Tekst stanowi omówienie książki prof. Hannesa H. Gissurarsona Spending Other People’s Money – A Critique of Rawls, Piketty and Other Redistributionists
Wstęp
„Państwo to wielka fikcja, dzięki której każdy usiłuje żyć kosztem innych” – pisał w swoim pamflecie Państwo XIX w. francuski ekonomista Frederic Bastiat. Rozprawiał się on z powszechnym ówcześnie przekonaniem, jakoby naczelnym zadaniem rządu było zapewnienie obywatelom materialnego dobrobytu. Niczym szermierz celnie punktował niedorzeczność żądań wysuwanych przez różne grupy społeczne, które zdawały się nijak nie dostrzegać, iż aby państwo mogło cokolwiek komuś dać, najpierw musi zabrać. Wszak nie posiada ono żadnej własności ani bogactwa ponad to, co odbierze obywatelom w postaci różnego rodzaju podatków i danin. Źródła tej postawy Francuz upatrywał w naturze człowieka1 – postrzegającego pracę jako trud i cierpienie, a jednocześnie jako coś koniecznego do poprawy poziomu życia. Popularność idei państwa dobrobytu bierze się m.in. stąd, że oferuje ono pozornie skuteczną metodę na obejście tegoż dylematu. Nic dziwnego zatem, że, jak już dawno temu zauważył Bastiat, spór między wizją państwa socjalnego i liberalnego trwa od tak wielu wieków2.
Wydawałoby się, że fiasko doświadczenia sowieckiego i dostępna dziś wiedza wykazały ostatecznie moralne i intelektualne bankructwo idei socjalizmu. Problem ten nie jest jednak tak prosty, ponieważ socjalizm wcale nie został zepchnięty na margines historii, a oparte na jego założeniach rozwiązania nadal cieszą się znaczną popularnością3. Jak wyjaśnia prof. Hans-Hermann Hoppe, wydarzenia polityczne w XX w. przyczyniły się jedynie do względnego odejścia od ortodoksyjnego marksizmu na rzecz łagodniejszej socjaldemokracji. Pomimo pozornych różnic dzielących owe idee, ich wspólnym mianownikiem pozostaje egalitaryzm i cel w postaci zniesienia kapitalizmu, tj. systemu opartego na własności prywatnej jako głównym czynniku regulującym życie społeczne4. Ilustracją tego procesu jest chociażby odejście Unii Europejskiej od swojej pierwotnej, klasyczno-liberalnej wizji politycznej. Niestety od długiego czasu dominujący głos mają w niej stronnictwa opowiadające się za centralizacją, rozrośniętym budżetem, redystrybucją i interwencjonizmem na poziomie międzynarodowym oraz odgórnym narzucaniem rozwiązań prawnych państwom członkowskim5.
Wspominając zatem uwagi Bastiata, możemy stwierdzić, że od czasów jego intelektualnych bojów skłonność człowieka do życia na koszt innych nadal pozostaje jednym z głównych czynników kształtujących politykę poszczególnych państw. Podobnie jak 170 lat temu, tak i dziś większość obywateli opowiada się za aktywną rolą rządu w sferze pomocy materialnej6. Jakkolwiek słuszna i pożądana jest pomoc potrzebującym, nie oznacza to, że jedyną formą jej niesienia jest państwowy przymus. Wręcz przeciwnie: filozofowie i ekonomiści reprezentujący szeroko pojęty libertarianizm od dawna podkreślają, że tylko pomoc oparta o zasadę dobrowolności i poszanowania własności prywatnej ma trwałą wartość.
