Medycznym socjalistom wszystkich partii

Foto.: pixabay.com
PAFERE WIDEO

Brytyjska Partia Pracy stała się jakiś czas temu sprawcą małego zamieszania w Wielkiej Brytanii. Otóż jej National Policy Forum (Forum Polityki Krajowej) wydało dokument proponujący zmiany w National Health Service (NHS – Narodowy System Opieki Zdrowotnej), jeśli partia ta utrzyma władzę. Dokument ten, zatytułowany „Poprawa opieki zdrowotnej i społecznej”, obejmuje wiele zagadnień, jednak tym, któremu poświęca się najwięcej uwagi jest część dotycząca obowiązków pacjentów.

Jeżeli chodzi o opiekę zdrowotną pacjenci będą mogli oczekiwać większych praw – większy wybór, szybsza obsługa, wyższy standard opieki – stanowi dokument. Jednak muszą oni wypełnić swój obowiązek w zamian za świadczone usługi. (…) Przypominanie pacjentom o ograniczeniach Narodowego Systemu Opieki Zdrowotnej oraz o tym, że należy korzystać z jego zasobów w sposób rozsądny jest tym, na czym szczególnie nam zależy.

Już brzmi złowieszczo. Wszelkie zasoby są ograniczone – w przeciwnym wypadku nie nazywałoby się ich zasobami. Idea korzystania przez ludzi z zasobów w sposób rozsądny może nie budzić sprzeciwu. W systemie wolnościowym nie stanowi to problemu. Ludzie biorą odpowiedzialność za własne zasoby bowiem w pełni ponoszą koszty swojego działania. Kiedy byłem chłopcem ojciec mój chodził po domu gasząc światła w pokojach, gdzie nie było nikogo, wrzeszcząc przy tym: „Kto zostawił włączone światło!?” (Niedaleko padło jabłko od jabłoni). Czy był konserwatystą? W pewnym sensie tak: oszczędzał. I jakby przy pomocy niewidzialnej ręki oszczędzał jednocześnie elektryczność i węgiel, choć nie takie były jego intencje.

Rzecz nie jest tak prosta z Narodowym Systemem Opieki Zdrowotnej. Z pewnego powodu, którego nie mogę pojąć, urzędnicy brytyjscy, Brytyjczycy korzystający z usług medycznych, nie mają poczucia odpowiedzialności, którą miał mój ojciec. Urzędnikom tym nie przyszło do głowy, że usługi te mają zaniżoną cenę – która w przybliżeniu sięga zera. Więc jeśli ludzie nie będą zachowywać się odpowiedzialnie z własnej woli, odpowiedzialność być może będzie musiała być im narzucona.

Jak głosi w dalszej części dokument: Może tak się zdarzyć, że będzie oznaczało to sformalizowanie układu między lekarzem a pacjentem oraz między Narodowym Systemem Opieki Zdrowotnej a tymi w społeczeństwie, którym system ten służy. Mogą pojawić się inne możliwości, jednak ta jest krokiem naprzód w kierunku podkreślenia znaczenia naszej wizji społeczeństwa, w którym nasz obowiązek w sensie zbiorowym to zapewnienie opieki wszystkim, a nasz obowiązek w sensie indywidualnym to pokazanie im odpowiedzialności..

Znowu brzmi złowieszczo. Sformalizowanie relacji między lekarzem a pacjentem jest możliwe do osiągnięcia, ale pod warunkiem, że uszanuje się swobodę umowy, a pacjent zapłaci z własnej kieszeni. Żaden z tych warunków nie zostanie utrzymany w sytuacji kiedy rząd ściąga podatki z pacjentów i zatrudnia lekarzy. Co można zatem zrobić?

Jak stanowi dokument nie tylko mogłoby owo nowe porozumienie [odpowiedzialność w zamian za „prawa”] wyznaczyć jasne standardy opieki, którą pacjent spodziewa się otrzymać, ale również przypominałoby pacjentowi o dwustronnej naturze jego relacji z lekarzem… Umowy mogłyby być wzajemnie zawierane, by pomóc ludziom ograniczyć lub rzucić palenie, zrzucić nadwagę, zaproponować więcej ćwiczeń, czy zaproponować bardziej odżywczą dietę. Umowa ta (…) mogłaby (…) zobowiązywać pacjenta do przestrzegania swojego obowiązku względem opieki zdrowotnej, nadając jej podstawy prawne.

Autorzy pospiesznie dodają, że umowa ta nie byłaby „prawnie wiążąca”, [raczej] przyjęłaby formę obopólnego oświadczenia „wspólnego celu”. Ideą tego nie jest wykluczenie pacjentów z grona biorców opieki zdrowotnej lecz przypomnienie im o potrzebie korzystania z tej – darmowej, aczkolwiek ograniczonej usługi – w sposób rozsądny (wytłuszczenie: autor). Termin „podstawy prawne” rozzłościł mnie. Co stałoby się, gdyby pacjent z nadwagą nie zastosował się do wskazówek lekarza, by schudnąć, lub palacz odmówił rzucenia papierosów? Dziś magnaci Partii Pracy twierdzą, że tym krnąbrnym pacjentom nie odmówiłoby się prawa do opieki zdrowotnej. Ale co jutro, gdy pacjenci ci nie wykazując odpowiedniego poczucia odpowiedzialności nadwerężyliby budżet Narodowego Systemu Opieki Zdrowotnej?

Nie w tym rzecz.

Według gazety „The Guardian”, w Anglii propozycja nie spotyka się z ogólną aprobatą. Claire Rayner, prezes Zrzeszenia Pacjentów (Patients Association), potępiła go i określiła jako oparty na ucisku, nieprzyzwoity… podły dokument klasy średniej. (…) Powiedziała, że plan ten dawał do zrozumienia, że to ludzi należy winić za ich zły stan zdrowia i sugerował, że będą musieli płacić więcej bowiem sprowadzili na siebie chorobę.

Gazeta cytuje również Geof’a Rayner’a (prawdopodobnie spokrewniony z Claire Rayner), prezesa brytyjskiego Public Health Association, który stwierdził: Musimy odejść od indywidualizowania słabego stanu zdrowia. Nie tłumaczy się wzrostu chorych na cukrzycę indywidualnym wyborem stylu życia.

Oczywiście nie jest to całkiem słuszne. Zachowanie ludzkie może sprowadzać chorobę. Jednak jeśli społeczeństwo nie jest wolne, nie ponosi całkowitych konsekwencji swoich czynów. Wolność uczy odpowiedzialności.

Lider Partii Konserwatywnej Dr Liam Fox, który pełni służbę ministra zdrowia w gabinecie cieni powiedział: Jest to dalsza ingerencja rządu w to, jak profesjonaliści ds. zdrowia powinni leczyć pacjentów. On również nie dostrzegał sedna problemu.

Nikt z zacytowanych w „The Guardian” osób nie powiedział tego, co Najwyższy Sąd Stanów Zjednoczonych w sprawie Wickard kontra Filburn w 1941 roku: Jest to zaledwie brak właściwej procedury prawnej, aby Rząd mógł regulować tym, co dotuje. Innymi słowy mówiąc, jeśli rząd świadczy usługę ma automatycznie prawo ustanawiania warunków.

Ponieważ usługi medyczne nie znajdują się w naturze, ale są produktem wysiłku ludzkiego, nie może istnieć do nich żadne prawo, moralne czy egzystencjonalne. Prawo do „opieki medycznej” jest zaledwie retoryczną przykrywką, by rząd miał władzę kontrolować te usługi. Rząd może nałożyć podatek na każdego, aby świadczyć „darmowe” usługi jednak prawo działania ludzkiego będzie ciągle żywe, więc nikt nie powinien się dziwić kiedy państwo zażąda w zamian pewnych zachowań. Z pewnością stanie się tak, ponieważ na „darmowe” usługi jest zbyt duży popyt, a ludzie muszą czekać rok lub więcej na operację serca.

My po tej stronie Atlantyku nie powinniśmy czuć wyższości patrząc na to, co dzieje się w Brytanii, bowiem zmierzamy tą samą drogą ku przepaści. Kto pośród głównych polityków i ekspertów stanie po stronie prawdziwej wolnorynkowej służby zdrowia i oszczędności rządowych? Przypomina mi się dedykacja F. A. Hayek’a w Drodze do zniewolenia: „Socjalistom wszystkich partii”. To, co uchodzi za wolnorynkowe myślenie medyczne w kręgach establishmentu, jest zaledwie rządową manipulacją nominalnie prywatnych usługodawców – innymi słowy faszyzmem. Nie zapominajmy, że faszyzm był tylko formą socjalizmu.

Sheldon Richman

Artykuł pochodzi z pierwszej dekady XX wieku.

Poprzedni artykułMałe i średnie polskie przedsiębiorstwa są w Polsce dyskryminowane
Następny artykułDr Rafał Wójcikowski – kolejny stracony przez Polskę talent
Sheldon Richman - pracownik naukowy w The Independent Institute. Przez 15 lat był redaktorem The Freeman, wydawanym przez Fundację Edukacji Ekonomicznej (FEE). Były wiceprezes Fundacji Przyszłość Wolności (FFF).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj