PAHOMAS

Kim był Pan Marek Bernaciak? Szefem który postanowił, że nie będzie zarządzał ludźmi. Prowadząc przy tym firmę technologiczną, zatrudniającą 30 osób. Taka sytuacja daje ogromną pokusę codziennego dyrygowania wszystkimi podwładnymi. Wszak łatwo dojść do wniosku głoszącego „JA im powiem co mają robić!” Zamiast tego przyjął, że będzie zarządzał wyłącznie zasadami.

PAFERE WIDEO

Czy zastanawiałeś się kiedyś dlaczego niektóre, z pozoru niemożliwe projekty, dochodzą do skutku i osiągają swój cel? Wprawiają w osłupienie, podziw i budzą refleksje typu „też bym tak chciał”. W tym samym czasie inne, wydawałoby się proste zadania, nie mogą zostać zrealizowane. Zostawiają po sobie pomniki w postaci rumowisk, stert śmieci, często zmarnowanego czasu i zgorzknienia uczestników.

Jest rok 1962. Połowa Europy znajduje się pod rządami ustroju opierającego się na dwóch zasadach: marnotrawstwo oraz przemoc. Wydaje się, że zmiana na lepsze jest niemożliwa. Wszyscy są szczerze przekonani, że całe życie będą zmagać się z piekielnym systemem.

Po parku w Krotoszynie wraz ze swoim tatą przechadza się siedmioletni chłopiec, Marek Bernaciak. Nie będąc świadomy wyzwań, jakie będzie podejmował przez całe życie, radośnie opowiada:

– Teraz pójdę do szkoły, a jak skończę szkołę, to już będę wszystko wiedział.

Tato z odrobiną politowania odpowiada informacją prawdziwą:

– Synku, uczyć to ty się będziesz musiał przez całe życie.

Zrobiło to na chłopcu piorunujące wrażenie. Później opowiadał, że to nawet nie był kubeł zimnej wody. To było ogrmne wiadro ciężkich kamieni, zrzucone na głowę dziecka.

Przeskoczmy do roku 1996. Firma Google jeszcze nie istnieje. Jedyną usługą, którą w praktyce gwarantował w tamtym czasie największy polski przewoźnik, PKP, był smród. Jedyną rzeczą, jaką gwarantował narodowy operator telefonów, były wysokie ceny. Dopiero powstawały sieci telefonii komórkowej Era oraz Plus. W Polsce nikt nawet nie myśli o autostradach. Na kiepskich drogach królują Maluchy i Polonezy.

Dwóch przedstawicieli handlowych spędza czas wpatrując się w przednią szybę samochodu, którym przemierzają długość i szerokość Polski. Jeden to Amerykanin, George, spełniający rolę mentora. Drugi to Marek Bernaciak, inżynier, który usiłuje nauczyć się trudnej sztuki sprzedawania drogich maszyn. George zapytany o słowo „Performance”, tak często spotykane w materiałach reklamowych, odpowiada:

– Wyobraź sobie, że umawiamy się, że jutro rano spotykamy się na Błoniach o ósmej i wyruszamy na wojnę. Więc jeśli rano dokładnie o ósmej zjawiasz się w mundurze, butach wojskowych, z giwerą i kilkoma magazynkami, masz chlebak pełen granatów i hełm oczywiście, to znaczy, że ty „perform”. Jeśli zjawiasz się o dwunastej, w szortach i koszuli w kwiaty, bez broni i granatów, i zadajesz pytanie „Co z tą wojną?” – to ty nie „perform”.

Po kilku kolejnych latach w spokojnej restauracji zasiadła grupa przedstawicieli handlowych. Był ktoś z Francji, Chin, Korei, Japonii oraz Polski. Ten z Polski, Marek Bernaciak, był bardzo ambitny, chciał zarobić pieniądze na zbudowanie firmy z prawdziwego zdarzenia. Ten z Japonii był doświadczony – udało mu się sprzedać kilkanaście drogich maszyn na rynku pełnym tańszej konkurencji. Na pytanie jak to zrobił odpowiedział, że główną przewagą maszyn, które sprzedawał jest PAHOMAS. Przy stole zapanowała konsternacja. Nikt wcześniej nie słyszał takiego sformułowania. Po dwudziestu minutach, które panowie spędzili na delektowaniu się napojami, tudzież rozważaniu swoich zdolności językowych, Koreańczyk wypalił:

– Chodzi ci o „performance”?

– Tak, tak! – Rozpromienił się Japończyk – chodzi o „Pahomas”!

Pahomas to słowo – zasada, które przyświecało Panu Markowi aż do śmierci. Wszystko co robił musiało być Pahomas, wszyscy jego pracownicy muszą podzielać to przeświadczenie. Chodzi o to, aby postawić się w sytuacji, w której wszystkie projekty są dowożone i zostawiają poczucie satysfakcji u wszystkich kooperantów (jak sam tłumaczył, często jest ich więcej, niż nam się wydaje).

Kim był Pan Marek Bernaciak?

Szefem który postanowił, że nie będzie zarządzał ludźmi. Prowadząc przy tym firmę technologiczną, zatrudniającą 30 osób. Taka sytuacja daje ogromną pokusę codziennego dyrygowania wszystkimi podwładnymi. Wszak łatwo dojść do wniosku głoszącego „JA im powiem co mają robić!” Zamiast tego przyjął, że będzie zarządzał wyłącznie zasadami. Zasadami, które aktywnie tworzył cały zespół współpracujący z Panem Markiem.