Zmiana opinii publicznej w tej kwestii, a co za tym idzie dominującego modelu politycznego, wymaga jednak ogromnego i długotrwałego wysiłku. Oprócz osób pasjonujących się popularyzacją idei potrzebne jest do tego również zaplecze merytoryczne w postaci odpowiedniej wiedzy. Jedną z publikacji, które w bardzo konkretny i zwięzły sposób omawiają problematykę państwa opiekuńczego jest wydany przez konserwatywny think-tank New Direction raport Spending Other People’s Money autorstwa islandzkiego ekonomisty prof. Hannesa H. Gissurarsona (ur. 1953). Jest on osobą o tyle interesującą, że przemawia nie tylko jako teoretyk, ale i praktyk – zapoczątkował bowiem reformę urynkowienia islandzkich łowisk rybackich7, a także był jednym z twórców liberalnych przemian z lat 1991-2004. Współpracował wielokrotnie z uczelniami w Stanach Zjednoczonych i we Włoszech, a także z Mont Pèlerin Society. W listopadzie 2019 r. gościł w Warszawie na konferencji Weekend Kapitalizmu, podczas której opowiadał o swojej pracy i doświadczeniach gospodarczych Islandii.
Raport Spending Other People’s Money skupia się przede wszystkim na aspekcie etycznym i wykazuje, że pomoc społeczna oparta na przymusowej redystrybucji dochodu jest zawsze niemoralna i niesprawiedliwa. W kolejnych rozdziałach swojej pracy prof. Gissurarson przedstawia argumenty za nienaruszalnością własności prywatnej, a także omawia teorię i praktykę państwa opiekuńczego, poddając szczególnej krytyce idee Johna Rawlsa i Thomasa Pikkety’ego. Swoje uwagi ilustruje przykładami empirycznymi.
Własność prywatna jako źródło dobrobytu
Prof. Gissurarson rozpoczyna swoje rozważania od spostrzeżeń dotyczących natury bogactwa oraz kilku czynników, dzięki którym jego wzrost jest w ogóle możliwy. Mowa tu przede wszystkim o dwóch prawdach ekonomicznych:
- każda dobrowolna wymiana jest obopólnie korzystna dla zaangażowanych w nią stron – inaczej bowiem nie doszło by do niej,
- podział pracy skutkuje wyższą produktywnością8.
Zwracał na to uwagę Adam Smith w swoim dziele Bogactwo narodów z 1776 r., które przyczyniło się do przyjęcia przez kraje, takie jak Wielka Brytania czy USA, liberalnej polityki gospodarczej, co wprowadziło je na drogę szybkiego rozwoju.
Mimo jednak tego, iż prawdy te z reguły są powszechnie akceptowane, pewien bardzo istotny czynnik, na którym opiera się rynkowy porządek społeczny, nigdy nie został do końca uznany. Chodzi mianowicie o prawa własności dóbr wyprodukowanych w ramach wyłącznego dostępu do zasobów naturalnych lub innych środków produkcji. Jest to o tyle ważne, że przy braku rzetelnej teorii praw własności nie będziemy w stanie uprać się w pełni z argumentami zwolenników państwa dobrobytu. Zdaniem prof. Gissurarsona odpowiedź na ten problem leży w koncepcji sformułowanej przez Johna Locke’a i rozszerzonej przez późniejszych myślicieli libertariańskich.
Zdaniem Locke’a źródłem praw własności jest fundamentalny fakt, że każdy z nas jest już właścicielem samego siebie, a w rezultacie także owoców pracy swojego umysłu i ciała. W innym wypadku mielibyśmy do czynienia z absurdalną sytuacją, w której każdy stanowiłby cudzą własność i nikt nie mógłby podjąć jakiejkolwiek samodzielnej decyzji. Poprzez zmieszanie swojej pracy z jakimkolwiek zasobem naturalnym, nieposiadanym dotychczas przez nikogo, człowiek czyni go swoją własnością, którą następnie może dowolnie dysponować. Odnosi się to również do ziemi: każdy, kto jako pierwszy zmiesza swoją pracę z ziemią niczyją, czyni ją swoją własnością. Zasady te, tj. samoposiadania i pierwotnego zawłaszczenia, są fundamentem etyki libertariańskiej9.
