W polskiej prasie, telewizji i innych środkach masowego przekazu od dłuższego czasu promowane jest stanowisko mówiące o tym, że rozwiązaniem polskich problemów braku rąk do pracy jest sprowadzenie do naszego kraju ludzi z Ukrainy. Pogląd ten głoszą również nasi włodarze. I zasadniczo nie wiadomo kto kogo inspiruje: media polityków czy politycy media. Bardzo często są to ci sami ludzie, którzy jeszcze dekadę temu stręczyli Polakom emigrację jako najlepsze rozwiązanie dla ich życia i rozwoju. To dzięki tym ludziom i prowadzonej przez nich polityce gospodarczej, społecznej i kulturowej Polskę opuściło około 3 miliony naszych rodaków. Podarowaliśmy Zachodowi nasz największy skarb i zasób, czyli ludzi tych z drugiego wyżu demograficznego.
Media promujące masowe przyjazdy Ukraińców najczęściej nie interesują się długoterminowymi procesami demograficznymi, przyczynami zapaści ludnościowej i metodami mogącymi realnie zapobiec negatywnym procesom. Chodzi raczej o huraoptymistyczne podejście opisujące przyjazdy Ukraińców jako jedyne możliwe, najlepsze i najwspanialsze, a do tego bezkosztowe rozwiązanie. Jednak już teraz widać, że założenie to było całkowicie nierealne. Te same media i ci sami politycy nie zająkną się nawet, że być może są inne sposoby uleczenia sytuacji. Nie zastanawiają się, co zrobić, by nasi rodacy chcieli z zagranicy wrócić.
Czy przypominacie sobie państwo jakąś zakrojoną na szeroką skalę akcję, która realnie zachęciłaby Polaków do powrotów? Słyszeliście, by któraś z niezliczonych i opłacanych z podatków agencji rządowych przeprowadziła badania naszych emigrantów i zapytała ich, co by się musiało stać, żeby chcieli wrócić na łono ojczyzny? Czy słyszeliście o tworzeniu warunków w Polsce, by Polacy mieli więcej dzieci? Świadczenie socjalne 500+ na pewno temu nie służy. Dawanie pieniędzy ludziom za posiadanie dzieci nie działa, nie skutkuje wzrostem dzietności. Dowiodły tego podobne akcje w dziesiątkach krajów, w żadnym nie przynosząc pożądanych efektów.
Ludzie posiadają dzieci nie dlatego, że ktoś im zapłaci miesięcznie za to 500 złotych. Rozdawnictwo nie zwiększa dzietności za to z pewnością demoralizuje ludzi. Reemigracja Polaków z jakiegoś powodu nie jest pożądaną i wspieraną opcją.
Propagatorzy masowego sprowadzania Ukraińców do Polski nie zapoznali się zapewne z doświadczeniami innych krajów, które tę „terapię” stosują już od dziesięcioleci. Gdyby to zrobili, zapewne wiedzieliby, że nie ma żadnego przykładu, który potwierdzałby jej skuteczność.
Jest jednak jeszcze inny powód, dla którego Ukraińcy nie zastąpią nam dzieci, których nie mamy. Jest nim sytuacja ludnościowa samej Ukrainy. Przyjrzyjmy się zatem sytuacji demograficznej naszego wschodniego sąsiada. Obraz, który się ukazuje naszym oczom, jest przerażający i zaiste przygnębiający.
Dane do analizy zaczerpnąłem z Państwowego Urzędu Statystycznego Ukrainy (Derżawna Slużba Statistiki Ukrainy) i bardzo interesujących prac Piotra Eberhardta Rozmieszczenie i dynamika ludności wiejskiej w Europie Środkowo-Wschodniej w XX wieku, Warszawa 1991, Przemiany narodowościowe na Ukrainie XX wieku, Warszawa 1994 i Między Rosją a Niemcami. Przemiany narodowościowe w Europie Środkowo-Wschodniej w XX wieku, Warszawa 1996 oraz Małego Rocznika Statystycznego, Warszawa 1938
Nie będę opisywał tragicznych losów narodu ukraińskiego w czasie ludobójczego reżimu leninowsko-stalinowskiego czy okupacji hitlerowskiej. Istnieją liczne prace na ten temat. Ja skupię się na danych demograficznych już po roku 1953 ze szczególnym uwzględnieniem lat wolnej Ukrainy 1990 – 2021.
Przez lata wschodni Słowianie, podobnie jak Polacy, szczycili się dużymi, wielodzietnymi rodzinami. Liczba potomstwa na terenach obecnej Ukrainy przez setki lat nie odbiegała od tej z terenów obecnej Polski. W niektórych latach była większa w innych mniejsza, lecz ogólny trend pozostawał podobny. Wg spisów ludności przed wojną wskaźnik urodzeń był nawet wyższy dla Ukraińców niż dla Polaków.
Sytuacja zaczęła się zmieniać po drugiej wojnie światowej. Dzietność na Ukrainie radzieckiej była wyraźnie mniejsza niż w Polsce. Podajmy kilka danych.
W 1950 w Polsce kobieta rodziła przeciętnie 3.71, podczas gdy Ukrainka 2.81, 5 lat później było to odpowiednio 3.61 i 2.70, a w 1960 r. – 2.98 i 2.24.
Na Ukrainie już w latach 60. były lata, w których dzietność spadła poniżej 2.0 na kobietę. Takim okazał się na przykład rok 1964 i 1965 oraz 1968. Były to trendy demograficzne nieobecne i niewyobrażalne wtedy w Polsce. Jeśli spojrzymy na cały okres 1950 – 1990 to zauważymy, że w każdym roku dzietność na Ukrainie była mniejsza niż w Polsce. W latach 1976 – 1982 wynosiła poniżej 2.0, tymczasem w Polsce już wtedy zaczynał się drugi wyż demograficzny. Ostatnim, jak dotychczas, rokiem, w którym dzietność na Ukrainie przekroczyła 2.0, był rok 1988. Ukraina wchodzi zatem w 33 rok z rzędu z dzietnością poniżej 2.0. Rozpad Związku Radzieckiego i zmiany gospodarcze sytuację ludnościową tylko pogorszyły. O ile w 1988 Ukrainka rodziła 2.04 dziecka, o tyle w najgorszym jak dotychczas 2001 zaledwie 1.08!
Wcześniejsze słabe wyniki i obecny trwały trend niskiej dzietności musiały się przełożyć na bezwzględna liczbę urodzeń i zgonów. Rok 1991 okazał się pierwszym, w którym liczba urodzeń była mniejsza od liczby zgonów. Różnica ta wyniosła 39 100. W 1992 wzrosła dramatycznie do 100 300. W kolejnych latach było tylko gorzej. W roku 1994 różnica wyniosła 243 100, a w 2000 szokujące 373 000. Później sytuacja zaczęła się nieznacznie poprawiać i w najlepszym od tego czasu roku 2012 deficyt urodzeń wyniósł 142 434 osoby.
Czy spadek urodzeń spowodował, że liczba mieszkańców Ukrainy zaczęła się zmniejszać już w roku 1991? Nie, nie stało się to od razu. Wraz z rozpadem Związku Radzieckiego zaczęła się migracja w obrębie byłych republik – Ukraińcy mieszkający poza Ukrainą zaczęli do niej ściągać, natomiast np. Rosjanie wyjeżdżali do Rosji. To samo dotyczyło Białorusinów, których całkiem sporo wyjechało wtedy na Białoruś. Między innymi dzięki tym przemieszczeniom odsetek Ukraińców (w ich kraju) wzrósł z 72.7% w roku 1989 do 77.5 % w 2001. W tym samym czasie odsetek Rosjan (na Ukrainie) spadł z 22.1% do 17.2%. Dodatkową przyczyną tak dużego spadku było to, że regiony wschodniej Ukrainy zamieszkane w znacznym odsetku przez Rosjan charakteryzowały się niższą dzietnością niż regiony zachodnie, gdzie przeważali Ukraińcy. W latach 1989 – 1993 na Ukrainę powróciło o 618 000 ludzi więcej niż się z niej wyprowadziło. To również zdecydowało o tym, że pierwszym rokiem, w którym zanotowano realny spadek ludności okazał się rok 1993, a nie 1991. Lata 1994 – 2004 nie były już tak dobre, gdyż wtedy z Ukrainy do innych byłych republik radzieckich (głównie do Rosji) wyjechało 1 221 000. Później trendy uległy odwróceniu i w latach 2005 – 2020 przyjechało na Ukrainę 300 000 ludzi więcej niż z niej wyjechało. Nie mówimy tu oczywiście o masowych wyjazdach Ukraińców do Polski. Ci w statystykach ukraińskich są zaszeregowani inaczej (lub całkiem pomijani).
Parlament Ukrainy ogłosił przywrócenie niepodległości 24 sierpnia 1991 roku. Liczba mieszkańców kraju wynosiła wtedy 51 944 000 ludzi. Liczba ludności Polski w tym samym roku liczyła 38 250 000. Przewaga potencjału demograficznego po stronie Ukrainy była więc znacząca. Dzięki pozytywnemu saldu migracyjnemu absolutne maksimum ludności wynoszące 52 244 100 osób Ukraina osiągnęła w roku 1993; na Ukrainie mieszkało wtedy o prawie 13.8 miliona ludzi więcej niż w Polsce.
Szok transformacji spowodował na Ukrainie, podobnie jak we wszystkich państwach postkomunistycznych, zapaść ludnościową. Musimy pamiętać, że Ukraina była jak na warunki radzieckie republiką bogatą. Tu była największa koncentracja zakładów przemysłowych i tu najżyźniejsze czarnoziemy cierpiały pod okupacją kołchozów. Rozpad ZSRR dotknął gospodarkę Ukrainy bardzo znacząco, niemniej jednak potencjał rozwojowy był ogromny. Zaprzepaściła go jednak kleptokratyczna elita kraju.
Powiedzieliśmy już, że przewaga zgonów nad urodzeniami trwa nieprzerwanie od 1991 roku. Zobaczmy zatem, jaki to był ubytek przez te wszystkie lata. Uprzedzam, że wynik mogą oglądać i analizować tylko ludzie o mocnych nerwach.
Zaczynamy!
1991: 39 100 + 1992: 100 300 + 1993: 184 200 + 1994: 243 100 +……
Łącznie do końca 2021 daje to 8 017 237 osób! W ciągu 30 lat na Ukrainie zmarło ponad 8 milionów ludzi więcej niż się urodziło.
Ukraińska transformacja, niepodległość i nowoczesność okazała się bardziej zabójcza niż okupacja stalinowska z hitlerowską razem wzięte. Demokratycznie wybrani prezydenci Ukrainy i oligarchowie potrafili stworzyć warunki wyniszczające naród ukraiński (oraz mieszkających tam Rosjan, Białorusinów, Polaków) w tempie, którego mogliby pozazdrościć Mongołowie Batu-chana, Tatarzy z dynastii Gerejów czy bolszewicy Lenina.
W roku 2021 ubytek ten wyniósł 442 279 ludzi. Stanowi to dokładnie 1.06 % populacji. Innymi słowy w tym tempie w ciągi 100 lat ludność Ukrainy przestanie istnieć.
Odzywają się głosy, że tak dramatyczny spadek ludności w 2021 był spowodowany epidemią koronawirusa. Jeśli tak to jak wytłumaczymy, że w 2019 roku, gdy jeszcze wirus i walka z nim na Ukrainę nie dotarły, ubytek wynosił 272 300 ludzi, czyli 0.66% populacji.
Tak ogromna dysproporcja urodzeń i zgonów przełożyła się naturalnie na zmniejszenie ludności Ukrainy. O ile, jak już wspominałem, w 1993 roku na terenie kraju mieszkało 52 244 000 ludzi, to 20 lat później 45 553 000.
Państwowy Urząd Statystyczny Ukrainy ludność kraju w 2021 wylicza na 41 588 000 (nie wliczając 2 milionów mieszkańców Krymu i 3.5 miliona mieszkańców obwodów donieckiego i ługańskiego pozostających podczas spisów poza jurysdykcją Ukrainy).
Kolejnym szokującym wskaźnikiem zapaści demograficznej jest bezwzględna liczba urodzeń. Na ludniejszej od Polski Ukrainie od 2017 roku, czyli od 5 lat rodzi się mniej dzieci niż w Polsce. W 2021 roku było to 331 000 w Polsce i 272 000 na Ukrainie.
Na Ukrainie nie dość, że ubywa ludzi w tempie 1% rocznie, to jeszcze bezwzględna liczba urodzeń jest najniższa od czasu, gdy prowadzone są statystyki, czyli od ponad 120 lat. Dzietność zaś należy do najniższych w świecie i w 2020 wynosiła 1.217.
Są jednak tacy, którzy zauważają, że co prawda sytuacja jest zła, jednakże społeczeństwo u naszych sąsiadów nie jest tak stare. Odsetek ludzi powyżej 65 roku życia wynosi 17.4 % w porównaniu z ponad 18 % w Polsce. I to jest rzeczywiście prawda. Wynika to jednak z tego, że oczekiwany czas życia mieszkańców Ukrainy jest o 6 lat krótszy niż Polaków. Szczególnie ukraińscy mężczyźni wzięli sobie do serca słyną maksymę z czasów PRL mówiącą emerycie wspieraj partię czynem i umieraj przed terminem. Oczekiwany czas życia mężczyzn wynosi tam 67.5.
Myślę, że wszystkie przedstawione tu dane jasno pokazują, że sytuacja demograficzna Ukrainy, mówiąc najdelikatniej, jest bardzo zła.
Czy zatem kraj z dramatycznie niską dzietnością, z szokująco niską bezwzględną liczbą urodzeń, którego ludność spada od 30 lat, którego wsie i miasteczka pustoszeją, może przyczynić się do rozwiązania naszych demograficznych problemów? Czy moralnym jest podbieranie tych nielicznych młodych ludzi, którzy tam jeszcze są i sprowadzanie ich do Polski, by wykonywali prace zazwyczaj poniżej swoich kwalifikacji? Czy Polska wzmacnia swojego sąsiada, pogarszając jeszcze bardziej i tak śmiertelnie (w sensie dosłownym) poważną sytuację ludnościową tego kraju? Czy jest to działanie dla dobra Ukrainy czy wręcz przeciwnie? Dlaczego młodzi Ukraińcy mają opiekować się polskimi staruszkami, skoro mają swoich seniorów, którzy wymagają opieki. O ironio, młodzi Polacy opiekują się w tym samym czasie seniorami w Niemczech i Holandii.
W jaki sposób Ukraina spłaci swoje długi wynoszące oficjalnie 60% PKB, jeśli nie będzie ludzi, aby na jej terenie pracowali i tworzyli dobra? Kto zajmie się ukraińskimi emerytami? Co się stanie, gdy piramida ukraińskiego odpowiednika ZUS się załamie (a stanie się to szybciej niż u nas) ? Czy zabieranie ludzi, na których wykształcenie łożył miejscowy podatnik, by pracowali gdzie indziej, wystawia nam dobre świadectwo? Zauważmy, że Ukraina w wyniku działalności swoich prezydentów, oligarchów – po pomarańczowej rewolucji, rewolucji godności na Majdanie jest obecnie biedniejsza od Albanii!
Czy ci sami ludzie w Polsce, którzy głoszą bezwarunkową pomoc dla Ukrainy, a jednocześnie promują masowe wyjazdy jej obywateli do naszego kraju (oczywiście bez pytania mieszkańców, co o tym sądzą) są rzeczywiście jej przyjaciółmi? Czy sami, tak chętnie pomawiając innych o wyimaginowaną działalność prorosyjską, swoją polityką nie osłabiają naszego sąsiada? Zostawiam to Państwa ocenie.
Jak pokazują przykłady licznych krajów, negatywnych trendów demograficznych nie daje się odwrócić z dnia na dzień. Nawet prowadząc właściwą politykę pronatalną, na pozytywne efekty trzeba poczekać, a takiej polityki na Ukrainie na razie nie widać. Skorumpowany, klepotokratyczny, oligarchiczny system, który tłamsi rozwój i utrudnia życie obywatelom, ma się tam dobrze, dlatego możemy się spodziewać, że w najbliższym dziesięcioleciu nadal będzie umierać 3.5-4.5 milionów ludzi więcej niż się rodzić, i w kolejnym najprawdopodobniej też. Czy zatem nasi politycy robiący wszystko co w ich mocy, żeby ten proces jeszcze przyspieszyć, chcą widzieć na terenach Ukrainy powrót Dzikich Pól? Czy chcą, by połowa kraju była opustoszała i by hasali po niej uprowadzający ludzi w jasyr przysłowiowi Tatarzy? Polska miała duże możliwości wywierania wpływu na rządzących Ukrainą i przymuszenia ich do zmiany patologicznej i zabójczej dla kraju i ludzi polityki. Korupcja na Ukrainie jest znacząco wyższa niż w Polsce. Indeks Percepcji Korupcji dla Ukrainy wynosi 32/100 dla Polski zaś 56/100. Przypomnijmy, że im niższy wynik, tym percepcja korupcji jest większa, a wiemy, że korupcja jest jednym z najsilniejszych wskaźników wpływających na hamowanie rozwoju gospodarczego i budowania społecznego zaufania w państwie.
Już na sam koniec przyporządkujmy straty demograficzne kolejnym włodarzom.
Za kadencji poczciwego Leonida Krawczuka rządzącego w latach 1991-1994 negatywne saldo urodzeń wyniosło 410 tysięcy.
Za rządów Leonida Kuczmy w latach 1994-2005 wyniosło 3.5 miliona
Za prozachodniego Wiktora Juszczenki w latach 2005-2010 ubyło 1.4 miliona ludzi.
Za prorosyjskiego Wiktora Janukowycza w latach 2010-2014 ubyło 650 tysięcy.
Za prozachodniego Petro Poroszenki w latach 2014-2019 ubyło 860 tysięcy.
Za Wołodymyra Zeleńskiego w latach 2019-2022 ubył 1 milion.
Oprócz włodarzy politycznych mamy też tak zwanych oligarchów, którzy, zagarniając ogromny majątek i tworząc kapitalizm dla wybranych, czyli siebie, swoich rodzin, znajomych, przedstawicieli służb i zagranicznych opiekunów, pozbawili możliwości rozwoju, ale i bezpieczeństwa ekonomicznego milionów ludzi, przyczyniając się walnie do katastrofy demograficznej. W roku 2008 majątek 50 najbogatszych oligarchów wynosił 112.7 mld dolarów, czyli równowartość dwóch rocznych budżetów Ukrainy. Bogactwo tychże 50 ludzi odpowiadało wtedy 85% PKB kraju. Wymieńmy kilku z imienia i nazwiska.
Potomek nadwołżańskich Tatarów, Rinat Achmetow, okazał się bardziej żarłoczny i zabójczy niż chanowie krymscy i budziaccy Nogaje razem wzięci. Kolejni to Wiktor Pińczuk, zięć Leonida Kuczmy; Igor Kołomojski (obywatel Ukrainy, Cypru i Izraela), twórca kariery prezydenta Żeleńskiego; Giennady Boholubow (posiadacz czterech ważnych paszportów: ukraińskiego, brytyjskiego, cypryjskiego i izraelskiego); Petro Poroszenko, były prezydent i słynny król czekolady, Dmytro Firtasz, Aleksandr Bachatiuk, Jurij Kosiuk, Konsatanin Żewago, Wadym Nowiński…
Od tego czasu trochę się zmieniło i według Forbsa w 2021 roku 100 najbogatszych ludzi na Ukrainie posiadało równowartość 27% krajowego PKB.
Wszystkie partie i ruchy polityczne miały (i mają) w swoich szeregach oligarchów – niezależnie czy były prozachodnie, prorosyjskie, socjalistyczne, wolnościowe czy konserwatywne.
Ukraina nie rozwiąże polskich problemów ludnościowych, bo nie jest w stanie tego zrobić. Ukrainki rodzą jeszcze mniej dzieci niż Polki, odsetek rozwodów jest znacząco wyższy niż w naszym kraju, a niski poziom religijności nie gwarantuje szybkiego odwrócenia tych trendów. Masowa emigracja młodych ludzi może się okazać przysłowiowym gwoździem do trumny dla tego kraju.
Przyroda nie lubi próżni. Być może pustkę na Ukrainie wypełni nacja z Izraela?