Chińscy komuniści z nazwy, a kapitaliści z portfela, właśnie ogłosili swój nowy cel: wyprowadzić kraj na pozycje najsilniejszej gospodarki na świecie, nowoczesnej i innowacyjnej, a przy tym pozbawionej zagłębi biedy.
To ma być kolejny skok, tym razem także technologiczny. Ma być zbudowana „cywilizacja ekologiczna”, oparta na „zielonej transformacji”, która docelowo, do roku 2035, ma przynieść podwojenie obecnego PKB (obecnie rzędu 100 bln juanów; czyli ok. 15 bln dolarów) oraz dochodów per capita (obecnie ok. 10 tys. dolarów).
Przeprowadzone w dniach 26-29 października obrady Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Chin (KPCh) potwierdziły wcześniejsze ustalenia 25-osobowego Biura Politycznego partii oraz ekspertów skupionych wokół Xi Jinpinga z posiedzenia 20 sierpnia 2020 r.
Podano przy okazji, jednak bez podawania dokładnej daty, ze względu na trwający nadal kryzys pandemii (i brak szczepionki) oraz „strategiczne powstrzymywanie” ze strony czynników zewnętrznych (czytaj: USA), że „w nieodległym czasie” Chiny wyjdą na pozycję gospodarki numer jeden na świecie także w sensie nominalnym. Albowiem już od pięciu lat mają tę pozycję, licząc według parytetu siły nabywczej – i szybko powiększają dystans dzielący je od dotychczasowego lidera, USA, borykającego się o wiele bardziej ze skutkami pandemii.
Udana trzynastka
Obrady otworzył wszechmocny teraz lider Chin, Xi Jinping, dokonując oceny i analizy mijającej 13 pięciolatki (2015-20). Wskazał na „niebywałe sukcesy”, akcentując przede wszystkim osiągnięcia w sferze inwestycji infrastrukturalnych, postępu naukowo-technicznego oraz bezpardonowej walki z biedą.
W tej ostatniej dziedzinie podano, że na koniec 2019 r. liczba osób żyjących poniżej minimum socjalnego ograniczyła się do sumy 5,51 mln, podczas gdy w roku 2012 było ich jeszcze 98,99 mln. Natomiast w połowie roku przyszłego, gdy Chiny sięgną po status „społeczeństwa umiarkowanego dobrobytu”, nie ma już ich być wcale, co wiąże się z nowym pojmowaniem socjalizmu w chińskim wydaniu.
Na proces wyciągania szerokich warstw społecznych z biedy nakładają się dwa mechanizmy: szybka budowa klasy średniej (szacowanej teraz w tamtejszych dokumentach partyjnych na 400 mln osób) oraz jeszcze szybszy proces urbanizacji, który właśnie przekroczył 60 proc. a za dekadę ma sięgnąć 70 proc., podczas gdy u progu reform wynosił tylko 18 proc.
To są procesy długotrwałe i wykraczające poza ramy jednej czy drugiej pięciolatki. Natomiast jeśli chodzi o tę ostatnią, Xi Jinping wskazał, jako na najważniejsze, ukończenie wszystkich planowanych na pięć minionych lat 165 wielkich inwestycji, w tym oddanie do użytku lotniska Daxing między Pekinem a TianjinemOtwiera się w nowym oknie (koszt szacunkowy: 63 mld dolarów). Ma być ono częścią już budowanego wielkiego inteligentnego miasta (smart city) Xiongan, opartego na zielonych technologiach oraz alternatywnych źródłach energii i najnowocześniejszych technologiach, z wykorzystaniem sztucznej inteligencji oraz komunikacji 5G.
Drugie największe wyeksponowane przedsięwzięcie, to wielki liczący ponad 55 km długości most nad morzem, łączący Hongkong z Makau oraz Zhuhai, niegdyś, u progu reform, jedną z pierwszych czterech specjalnych stref gospodarczych.
Most ten z kolei jest zaczynem innego wielkiego mega projektu, czyli budowy w dorzeczu Rzeki Perłowej największego na globie megamiasta (do stu mln mieszkańców), łączącego dziewięć ośrodków miejskich tam istniejących. Zgodnie z założeniami tego projektu, Hongkong stanie się jedynie jedną z jego dzielnic, a sąsiadujący z nim bezpośrednio ShenzhenOtwiera się w nowym oknie, zbudowany praktycznie od zera po 1979 r., ma być bogatszy i nowocześniejszy.
Naturalnie, do tego dodano jeszcze sieć najdłuższych i najszybszych na świecie kolei – 38 tys. km takich, na których pociągi poruszają się z szybkością ponad 300 km/h, a eksperymentalny skład Fuxing jedzie z prędkością nawet 600 km/h) – ponadto najdłuższa na świecie sieć autostrad (już 155 tys. km), czy oddanie do użytku aż 241 nowych lotnisk.