Prof. Gissurarson rozprawia się również z wątpliwościami, jakie formułowali krytycy owej teorii. Pierwsza sprowadza się do pytania: czy zawłaszczanie ziemi nie sprawi, że będzie jej coraz mniej, przez co nieposiadający będą po prostu stratni? Jak wyjaśnia autor Other People’s Money: nie, a kluczowym czynnikiem jest tutaj to, że produktywność ziemi (i wszelkich innych zasobów) posiadanej na własność jest nieporównywalnie większa niż ziemi niczyjej. Dzieje się tak m.in. dlatego, że właściciel, poprzez zaspokajanie potrzeb konsumentów, dąży do tego, by maksymalizować swój zysk przez jak najdłuższy czas. To z kolei przekłada się na rozsądniejsze wykorzystywanie i większą dbałość o zasoby. Z drugiej strony ważne jest to, że jego działalność jest źródłem kolejnych potrzeb, które tworzą popyt na pracę osób nieuczestniczących w procesie pierwotnego zawłaszczenia. Trafną ilustracją tego zjawiska jest porównanie sytuacji imigrantów udających się do USA w roku 1650 i 1950. Chociaż w XVII w. ilość niezagospodarowanych zasobów w Ameryce była o wiele większa, to jednak osoby przybywające tam 300 lat później miały o wiele więcej możliwości na polepszenie swojego życia.
Argument ten jest również odpowiedzią na drugi zarzut, wysuwany przeważnie przez marksistów: ich zdaniem prawa własności są bezzasadne, ponieważ pierwotne zawłaszczenie odbywało się w większości na zasadzie rabunku i podboju. Otóż nawet gdyby było to prawdą, dziś nie ma to tak naprawdę znaczenia, liczy się bowiem sposób wykorzystania zasobów, a nie sam tytuł własności do nich. Jak wyjaśnia prof. Gissurarson, państwa powinny dążyć do rzetelnego zdefiniowania praw własności oraz zapewnienia możliwości zbywania ich w warunkach wolnego handlu. Czynniki te skutkują nie tylko wzrostem produktywności i zamożności społeczeństwa, ale także minimalizują konflikty interesów w myśl zasady „dobrze wyznaczone granice to podstawa dobrych relacji z sąsiadami”. Właśnie dlatego pieniądze zarabiane przez uczciwych obywateli należy uznawać za ich nienaruszalną własność, co do której tylko oni mogą podejmować decyzje dotyczące jej wykorzystania. W świetle tego jasne staje się, że wszelka przymusowa redystrybucja łamie powyższe zasady i prowadzi w zupełnie odwrotnym kierunku.
Etyka i forma pomocy
W kolejnej części swojej pracy prof. Gissurarson patrzy na aspekt etyczny omawianego problemu. Zauważa on, że zwolennicy przymusowej redystrybucji powołują się często na fragment Ewangelii, w którym Jan Chrzciciel poucza przyjmujących chrzest, aby każdy mający dwie suknie oddał jedną temu, który nie ma (Łk 3)10. Ich zdaniem to pouczenie wyraźnie pokazuje, że niedostatek i potrzeba pomocy są ważniejsze od kwestii ochrony własności prywatnej. Stwierdzenie takie jest jednak zbyt pochopne.
Przede wszystkim trzeba zauważyć, że aby jakakolwiek rzetelna pomoc potrzebującym była możliwa, społeczeństwo musi mieć możliwość bogacenia się bez obawy o swój majątek. Należy też zastanowić się, kogo powinniśmy uznawać za prawdziwie potrzebującego. Zdaniem autora raportu Spending Other People’s Money Jan Chrzciciel musiał mieć na myśli osoby, które znalazły się w złym położeniu nie z własnej winy, lecz np. wskutek choroby lub wypadku. Wszak podarowanie sukni zatwardziałemu grzesznikowi byłoby nie tylko zachętą, by kontynuował swoje postępki, ale i moralnym zrównaniem dwóch przeciwieństw. Ponadto z nauki Jana Chrzciciela w żaden sposób nie wynika, że potrzebujący ma jakiekolwiek prawo do dóbr bliźniego lub że pomoc powinna odbywać się pod przymusem drogą biurokratyczną, a nie w formie dobrowolnych aktów miłosierdzia.
Warto też dostrzec to, że z różnicy między etyką chrześcijańską a socjalistyczną wynika również zalecana przez nie forma pomocy. Chrześcijaństwo uznaje wolną wolę i opiera się na osobistym dążeniu do zbawienia poprzez pracę nad sobą. Oznacza to, że bliższa jest mu pomoc w formie, która nie uzależni potrzebującego, lecz pozwoli mu z godnością funkcjonować o własnych siłach. Socjaliści pragną natomiast zbawić ludzkość od trudów życia poprzez państwo, czyli zabieranie jednym, by dać drugim, na czym w efekcie tracą wszyscy. Jako ilustrację owych dwóch postaw prof. Gissurarson przywołuje z jednej strony takie kraje, jak Hongkong i Singapur, które rozwinęły się dzięki stworzeniu odpowiednich warunków prawno-instytucjonalnych i nie otrzymywały pomocy materialnej, a z drugiej Kongo i Tanzanię, które od wielu lat polegają na międzynarodowych programach pomocowych, a mimo to nadal znajdują się na niskim poziomie rozwoju.
Filozoficzne podstawy państwa opiekuńczego: Hegel, Rawls, Piketty
(a) Hegel
Aby lepiej zrozumieć dzisiejszą popularność idei państwa opiekuńczego, należy przyjrzeć się jej filozoficznym źródłom. Jak wyjaśnia prof. Gissurarson, na początku XIX w. zmieniło się rozumienie pojęcia nędzy: odtąd nie oznaczała już tylko absolutnego braku środków do życia, lecz posiadanie mniejszej ich ilości niż inni. W dodatku zaczęto uważać, że właściwym podmiotem, który powinien zająć się tym problemem, jest państwo, a nie, tradycyjnie, lokalne społeczności.
Filozoficzne podwaliny tego poglądu stworzył niemiecki myśliciel Georg W.F. Hegel w pracy Zasady filozofii prawa z 1821 r. Uważał on, że społeczeństwo musi opierać się na uniwersalności, tj. poczuciu jedności jednostki z innymi i z państwem. Wynika to stąd, że zgodnie ze swoim dialektycznym rozumieniem historii Hegel przypisywał państwu wyższą wartość moralną niż jednostce. Opisywane przez Smitha i Locke’a komercyjne społeczeństwo obywatelskie postrzegał jako źródło atomizacji i alienacji. Zdani na łaskę ślepych sił rynkowych ludzie o względnie niższym poziomie zamożności niż inni, tworzą swoistą klasę wyrzutków. Mimo tego, że żyją w nowoczesnym społeczeństwie, ich potrzeby nie są zaspokajane, a ich życie cechuje niepewność – i właśnie do tego zjawiska odnosi się nowe znaczenie pojęcia nędzy. Jako że, zdaniem Hegla, człowiek może realizować się w pełni tylko w ramach państwa, tj. społeczności etnicznej o wspólnych ideałach i celach, to właśnie ono powinno zajmować się wyrównywaniem wszelkich, nawet względnie niewielkich, niedostatków materialnych obywateli.