Gdy jego żona, Pani Agnieszka Bernaciak, dołączyła do męża w rodzinnej firmie, wpadła w przerażenie. Jej mąż nie wiedział, gdzie są jego pracownicy, ani co robią. Wiedział natomiast, jakie reguły rządzą decyzjami podejmowanymi przez jego pracowników. Rezultat? Zbudowanie firmy, która osiągnęła status polskiego lidera w branży aplikowania płynów montażowych. Poradziła sobie z nieuczciwymi kontrahentami, oszczerstwami oraz zatorami płatniczymi. I nadal rośnie!

Wszystko w imię najciekawszego założenia, jakie można usłyszeć od biznesmena. Brzmi ono: „Gramy w grę nieskończoną!” W grach skończonych wszyscy starają się o wygranie jakiegoś trofeum: zdobyta sprzedaż, szczęśliwie zakończony projekt, medal sportowy. Dla odmiany stawką w grach nieskończonych jest utrzymanie się w grze. Biznes, który gra w coś takiego, może przegrać większość kontraktów danego roku, ale nie może zniknąć!

Pan Marek był również człowiekiem-książką, jak sam o sobie lubił mawiać. Słowa usłyszane od taty w dzieciństwie znalazły swoje odbicie w rzeczywistości. Gdy złożyłem wizytę w jego biurze, pierwszą rzeczą, która zwróciła moją uwagę były książki leżące wokół raczej skromnego stanowiska pracy. Lubił również opowiadać o rzeczach, których nauczył się z przeczytanych pozycji. Czasem dzieł istniejących w pojedynczych egzemplarzach.

Jeżeli spotkał na swojej drodze kogoś opowiadającego o zarządzaniu biznesem (jego ulubiona dziedzina wiedzy), natychmiast wdawał się w długie i zażarte dyskusje. A miał o czym dyskutować, bo do zasad rządzących swoją firmą dochodził przez długie lata. Metodą prób, błędów i cierpliwego studiowania najróżniejszych autorów. Z czasem łagodniał w swoich rozważaniach i widział więcej. Jego rozmyślania ewaluowały. Okazywał więcej zrozumienia dla człowieka, jednocześnie stawał się twardszy dla nieprawości. Część swoich przemyśleń zdołał umieścić na blogu: https://www.marekbernaciak.pl/

Nawrócił się w wieku 22 lat na, jak sam to określał, ortodoksyjny katolicyzm. Często powtarzał, że większość ludzi mieniących się katolikami została skażona socjalizmem. I nie był daleki od prawdy. Jak bowiem rozumieć sytuację, w której naród wyznający oficjalnie zasady plynące z Dekalogu wybiera sobie za reprezentację ludzi publicznie głoszących i praktykujących kradzież pod groźbą przemocy?

W wielu swoich wykładach powtarzał, że emerytura jest grzechem. I jeśli spojrzeć na konstrukcję dzisiejszego systemu emerytalnego, to miał całkowitą rację. Wszak to ludzie produktywni są co miesiąc rabowani na rzecz tych, którzy już zaznają przyjemności pobierania, mniejszych lub większych, poborów z ZUS. Osobiście zgadzam się również z drugim dowodem, na jakim opiera się to twierdzenie. Wszak ludzie mający najdłuższy staż pracy i wiedzę na jej temat, są wysyłani na śmierć z nicnierobienia. A jak wiemy z przypowieści o talentach, zakopywanie wartości stanowi poważne przewinienie. Dużo lepiej byłoby awansować najbardziej doświadczonych do roli mentorów i mistrzów, co część biznesów od pewnego czasu próbuje realizować.

Pan Marek odszedł 18 kwietnia 2021 roku, zgodnie ze swoimi słowani nie zaznawszy emerytury, pracując do ostatnich dni. Zostawiając nam przeświadczenie, że jeszcze nie zdążył podzielić się z nami wszystkim, co miał do powiedzenia. Gdy usłyszałem wiadomość o jego śmierci, poczułem że ktoś odebrał mi przyjaciela. Takiego przyjaciela, którego godzinami słuchałem i nie miałem dosyć. Cały zespół PAFERE przyjął tą informację z niedowierzaniem i poruszeniem. Została po nim spuścizna wykraczająca daleko poza firmę i rodzinę Bernaciak. Spuścizna wykładów i własnych działań, które są wyzwaniem rzuconym każdemu przedsiębiorczemu człowiekowi.

Artur Pranga

Poprzedni artykułUrzędnik to funkcjonariusz, a nie bliźni
Następny artykułWydatki publiczne nie pobudzają gospodarki, jak chcieliby tego Biden i inni
Autor jest prowadzącym podcastu Biznestata.com – audycji internetowych dla ludzi, którzy myślą o swoim biznesie w kategoriach kilkunastu pokoleń. Inżynier mechanik o szerokim doświadczeniu w firmach produkcyjnych (Polska, Hiszpania, Wielka Brytania), grafik komputerowy (wizualizacje i animacje 3D), twórca materiałów reklamowych i graficznych, takich jak: fotografia, video, tworzenie i prowadzenie stron internetowych, ulotki, plakaty, mapy topograficzne instruktor survivalu. Wraz z Jakubem Doroszem współtwórca marki oraz szkoły przetrwania Universal Survival. Fotograf i kamerzysta wypraw: • w góry Ałtaju (Rosja, 2014), • na pustynię Kyzył-Kum (Kazachstan, 2015), • do północnej Laponii (Finlandia, 2016), • do obwodu Magadan (Rosja, 2017, tutaj jako fotograf)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj