Gęstość zaludnienia a dobrobyt

Nie myślcie, że bogactwo krajów rozwiniętych pojawia się kosztem krajów mniej rozwiniętych. Badania empiryczne pokazują, że najuboższe regiony na kuli ziemskiej to te, które nie posiadają znaczących kontaktów ze społeczeństwami o silnie rozwiniętych gospodarkach. Im silniejszy jest kontakt ubogiego narodu z bogatym społeczeństwem, tym on sam staje się bogatszy

foto. pixabay.com
PAFERE WIDEO

„Paradoksalnie narodziny dziecka są odnotowywane jako zmniejszenie dochodu narodowego na głowę, podczas gdy narodziny zwierzęcia hodowlanego zwiększają go.” – Peter Bauer (1991)

Każdy mijający rok uświadamia mi jak zadziwiająca jest zdolność człowieka do niedostrzegania tego co oczywiste. Nie mam tu na myśli tych aspektów rzeczywistości, które można pojąć jedynie po specjalistycznym przeszkoleniu. Przykładowo – profesjonalny ekonomista wie, że elastyczność krzywej popytu nie jest równoznaczna z jego spadkiem. Nie myślę również o tych aspektach rzeczywistości, które są znane z doświadczenia np. to, że francuskie Chardonnay smakuje zupełnie inaczej niż kalifornijskie.

Odnoszę się tutaj do tych aspektów rzeczywistości, które są uwypuklone, przytłaczające i po prostu w zasięgu wzroku każdego człowieka. Mimo to wielu ludzi żyje w nieświadomości istnienia tej rzeczywistości.

Moim głównym przykładem jest utarty i powszechny pogląd, że ludzie są wrogami materialnego dobrobytu. Gazety, magazyny i przypadkowi rozmówcy ciągle wygłaszają opinię (jakby było to tak ewidentne jak siła grawitacji), że liczna, ciągle rosnąca populacja na ziemi oznacza powszechne ubóstwo i nieszczęście. Rozmaite fundacje, włączając najbogatszą na świecie Bill and Melinda Gates Foundation, poświęcają miliardy dolarów na akcje na rzecz kontroli populacji.

Organizacja o nazwie Population Connection (kiedyś pod nazwą Zerowy Wzrost Populacji), główny rzecznik polityki mającej na celu ograniczenie wzrostu populacji, pisze na swojej stronie: „Chcemy by ludzie wszędzie przyłączyli się do nas, abyśmy razem mogli uczynić świat lepszym, bezpieczniejszym i mniej zatłoczonym.” Członek Izby Reprezentantów Carolyn Maloney z Nowego Jorku mówi, że spowolnienie wzrostu populacji jest niezbędne jeśli chcemy „zapobiec klęsce głodu i zachować światowe zasoby”.

Nie istnieje jednak żaden dowód na to, by zaakceptować pogląd o rzekomych zagrożeniach mających wynikać ze wzrostu populacji. W gruncie rzeczy wszystkie dowody, a większość z nich widoczna dla każdego, wskazują na to, że więcej ludzi oznacza więcej dobrobytu dla wszystkich.

Prawdopodobnie najbogatszym miejscem na ziemi, liczącym 23 mile kwadratowe powierzchni, jest Manhattan. Jest to również punkt na ziemi charakteryzujący się jedną z największych w świecie gęstości zaludnienia, gdzie średnio na każdej mili kwadratowej zamieszkuje 67 tys. ludzi. Ponad 1.54 miliona ludzi mieszka na całym Manhattanie, 2 miliony 120 tys. pracuje tam, oprócz tego co rok na wyspę przybywają miliony turystów.

Według popularnego obecnie poglądu, jakoby przeludnienie miało niekorzystnie wpływać na poziom życia, mieszkańcy Manhattanu powinni się znaleźć pośród najuboższych narodów świata. Tymczasem mimo tego, że Manhattan nie posiada lasów, farm, pastwisk, łowisk czy kopalń, dochód na głowę jest niebotyczny i wynosi 73 tys. dolarów.

Porównajmy Manhattan z liczącym 46.907 mil kwadratowych powierzchni stanem Mississippi. Stan ten szczyci się dużym areałem żyznej ziemi, niezliczoną ilością jezior i rzek oraz gęstymi lasami. Mississipi ma również szczęście (jeśli weźmiemy pod uwagę ów „popularny pogląd”) posiadać 1/1000 gęstości zaludnienia Manhattanu (61 mieszkańców na milę kw.). Zgodnie z „popularnym poglądem” mieszkańcy Mississippi powinni być bardziej zamożni niż Manhattańczycy. Jednak są oni o wiele bardziej ubodzy. Na głowę mieszkańca Mississippi przypada mniej niż 16 tys. dolarów, co stanowi zaledwie 22% dochodu mieszkańca Manhattanu.

Również zgodnie z tym samym „popularnym poglądem”, Rosja powinna znajdować się wśród najbogatszych krajów na ziemi. Posiada rozległe tereny leśne, bogate złoża mineralne, ogromną ilość wód brzegowych i wewnętrznych, liczne grunty rolne, zaś jej gęstość zaludnienia stanowi 1/3 gęstości zaludnienia Mississippi: 22 osoby na milę kwadratową. Natomiast dochód na głowę w Rosji to mierne 7.700 dolarów. Manhattan jest bogatszy od Mississippi a Mississippi o wiele bogatszy od Rosji.

Oto dwa dodatkowe przykłady. Na każdej mili kw. Hongkongu zamieszkuje średnio 15.966 osób; dochód na głowę w tym rejonie znajduje się pośród najwyższych w świecie – 24.506 dolarów. Skrajnym kontrastem jest słabo zaludniona Etiopia – średnio 157 osób na milę kw., gdzie dochód na głowę jest najniższy w świecie i wynosi 600 dolarów.

Czy bogactwo jest przyczyną ubóstwa?

Nie myślcie, że bogactwo krajów rozwiniętych pojawia się kosztem krajów mniej rozwiniętych. Badania empiryczne pokazują, że najuboższe regiony na kuli ziemskiej to te, które nie posiadają znaczących kontaktów ze społeczeństwami o silnie rozwiniętych gospodarkach. Im silniejszy jest kontakt ubogiego narodu z bogatym społeczeństwem, tym on sam staje się bogatszy.
Duża gęstość zaludnienia nie jest oczywiście przyczyną ubóstwa; niska z pewnością nie skutkuje dobrobytem. Oczywiste dowody na to napotykamy wokół nas. Mimo to dominujący pogląd podzielany przez wielu ludzi – włączając głównych urzędników państwowych, ONZ, środowiska akademickie i fundacje – głosi, że większa gęstość zaludnienia pociąga za sobą obniżenie dobrobytu materialnego dla przeciętnego człowieka.

Dlaczego? Przecież nie jest to przypadek tego typu, gdy materiał dowodowy jest dwuznaczny, skomplikowany czy niewystarczający.

Jednym z powodów ciągłej nieświadomości oczywistego faktu, iż dobrobytowi nie zagraża gęstość zaludnienia jest niemożność uznania poglądu, że to ludzki umysł jest najwyższym zasobem.

Bogactwo nie jest wytwarzane w sposób automatyczny przez naturę a następnie „rozdawane” w celach konsumpcyjnych biernym narodom. Bogactwo, całe bogactwo, każda jego część wymaga do wytworzenia go aktywnego i racjonalnego zaangażowania ludzkiego. Bez kreatywnych umysłów ludzkich i wysiłku nie istniałoby żadne bogactwo. Nawet najżyźniejsza ziemia nie dałaby plonów; rzeki i oceany nie dawałyby ryb; lasy nie dostarczałyby tarcicy czy zwierzyny łownej. Ani minerały, ani substancje chemiczne, ani tkaniny, ani schronienie, ani papier, ani stal, ani leki, ani wino, ani nic nie istniałoby bez ludzkiej kreatywności, wysiłku i pokojowej współpracy.

Oczywiste zatem jest, że bardziej kreatywne istoty ludzkie wytwarzają więcej dobrobytu. Jak ciągle przypominają nam wszyscy wielcy ekonomiści – Adam Smith, F.A. Hayek, Peter Bauer, Julian Simon i Vernon Smith – ludzie są znacznie bardziej kreatywni i produktywni, gdy nie przeszkadza im się w prowadzeniu negocjacji i wzajemnej wymiany.

Dlatego miejsca takie jak Nowy Jork i Hongkong są bogate gdyż są gęsto zaludnione wolnymi ludźmi. Miejsca takie jak Etiopia i Rosja są biedne ponieważ mają niewiele wolnych umysłów ludzkich. Żaden inny fakt nie jest bardziej pewny i oczywisty.

Donald Boudreaux

(Donald Boudreaux pracuje na wydziale ekonomii George Mason University oraz jest byłym prezesem FEE. Tekst publikujemy za zgodą Autora).

Poprzedni artykułJak ludzkie obyczaje ulegają deprawacji
Następny artykułJak liberałowie zatracili pamięć o Gandhim
Donald Joseph Boudreaux (ur. 1958) - amerykański libertariański ekonomista; autor, profesorem i współ-dyrektorem Programu Amerykańskiej Gospodarki i Globalizacji w Centrum Mercatus na George Mason University.

1 KOMENTARZ

  1. To proszę odciąć Manhattan od żywności dostarczanej z innych części świata i wtedy będzie widać jaki sens ma korelowanie gęstości zaludnienia z dobrobytem… Poza tym ta zależność jest odwrotna – dobrobyt nie powstaje tam, gdzie jest wysoka gęstość zaludnienia, ale ludzie przenoszą się tam, gdzie można więcej zarobić…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj