „normalną” stopę, która mieści się w granicach 3-5 procent. Gdy stopa rynkowa wzrasta powyżej tego poziomu lub gdy stopy rynkowe – niezależnie od ich wartości arytmetycznej – rosną powyżej dotychczasowego poziomu, ludzie uważają, że można mówić o wysokich lub rosnących stopach procentowych. Jest to przekonanie błędne, ponieważ w warunkach ogólnego wzrostu cen (spadku siły nabywczej jednostki pieniężnej) rynkową stopę procentową brutto można uznać za niezmienną (w porównaniu ze stopą, która obowiązywała w okresie względnie stałej siły nabywczej) jedynie wtedy, gdy zawiera względnie adekwatne dodatnie ażio cenowe. W tym znaczeniu stopa dyskontowa niemieckiego Reichsbanku, która wynosiła 90 procent w 1923 roku, była niska, a nawet śmiesznie niska, ponieważ nie dorównywała ażio cenowemu i nie uwzględniała innych składników rynkowej stopy procentowej brutto. Identyczne zjawiska występują zawsze w sytuacji długotrwałej ekspansji kredytowej. Rynkowe stopy procentowe brutto wzrastają w miarę rozwoju ekspansji, a mimo to pozostają niskie, ponieważ nie odpowiadają wysokości wynikającej z oczekiwanego wzrostu cen.
Na potrzeby analizy procesu ekspansji kredytowej załóżmy, że proces dostosowania systemu gospodarczego do danych rynkowych oraz dążenie do ustanowienia końcowych cen i stóp procentowych zostają zakłócone przez pojawienie się nowego czynnika, a mianowicie dodatkowej kwoty fiducjarnych środków płatniczych na rynku kredytów. Zanim nastąpiło to zakłócenie, rynkowa stopa procentowa brutto umożliwiała pożyczenie dowolnej kwoty każdemu, kto chciał zaciągnąć tak oprocentowaną pożyczkę, z uwzględnieniem w każdym wypadku poprawki wynikającej ze składnika związanego z przedsiębiorczością. Dodatkowe kredyty muszą mieć niższą rynkową stopę procentową brutto. Redukcja ta nie musi się wyrażać arytmetycznym obniżeniem oprocentowania umów kredytowych. Może się zdarzyć, że nominalne stopy procentowe nie zmienią się, a ekspansja będzie polegała na tym, iż dojdzie do udzielania pożyczek, których oprocentowanie będzie zawierało tak duży składnik związany z przedsiębiorczością, jakiego nie zaakceptowano by wcześniej. Taka sytuacja również powoduje obniżenie rynkowych stóp brutto i wywołuje takie same skutki.
Spadek rynkowej stopy procentowej brutto wpływa na kalkulację przedsiębiorcy dotyczącą prawdopodobnego zysku z planowanych przedsięwzięć. Stopy procentowe, oprócz cen materialnych czynników produkcji, płac i przewidywanych cen produktów, są jednym z elementów uwzględnianych w kalkulacji. W wyniku kalkulacji przedsiębiorca dowiaduje się, czy określone przedsięwzięcie będzie zyskowne. Kalkulacja pokazuje mu, jakie inwestycje można przeprowadzić, jeśli stosunek oceny wartości dóbr przyszłych względem oceny wartości dóbr teraźniejszych, dokonywanej przez ogół, ma daną wielkość. Dzięki niej podejmuje działania zgodne z tą oceną. Nie interesuje się przedsięwzięciami, które konsumenci oceniliby negatywnie ze względu na zbyt długi czas ich realizacji. Kalkulacja zmusza przedsiębiorcę do zatrudnienia dostępnego zapasu dóbr kapitałowych w taki sposób, który pozwoli najlepiej zaspokoić najpilniejsze potrzeby konsumentów.
Jednak w powstałej sytuacji spadek stóp procentowych zafałszowuje kalkulację przedsiębiorcy. Chociaż ilość dostępnych dóbr kapitałowych nie wzrosła, kalkulacja uwzględnia dane liczbowe, które byłyby uzasadnione jedynie pod warunkiem, że ów wzrost by nastąpił. Wyniki takiej kalkulacji są mylące. Sprawiają wrażenie, że określone przedsięwzięcia będą zyskowne i dadzą się zrealizować, podczas gdy prawdziwa kalkulacja, oparta na stopie procentowej, której nie zniekształciła ekspansja kredytowa, pokazałaby niemożność ich realizacji. Przedsiębiorcy rozpoczynają realizację takich przedsięwzięć. Pobudzona zostaje aktywność gospodarcza. Zaczyna się boom.