Technologia, głupcze
Ponad 350 członków Komitetu Centralnego KPCh zasiadło jednak nie po to, by słuchać o sukcesach, lecz przede wszystkim wskazać kierunki na przyszłość. Przyjęło więc założenia nowej, 14 pięciolatki na lata 2021-25, a także drugiego już 15-letniego planu rozwoju nauki, techniki i technologii, na lata 2020-35, którego zwieńczeniem ma być nadanie Chinom tytułu społeczeństwa innowacyjnego, a więc takiego, które będzie budowane na kreatywności i pomysłach pochodzących z wnętrza kraju, a nie towarach sprowadzonych, ukradzionych czy zmontowanych na częściach pochodzących skądinąd.
Czy to możliwe? Zakłada się, że tak, bowiem Xi Jinping wyeksponował także kilka sukcesów na drodze rozwoju własnych technologii i innowacji. W tym kontekście wskazał na pierwszy chiński samolot pasażerki C919, naturalnie technologię 5G, wokół której tyle szumu w świecie, a nade wszystko uruchomienie własnego odpowiednika systemu nawigacji GPS, zwanego BeiDou. Ten ostatni w praktyce zamyka budowę alternatywnego wobec zachodniego czy amerykańskiego system internetu, gdyż Chińczycy mają swojego odpowiednika Facebooka (WeChat), Google (Baidou), Twittera (Weibo), itd.
Kwestia rozwoju nowych technologii jest obecnie szczególnie mocno eksponowana. Podano, że środki na badania i rozwój bezustannie rosną (obecnie to ok. 2,2 proc. PKB) i mają rosnąć nadal. Mają być budowane nie tylko nowe inteligentne miasta, obok „okrętu flagowego” w tej dziedzinie, czyli Xiongan, ale przede wszystkim ma być podporządkowany temu celowi cały system oświaty. Zapowiada się wprowadzenie w życie programu wychwytywania talentów na najwcześniejszym możliwym etapie, jak w Singapurze, a następnie prowadzenie ich indywidualnymi ścieżkami. Natomiast start-upy, których w Chinach jest coraz więcej, podobnie jak rodzime patenty i wynalazczość będą promowane.
Przy okazji tych obrad napisano wprost: „Chiny znajdują się na ścieżce wyprzedzenia Stanów Zjednoczonych Ameryki i zajęcia pozycji gospodarki numer jeden na świecie”. Państwo Środka ma również, co wiadomo ze statystyk, pozycję lidera w światowym handlu. A teraz stawia sobie cel – choć ze względu na pandemię i ogólną niepewność z nią związaną – bez wskazywania konkretnych dat (poza docelową: 2035), zgodnie z którym chcą być wielkim wyzwaniem dla świata zachodniego, w tym przede wszystkim USA, już nie tylko w gospodarce i handlu, ale także w najnowszych technologiach.
Trudne otoczenie
Czy to się uda? Niewątpliwie będzie trudniej niż kiedykolwiek przedtem. Amerykanie, a nawet państwa członkowskie Unii Europejskiej, wszyscy na Zachodzie wreszcie zrozumieli, jaka jest istota i ranga chińskich planów. Przecież nikt na świecie i w dziejach powszechnych nie oddawał pozycji lidera czy hegemona bez walki. Więc taką już widzimy, a pandemia oraz amerykańska kampania wyborów prezydenckich wyraźnie pokazały nam, iż do wcześniej zainicjowanej wojny handlowej, przecież tylko nieco zamrożonej, doszła wojna propagandowo-medialna (widoczna także w Polsce: patrz bezprecedensowa wymiana poglądów między ambasadorami obu państw w głównym nurcie naszych mediów), a także technologiczna (Huawei, 5G, już wcześniej ZTE).
Do tego dochodzą kontrowersje, mocno eksponowane w zachodnich mediach, związane z sytuacją w Xinjiangu, wokół Hongkongu po narzuceniu mu od 1 lipca wewnętrznego ustawodawstwa ChRL, a przede wszystkim wokół Tajwanu, gdzie nagromadzono znaczne arsenały i skupiono dużo wojsk i sprzętu.
Nic dziwnego, że tenże Xi Jinping (złośliwie zwany „przewodniczącym od wszystkiego”, bo tyle nagromadził stanowisk i władzy w jednym ręku) tuż przed wystąpieniem na plenum wygłosił inny ważki referat na specjalnej uroczystości z okazji 70-lecia wkroczenia chińskich ochotników do wojny koreańskiej (po 25 października 1950 r.), gdzie – jak wiadomo – walczyli oni z Amerykanami.
Teraz chiński przywódca odwoływał się do swojego poprzednika, Mao Zedonga, i cytował jego wypowiedzi, mówiące o „długotrwałej wojnie”. A już wcześniej, i to nie raz, nawoływał członków KPCh do Nowego Długiego Marszu, czyli zapisanego złotymi zgłoskami w dziejach – i propagandzie – KPCh okresu bezprzykładnego wysiłku, poświęcenia i walki.
Innymi słowy, chińscy komuniści mają przed sobą nowy Długi Marsz, którego zwieńczeniem (w październiku 2049 r., na stulecie ChRL) ma być „wielki renesans narodu chińskiego”. A nie będzie go, to oczywiste, jeśli po obu stronach Cieśniny Tajwańskiej istnieją nadal dwa podmioty z Chinami w nazwie: ChRL oraz Republika Chińska na Tajwanie. Dlatego dla władz w Pekinie „celem nadrzędnym” jest „zjednoczenie z Tajwanem”. Tyle tylko, że po takim, a nie innym potraktowaniu Hongkongu, zdecydowana większość mieszkańców wyspy planów kreślonych w Pekinie nie akceptuje i nie chce – czemu otwarcie daje wyraz.
Podwójny obrót
Kto wie, czy na samym szczycie ambitnych celów, przedstawionych w Pekinie, nie należałoby wskazać nowego modelu rozwojowego, zwanego „podwójnym obrotem” czy cyrkulacją. Na jego mocy Chiny kończą z dotychczasowym wzrostem ekstensywnym, czyli modelem działającym na zasadzie „wzrost nade wszystko” (i bez względu na koszty: społeczne, ekonomiczne, ekologiczne, itd.). Teraz ma być wzrost zrównoważony oraz przychylny środowisku naturalnemu, a nade wszystko oparty na kwitnącej klasie średniej i rynku wewnętrznym, które mają dać „pierwszy obieg”, podczas gdy globalizacja i rynki światowe mają być ważne, ale jednak uzupełniające („drugi obieg”).
Trwająca pandemia sprawiła, że tym razem żadnych wskaźników liczbowych nie podano, co było dotychczas zwyczajem. Nawet wzrost na zakończenie tego roku pozostaje niewiadomą. Mówi się o wzroście PKB rzędu 2-3 proc, ale jednak wzroście, a nie recesji, która grozi niemal całemu światu, a szczególnie – jak widzimy – USA i Europie, a więc ponownie, jak po 2008 r., świat zachodni znajduje się w tarapatach. Może więc być tak, że dojdzie do powtórnego przesunięcia siły, z Atlantyku na Pacyfik, podobnie jak poprzednio.
Dlatego ważne i ciekawe są nie tylko dokumenty chińskiego plenum (na razie znamy tylko zarysy i kierunki tych programów, szczegóły będą podane dopiero po przyszłorocznej sesji OZPL, chińskiego parlamentu, w marcu 2021 r.), ale też opinie chińskich ekspertów, ekonomistów i strategów. Ci natomiast podkreślają, że gospodarka chińska w stosunku do punktu wyjściowego przed reformami i transformacją z końca 1978 r. jest 16-krotnie większa. A co więcej, i co ważniejsze, w 2019 r. stanowiła 16,3 proc. całości gospodarki światowej, natomiast na koniec roku bieżącego, z racji recesji w USA i na Zachodzie, może przekroczyć 17 proc i na dodatek przekroczyć inny, istotny próg: 71 proc. PKB USA, czyli najwyższy, po jaki kiedykolwiek sięgnęła w największym rozkwicie Japonia (były ZSRR sięgał co najwyżej 40 proc. PKB USA).
Innymi słowy, podkreśla się, że Chiny są bezprecedensowym i największym wyzwaniem wobec dominacji USA. Takiego nigdy przedtem nie było. W Ameryce wreszcie sobie to uświadomiono, stąd zupełnie nowe podejście – nie tylko administracji Donalda Trumpa – do Chin, traktowanych jako strategiczny i systemowy rywal. Wchodzimy w okres boju o światową dominację, prestiż i prymat.
Można być przekonanym, że ostatnie obrady chińskich władz nastrojów w Waszyngtonie i amerykańskich ośrodkach władzy nie uspokoją. Podobnie jak obecne nawoływania do „strategicznej cierpliwości”. Realia są takie, że dwa największe organizmy gospodarcze na globie znalazły się już w zwarciu. Najnowsze chińskie plany i założenia też będą przyjmowane w USA i na Zachodzie jako kolejne wyzwania. Niestety, zamiast ogólnoludzkiej solidarności w walce z bezprecedensową pandemią o charakterze globalnym, mamy wizerunkowy i statusowy bój mocarzy. Trudne czasy przed nami – to pewne.
Bogdan Góralczyk