„Dziel i rządź” – starożytna maksyma stosowana przez Rzymian, ale i wszystkich innych władców, lubujących się w rządzeniu poprzez nadawanie przywilejów jednym kosztem drugich, nie jest obca także rządom III RP. To chyba najlepsza emanacja tak zwanego kolesiostwa w polityce. Ale i zyskiwania sobie przez rządzących przychylności w środowiskach dotąd krytycznych. Nie wszyscy oczywiście o takie przywileje do władzy się zwracają (fundacja PAFERE dla przykładu – nie korzystała i nie korzysta z rządowych dotacji), jednak chętnych nie brakuje.
Tygodnik „Najwyższy Czas!”, w ostatnim numerze, przyjrzał się finansowaniu tzw. organizacji pozarządowych (NGO). Okazuje się, że preferowane są te, które są powiązane z władzą personalnie, a „karane” brakiem rządowego wsparcia są natomiast te, które – w mniej lub bardziej otwarty sposób – pozwalają sobie na krytykę PiS-owskiej władzy. Na wsparcie mogą zatem liczyć organizacje personalnie powiązane z PiS (w Fundacji Polska Wielki Projekt zasiada 26 osób z kręgu PiS, w tym sam wicepremier prof. Piotr Gliński) czy z Kancelarią Prezydenta Dudy. Można by wręcz odnieść wrażenie, że niektóre organizacje „pozarządowe” powstają po to tylko, by wycisnąć rządową dotację. Przykładowo w ramach Programu Rozwoju Organizacji Obywatelskich rządowe dotacje otrzymały 42 organizacje, z czego 10 z nich w dniu ogłoszenia konkursu działało zaledwie kilka miesięcy, a jedną zarejestrowano już po ogłoszeniu naboru. Znamienne, że władze tych organizacji są personalnie powiązane z PiS. Kolesiostwo, kumoterstwo, korupcja… Chyba wszystkiego po trochu…
„Każda władza dysponuje pieniędzmi publicznymi i powinna je wydawać w sposób służący dobru wspólnemu wszystkich obywateli. Niestety dość często politycy dysponują powierzonym im budżetem w taki sposób, aby wspierać finansowo swoje zaplecze polityczne, które odwdzięczy się poparciem w wyborach. W rezultacie tego procederu pieniądze publiczne, które należą do wszystkich obywateli, trafiają głównie do wybranych >>pieszczochów<< aktualnej władzy” – mówi ekonomista Marcin Janowski, współpracownik Polsko-Amerykańskiej Fundacji Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego, którego wypowiedź przytacza „NCz!”.
Ale nie tylko Fundacja PAFERE nie korzysta z pieniędzy podatników. Podobnie postępuje także Instytut Ludwiga von Misesa. Członek Zarządu ILvM, Mateusz Benedyk, tak tłumaczy „NCz!” tę kwestię: „W 2013 roku dołączyłem do zarządu Instytutu i od tego czasu nie staraliśmy się o żadne publiczne dotacje. Wyraźnie wskazujemy na ekonomiczną i moralną wyższość dobrowolnych transakcji względem przymusowego finansowania przez państwo i chcemy, by nasze działania pozostawały spójne z tym, co mówimy. Dzięki temu jesteśmy niezależni od przychylności kolejnych władz i nie musimy się oglądać na to, jak rządzący będą odbierać np. krytykę ich działań z naszej strony. Taki model zmusza nas także do ciągłych prób poprawy w sprawności działania i szukania nowych pomysłów na to, jak przekonać ludzi, że kluczem do wolności jest wygranie wojny na idee, w której coraz śmielej zajmujemy kolejne linie umocnień”.
Od rządowych dotacji stroni także Stowarzyszenie Libertariańskie, które – jak czytamy w „NCz!” – „mocno trzyma się zasady krytykowania systemu podatkowo-rozdawniczego. Traktuje go jako niemoralną, ale zalegalizowaną formę grabieży środków osobistych”. Przemysław Hankus, prezes SL mówi: „Cenimy wolność i dlatego uważamy, że relacje międzyludzkie powinny opierać się na dobrowolnych umowach, a nie na przymusie. Podatki to nic innego, jak przymusowe odbieranie czyjejś własności. Stowarzyszenie nie chce nawet pośrednio uczestniczyć w tym procederze. Stoimy na stanowisku, że organizacje pozarządowe – niejako z definicji – powinny utrzymywać się ze środków przekazywanych im przez darczyńców, a nie przez państwo i jego instytucje. Nie jesteśmy hipokrytami — krytykujemy instytucję państwa i choćby z tego powodu nie zamierzamy zwracać się do państwa z prośbą o pomoc finansową”.
Innym dotacje nie przeszkadzają. Nawet takie ruchy jak np. Stowarzyszenie „KOLIBER”, zawsze kojarzone z wolnościową prawicą, zmieniło swoje stanowisko co do „brania” dotacji od państwa i od jakiegoś czasu nie ma oporów, by o takie dotacje występować.
„NCz!” podaje przykład Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, agencji utworzonej w 2017 roku z inicjatywy wicepremiera Piotra Glińskiego, przewodniczącego Komitetu do spraw Pożytku Publicznego, mającej na celu wspierania organizacji pozarządowych. Ale są inne. „PiS potworzył także inne podmioty do rozdawania pieniędzy publicznych. W 2016 roku 17 dużych spółek z udziałem Skarbu Państwa powołało do życia Polską Fundację Narodową. Do 2026 roku ma ona otrzymać łącznie ponad 633 mln złotych. Jednak w kwietniu br. w związku z prowadzoną kontrolą NIK ujawniła fakty uzasadniające podejrzenie popełnienia przestępstwa przez zarząd Polskiej Fundacji Narodowej. Chodzi o to, że mimo upływu kolejnych wyznaczanych terminów zarząd fundacji nie zapewnił inspektorom NIK dostępu do dokumentów umożliwiających przeprowadzenie czynności kontrolnych w założonym zakresie. Z kolei w tym roku z inicjatywy premiera Mateusza Morawieckiego powołano Fundusz Patriotyczny, którego 30-milionowy budżet ma wspierać organizacje zaangażowane w kultywowanie pamięci narodowej” – pisze „NCz!”.
Czy jest jakiś sposób na to, by skończyć z systemem – tak naprawdę – marnotrawienia pieniędzy Polaków? „Mimo pięknych haseł i oficjalnych zapewnień ze strony rządu z praktyki wychodzi całkiem odmienny obraz wspierania przez państwo organizacji pozarządowych. Wydaje się, że coraz większe fundusze publiczne na NGO-sy mają na celu spowodowanie wychwalania działań władz i pomoc PiS w wygraniu kolejnych wyborów. Tak samo jak propozycje społeczne Nowego Polskiego Ładu dla artystów. Jednak nie łudźmy się, że za innej władzy byłoby inaczej. Dlatego – aby nie było tych kontrowersji – jedynym rozwiązaniem jest rezygnacja z podatkowego finansowania, tak jak robi to Instytut Misesa czy Stowarzyszenie Libertariańskie, a z drugiej strony – likwidacja funduszy dla NGO-sów i samych agencji rządowych, które zajmują się ich rozdysponowywaniem” – podsumowuje tygodnik „NCz!”.