Niniejszy esej opublikowano pierwotnie na portalu The Public Discourse 14 sierpnia 2017 r.
Wygłoszone w lipcu 2017 r. w Warszawie przemówienie prezydenta Trumpa, w którym zdecydowanie broni on cywilizacji zachodniej, w sposób dobitny przypomina nam, że jednym z najbardziej problematycznych znaków naszych czasów jest nieustanny atak na samą ideę Zachodu. Widać to szczególnie wyraźnie na przykładzie niepohamowanego terroru stosowanego przez dżihadystów pragnących zmusić nas do uległości i poddaństwa.
Z drugiej strony naszą uwagę przykuwa też wcale niemała ilość prób rozmontowania kultury zachodniej od środka. Odbywa się to np. poprzez wypominanie realnego zła wyrządzonego przez przedstawicieli Zachodu, jakim była chociażby instytucja niewolnictwa, przy jednoczesnym ignorowaniu bądź umniejszaniu jego niezwykłych osiągnięć. Innym razem z kolei potępia się same fundamenty Zachodu jako z natury opresyjne brzemię dziedzictwa pozostawionego nam przez nieżyjących od dawna, białych mężczyzn reprezentujących logocentryczne spojrzenie na świat.
Jednym z następstw tych ataków jest to, iż skłaniają nas one do precyzyjniejszego określenia istoty kultury zachodniej. Jasne jest bowiem, że cywilizacja Okcydentu to nie tylko kwestia położenia geograficznego. Czyż ktokolwiek byłby skłonny sugerować, że położona na półkuli południowej Australia lub leżący na Bliskim Wschodzie Izrael nie są częścią Zachodu, ponieważ znajdują się poza Ameryką Północną i Europą?
Dlatego też nasze stanowisko będzie znacznie solidniej ugruntowane, jeżeli odwołamy się do szeregu osiągnięć, które określić można jako czysto zachodnie wytwory kultury. Wszak nikt nie nazwałby dzieł takich jak Reguła św. Benedykta, Wielka Karta Swobód, Dawid Michała Anioła, Msza Koronacyjna Mozarta, Gorgiasz Platona, Bogactwo narodów Adama Smitha, Corpus Iuris Civilis Justyniana, Monticello Jeffersona czy Król Ryszard III Shakespeare’a tworami kultury japońskiej, perskiej lub tybetańskiej. Ponadto czy ktokolwiek poważny mógłby zaprzeczać temu, że idee rządów prawa, państwa minimum oraz rozdziału między sferą religijną i świecką zostały sformułowane oraz w sposób najpełniejszy urzeczywistnione właśnie w społeczeństwach zachodnich, a nie np. w kulturze japońskiej czy arabskiej?
Dzieła te nie są jednak czymś samoistnym, gdyż mają charakter wtórny względem bardziej fundamentalnych czynników. Ich źródłem są bowiem pewne szczególne postawy filozoficzne i religijne, bez których Zachód, jaki znamy dziś, nie mógłby zaistnieć. Nie powinno nas zatem dziwić, jeżeli wskutek podkopania tych fundamentów stojąca na nich konstrukcja zacznie się chwiać.
Rozum jako źródło wolności i sprawiedliwości
Zapewne pierwszym elementem, jaki przychodzi nam na myśl, gdy zastanawiamy się nad pierwotnymi czynnikami kształtującymi kulturę Okcydentu, jest przywiązanie do rozumowej metody poszukiwania prawdy. Naturalnie rozum jako taki funkcjonuje we wszystkich społeczeństwach, wszak jest on jedną z cech definiujących człowieka. Jednak to właśnie w przypadku Zachodu nacisk kładziony na zdolność umysłu do pojmowania rzeczywistości – nie tylko w odniesieniu do potencjalnych i aktualnych faktów empirycznych, lecz także do prawd filozoficznych i religijnych – stał się nieodłącznym elementem kultury.
Wystarczy tu wspomnieć chociażby myśl Sokratesa, prawo rzymskie i jego skrupulatność w objaśnianiu rozmaitych relacji prawnych, czy podejmowane przez myślicieli oświeceniowych starania, by zastosować metodę naukową do poszczególnych problemów. Każdy z tych przypadków stanowił z jednej strony wyraźną próbę zrozumienia i wpływania na kształt pewnych aspektów rzeczywistości, a z drugiej – odróżnienia wyborów racjonalnych, dobrych i słusznych od błędnych. Wysiłki te przyczyniły się również do wypracowania mądrych nawyków intelektualnych i społecznych, takich jak ostrożność, by nie ulegać uprzedzeniom, pragnienie uniknięcia błędu, troska o sprawiedliwe traktowanie innych, sceptycyzm wobec arbitralnie sprawowanej władzy i wreszcie – przywiązanie do wolności.
Oczywiście ślady tych idei można odnaleźć również w innych kulturach, jednak nie funkcjonują one tam w aż tak wyrafinowanej i spójnej formie. Ich rozwój, polegający na niezliczonej ilości prób i błędów, oraz ich ustalenie się w postaci fundamentów kultury trwało całe wieki również w przypadku Zachodu. Wszak samą ideę, iż rozum z natury wiąże się z wolnością, sprawiedliwością i czynieniem dobra, znano już bardzo dobrze w czasach Sokratesa, kiedy to myśliciel ten odmówił ateńskiej oligarchii posłuszeństwa i uczestnictwa w pojmaniu oraz niesłusznej egzekucji Leona z Salaminy.
Nawet absolutystyczni monarchowie europejscy unikali na ogół postępowania, które mogłoby zostać odebrane jako arbitralne. Rozumieli oni bowiem, że w powszechnym mniemaniu działania takie łamały wymogi sprawiedliwości i rozumu, co mogło spotkać się z oporem poddanych, o czym dobitnie przekonał się chociażby król Anglii Karol I. Na podstawie tych samych kryteriów możemy również określić jako sprzeczne z kulturą Zachodu reżimy komunistyczne i narodowo-socjalistyczne – właśnie dlatego, że podporządkowują one wolność i sprawiedliwość kaprysom „dyktatury proletariatu” lub „rasy panów”.
Należy jednak mieć na uwadze fakt, że wolność i sprawiedliwość na Zachodzie nie sprowadzały się nigdy wyłącznie do walki z niesprawiedliwym przymusem. Dzięki rozumowi wiemy bowiem, że możemy zmieniać nie tylko otaczający nas świat, lecz także samych siebie – zgodnie z tym, co owa władza sądzenia określa jako dobre i słuszne dla człowieka. Od Arystotelesa do Alexandra Hamiltona, zachodni myśliciele napominają nas, iż to, czy spędzimy nasze życie na paleniu marihuany w centrum Amsterdamu, czy może wykorzystamy naszą wolność do walki o lepszy porządek polityczny, prawny lub gospodarczy, ma kolosalne znaczenie.
Ujmując to inaczej, cywilizacja zachodnia to cywilizacja, która na pierwszy plan wynosi swobodę dążenia do doskonałości, jak ujął to teolog Servais Pinckaers. Najpełniejszym wyrazem wolności w ujęciu zachodnim jest zatem „wolność racjonalna”, opisana przez autora Zmierzchu Cesarstwa Rzymskiego Edwarda Gibbona jako porządek, w którym nasze żądze podlegają władzy rozumu.
Religia i rozumny Bóg
Oprócz przywiązania do owej pełnowymiarowej koncepcji rozumu – będącego integralną częścią kultury zachodniej oraz czynnikiem umożliwiającym upowszechnianie się jej osiągnięć – Okcydent ma również inny aspekt, bez którego nie zdoła zachować swojej szczególnej tożsamości.
Chodzi tu mianowicie o judaizm i chrześcijaństwo, dzięki którym możemy znać takie postacie i dzieła jak: św. Ambroży, św. Benedykt, św. Tomasz z Akwinu, Majmonides, św. Hildegarda z Bingen, Izaak Abrawanel, Thomas More, św. Elżbieta z Turyngii, Jan Kalwin, św. Ignacy Loyola, Hugo Grocjusz, John Witherspoon, William Wilberforce, Søren Kierkegaard, Fiodor Dostojewski, C.S. Lewis, św. Edyta Stein, Elizabeth Anscombe, Joseph Ratzinger, reforma gregoriańska, reformacja, Oxford, Harvard, Powołanie św. Mateusza Caravaggia, Pasja wg św. Jana Bacha, Państwo Boże św. Augustyna, Boska komedia Dantego, Myśli Pascala, Hagia Sophia, sanktuarium Mont Saint-Michel, katedra św. Pawła w Londynie, katedra Santa Maria del Fiore we Florencji czy Wielka Synagoga w Rzymie. Gdyby nie wizja Boga wyrażona najpierw w judaizmie, a następnie zaszczepiona Zachodowi przez chrześcijaństwo, trudno byłoby też wyobrazić sobie przemiany społeczne, jak chociażby potępienie niewolnictwa, uznanie naturalnej równości mężczyzn i kobiet, czy odejście od postawy ubóstwiającej państwo i przyrodę.
Zagadnienie to można wyrazić najprościej poprzez odwołanie do słynnego pytania postawionego przez Tertuliana: „co mają wspólnego Ateny z Jerozolimą?”, otóż – wszystko. Należy jednak zrozumieć, iż nie chodzi wyłącznie o to, że owe unikalne dla Zachodu postacie, budowle, utwory i dzieła mają po prostu bliski związek z judaizmem lub chrześcijaństwem. Jak przekonywał francuski filozof i teolog Claude Termontant w swojej pracy Les origines de la philosophie chrétienne (1962):
Prorocy Izraela, którzy z rozgoryczeniem potępiają pogańskie stawianie bożków, czynią coś ściśle racjonalnego. Kiedy odmawiają złożenia ofiary ludzkiej w imię bóstw lub mitów, przeistaczają racjonalne rozumowanie w praktyczne postępowanie. (…) Inspiracja, która doprowadziła do tej intelektualnej rewolucji (…) nie jest czymś, co podyktowano z zewnątrz człowiekowi jako usłużnemu narzędziu. Rewolucja ta działa od wewnątrz, dając początek nowej, racjonalnej ludzkości…
Zarówno w tej, jak i w innych pracach Tresmontant wykazał, że święte księgi judaizmu w niezwykle jasny sposób mówią o: 1) zdolności ludzkiego rozumu do pojmowania prawdy moralnej i materialnej, 2) prawdziwości wolnej woli, a także 3) porządku i przyczynowości przenikających całą rzeczywistość. W dodatku, jak podkreśla John Finnis, nauki te wyprzedzają o kilka wieków podobne, aczkolwiek mniej precyzyjne, wnioski, do których doszli niektórzy filozofowie w starożytnej Grecji.
Idea, według której ludzie są równi z racji samej swojej ludzkiej natury – oraz że w związku z tym nie istnieje coś takiego jak podludzie i nadludzie – nabrała swej unikalnej mocy właśnie dzięki naciskowi, jaki tradycja judaistyczna i chrześcijańska kładzie na stwierdzenie, iż wszyscy ludzie stworzeni zostali na obraz i podobieństwo Boże. Jeśli przeanalizujemy teksty biblijne od księgi Syracha (15, 14) do Listu do Galatów (5, 11), przekonamy się, że wyrażają one wizję wolności, w której Bóg nie tylko daje człowiekowi swobodę działania zgodnie z własnym osądem, lecz także zachęca go do wznoszenia się ponad przeciętność. Zawarte w Księdze Rodzaju wezwanie skierowane do człowieka, by za pomocą swej inteligencji i pracy rozwijał potencjał zaszczepiony w pierwotnym akcie Boskiego stworzenia, przez wieki kształtowało pozytywną wizję ludzkiej kreatywności oraz krytycyzm wobec bierności.
Innym aspektem nauk płynących z Biblii jest napomnienie, iż człowiek nie jest istotą boską, przez co może korzystać ze swego rozumu również w sposób błędny lub wręcz destruktywny. Idea ta przyczyniła się z czasem do rozwoju owej charakterystycznej dla Zachodu koncepcji ograniczonej władzy państwa, a także stała się fundamentem oporu wobec różnych utopijnych dążności, które niejednokrotnie na przestrzeni wieków okazywały się zgubną ułudą.
Wszystko to opiera się natomiast na judaistyczno-chrześcijańskim poglądzie dotyczącym natury Boga. Jest on całkowicie odmienny od tego, który znaleźć można w wierzeniach głoszących wygaszenie świadomości jako właściwą drogę do oświecenia, religiach zdominowanych przez frywolne, wręcz zbyt ludzkie, bóstwa – znane chociażby z panteonu Greków i Rzymian – czy też w dogmatach dyktowanych przez surowe bóstwo pustyni, domagające się od ludzi ślepego posłuszeństwa oraz działania pozbawionego racjonalności. Bynajmniej, w tradycji zachodniej odnajdujemy bowiem Boga, który nie tylko jest miłością, lecz także boskim rozumem, co daje początek naszemu przekonaniu, że u podłoża wszelkiego stworzenia leży nie chaos, a Logos.
Zachód pozbawiony Logosu
Uważam, że jeżeli Zachód zatraci to powszechne przekonanie co do natury Boga, cywilizacja ta będzie skazana na upadek. Zauważmy, jak częste stało się obecnie odwoływanie do emocji i zranionych uczuć jako sposobu na zablokowanie dyskusji dotyczących mniej lub bardziej trudnych tematów, jak małżeństwo czy imigracja. Temu zaćmieniu rozumu towarzyszy w dodatku wzrost popularności scjentyzmu, który z konieczności cechuje się charakterystycznym dla metody naukowej oderwaniem od jakichkolwiek założeń filozoficznych poprzedzających empirię i będących fundamentem owej metody.
Czy to przypadek, że przemiany te pokrywają się z masowym odchodzeniem od twierdzeń ortodoksyjnego chrześcijaństwa? Moim zdaniem – nie. Jak wiadomo, Edward Gibbon wskazywał chrześcijaństwo jako przyczynę upadku Cesarstwa Rzymskiego. Dziś z kolei widzimy doskonale, na przykładzie wielu obszarów Zachodu, do czego prowadzi upowszechnienie się sceptycyzmu i praktycznego ateizmu, nie wspominając już o tych odłamach judaizmu i chrześcijaństwa, które porzuciły głoszone przez owe religie zasadnicze prawdy na temat natury Boga i człowieka.
Przykładem tego są chociażby takie zjawiska jak podporządkowywanie podstawowych faktów naukowych dotyczących kobiet i mężczyzn fałszom ideologii gender czy przypisywanie boskich przymiotów środowisku naturalnemu. Coraz częściej spotykamy się też z postawą przyzwolenia na zniesienie praw uniemożliwiających użycie śmiertelnej siły wobec nienarodzonych, chorych i starszych. Na popularności zyskują utopijne koncepcje gospodarcze, oparte na wierze w zbawczą moc państwa. Troskę o wolność sprowadza się natomiast do kwestii libertynizmu i jego promocji – również za pomocą ingerencji państwa. Gdybyśmy poszukali wspólnego mianownika owych tendencji, okazałoby się, że jest nim całkowite przeciwieństwo cywilizacji Zachodu, tj. barbarzyństwo.
Naturalnie ostatecznym celem judaizmu i chrześcijaństwa nie jest działanie na rzecz kultury zachodniej. To oznaczałoby bowiem podporządkowanie owych religii celom świeckim. Niemniej jednak, tak jak pojawienie się chrześcijaństwa przyspieszyło rozwój Zachodu, tak wypieranie go przez niedołężne kopie w postaci religii liberalnej czy wręcz wrogą mu filozofię materialistyczną również niosą ze sobą poważne skutki dla kultury Okcydentu.
Czy to oznacza, że ludzie powinni zostać wiernymi wyznawcami judaizmu lub ortodoksyjnymi chrześcijanami, aby w sposób właściwy potwierdzić swoje przywiązanie do osiągnięć cywilizacji zachodniej? Bynajmniej. Istnieją bowiem agnostycy i ateiści, określani przez śp. Michaela Novaka mianem „pogodnych zwolenników sekularyzmu”. Mimo iż osoby te nie akceptują prawd religijnych judaizmu i chrześcijaństwa, nie mają wątpliwości co do niezastąpionej roli, jaką religie te odegrały w kształtowaniu się kultury Zachodu.
Uznanie oraz nieskrępowana dyskusja na temat tego wkładu są doskonałym punktem wyjścia – zarówno dla osób wierzących, jak i niewierzących – do ponownego odkrywania i studiowania owych prawd. Jeśli o nich zapomnimy, to obawiam się, że w ostateczności Zachód stanie się obcy dla samego siebie.
Samuel Gregg
Tłumaczenie: Dawid Świonder
Samuel Gregg kieruje działem badawczym Acton Institute. W swoich publikacjach i wykładach zajmuje się kwestiami ekonomii politycznej, historii gospodarczej, etyki finansów i teorią prawa naturalnego. Doktorat z etyki i filozofii politycznej uzyskał na Uniwersytecie Oxfordzkim. Autor trzynastu książek.