Prof. Gissurarson stwierdza jednak, że analiza Hegla jest fundamentalnie wadliwa z punktu widzenia teorii ekonomii. Filozof ten opiera ją bowiem przede wszystkim na postrzeganiu relacji międzyludzkich jako gry o sumie zerowej – stąd przekonanie, że bogaci się bogacą, a biedni biednieją. Oprócz tego nie zauważa zjawiska ceny rynkowej i jej roli w koordynacji procesów gospodarczych. Uważa zaś, że chociaż kapitalizm prowadzi do nadpodaży dóbr, ta nie przekłada się na wzrost zamożności niższych klas społecznych. Prof. Gissurarson podkreśla jednak, że rozwiązaniem problemu „nadprodukcji” nie jest redystrybucja i roboty publiczne – o których wspominał Hegel – a uwolnienie cen dóbr i pracy tak, aby ich dostępność dla mniej zamożnych coraz bardziej się zwiększała.
Idee Hegla znalazły podatny grunt wśród bardziej radykalnych intelektualistów, jak Ferdinand Lassalle, Gustav von Schmoller czy Werner Sombart. Jako zagorzali wrogowie kapitalizmu opowiadali się za szeroko zakrojonym interwencjonizmem i agresywną polityką państwa w sferze regulacji życia społecznego. Tenże klimat intelektualny, wraz z rosnącą popularnością ruchów socjalistycznych, przyczynił się do urzeczywistnienia idei państwa opiekuńczego w Niemczech, tzw. modelu Bismarcka. Ówczesny kanclerz pragnął przede wszystkim ustabilizować sytuację w dopiero co zjednoczonym kraju. Jednym z jego głównych posunięć było zdławienie społecznego poparcia socjalistów (partii SPD) zarówno poprzez represje, jak i realizację części ich postulatów politycznych w postaci państwowego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. W ciągu dwóch dekad po zakończeniu kadencji Bismarcka wprowadzono kolejne gwarancje bezpieczeństwa socjalnego. W pierwszej połowie XX w., m.in. za sprawą teorii Johna Maynarda Keynesa, również inne państwa, jak USA czy Wielka Brytania, zaczęły na szeroką skalę kopiować rozwiązania niemieckie.
(b) Rawls
Drugim ideologiem państwa opiekuńczego omawianym przez prof. Gissurarsona jest amerykański filozof polityczny John Rawls. Jego Teoria sprawiedliwości z 1971 r. dostarczyła socjaldemokratom (w USA określających się mianem liberałów) nowe argumenty oraz ideał, do którego ich zdaniem powinno się dążyć w polityce gospodarczej.
Myślą przewodnią Amerykanina było przekonanie, że zasady sprawiedliwości, na jakich powinna opierać się struktura społeczeństwa, można odkryć za pomocą eksperymentu myślowego opisującego tzw. pierwotne położenie. W stanie tym, przypominającym niejako stan natury opisywany przez Thomasa Hobbesa, ludzie ograniczeni są zasłoną niewiedzy co do swego obecnego i przyszłego statusu społecznego, podziału umiejętności i bogactwa, własnych preferencji i skłonności do ryzyka, sytuacji politycznej itp. Zdaniem Rawlsa czynnik ten sprawia, że wolne i równe jednostki, pragnąc uniknąć postawienia się w niekorzystnym położeniu końcowym, przyjęłyby następujące zasady funkcjonowania społeczeństwa: (1) każda osoba powinna mieć prawo do jak największego zakresu wolności na równi z innymi, (2) nierówności społeczno-ekonomiczne powinny być ułożone tak, aby jednocześnie przynosiły jak największą korzyść najbardziej potrzebującym i umożliwiały wszystkim równy dostęp do urzędów11. To właśnie w zasadzie nr 2 zawiera się uzasadnienie polityki redystrybucji. Rawls zdaje się wierzyć, że społeczeństwo wybrałoby akurat tę formę państwa z racji niepewności towarzyszącej życiu człowieka. Stąd też rozsądniej jest być gotowym na najgorsze niż mieć nadzieję, że będziemy w stanie pomyślnie realizować nasze plany. Wyrazem tego jest takie ukształtowanie instytucji państwowych, aby w obliczu nierówności zapewniały jak największą korzyść najgorzej sytuowanym – np. poprzez redystrybucję dochodu12.
Zdaniem prof. Gissurarsona założenia poczynione przez Rawlsa są raczej sądami wartościującymi, podważającymi jego teorię już u samej podstawy, aniżeli poprawnymi argumentami. Przede wszystkim zwraca on uwagę na to, że koncepcja ta jest niezgodna z tradycyjnym, indywidualistycznym pojmowaniem sprawiedliwości. Kiedy np. Arystoteles mówił o sprawiedliwości dystrybutywnej, było to zawsze w odniesieniu do określonych osób i sytuacji, a nie do społeczeństwa jako ogółu. Pogląd ten wyraża maksyma: „żyć uczciwie, drugiemu nie szkodzić, oddawać każdemu to, co mu się należy”13. Fundamentem teorii Amerykanina jest rzekoma powszechna obawa jednostek przed znalezieniem się w najgorzej sytuowanej grupie społecznej, co uzasadniać ma odejście od zasady samoposiadania i nienaruszalności praw własności. W związku z tym jest to raczej koncepcja przezorności, a nie sprawiedliwości.
Kolejną poważną wadą stanowiska Rawlsa jest arbitralne wykluczenie przezeń wolności gospodarczej z pierwszej zasady sprawiedliwości. Uważał on bowiem, że swoboda kupowania i sprzedawania jest mniej ważna niż np. wolność słowa. Jego zdaniem ogólny wzrost poziomu życia w naszych czasach przekłada się na łatwiejsze zaspokajanie potrzeb materialnych. Inaczej jest jednak w przypadku potrzeb duchowych i kulturowych, które realizować można właśnie dzięki wolnościom i uprawnieniom obywatelskim. Zdaniem prof. Gissurarsona mamy tu do czynienia z założeniem, jakoby dobra i usługi w gospodarce istniały ot tak i pojawiały się niczym manna z nieba, gotowe do rozdystrybuowania. Jak już wcześniej wspomniano, aby móc pomagać, trzeba mieć z czego. Odwrócenie tej zależności świadczy o niezrozumieniu prawideł ekonomii oraz prowadzi do absurdalnego stwierdzenia, że niesprawiedliwa jest produkcja i dystrybucja dóbr oparta na dobrowolnej wymianie i prymacie własności prywatnej.
(c) Piketty
Trzecim myślicielem, o którym pisze prof. Gissurarson, jest francuski ekonomista Thomas Piketty, autor wydanej w 2014 r. książki Kapitał w XXI wieku. Kiedy w latach 90. Kiedy kraje Europy Środkowej i Wschodniej względnie zliberalizowały swoje gospodarki, lewicowi intelektualiści uznali to za zły zwiastun i odradzanie się „neoliberalizmu”. Kryzys z lat 2007-2009 miał tylko potwierdzać te ponure prognozy i być kolejnym przykładem na szkodliwość nieregulowanego kapitalizmu. Książka Piketty’ego niemal natychmiast stała się niezwykle popularna wśród zwolenników interwencjonizmu – podobnie jak było to w przypadku Teorii sprawiedliwości Rawlsa kilka dekad wcześniej – i jest dziś uważana za jedną z najważniejszych prac ekonomicznych ostatnich lat.
Główna teza Francuza jest następująca: kapitalizm skutkuje pogłębianiem się różnic majątkowych między bogatymi i biednymi, co w pewnym momencie doprowadzi do załamania się merytokracji i wartości, na których opiera się demokracja. Skutkiem tego będzie powrót do sytuacji z XIX wieku, kiedy to klasa nieposiadająca (praca) będzie zdana na łaskę klasy posiadającej (kapitału). Przyczyną tego zjawiska mają być dochody z kapitału przekraczające tempo rozwoju gospodarczego. Jak zauważa prof. Gissurarson, w świetle słów Piketty’ego problemem nie jest już nędza czy nawet względny niedostatek, lecz samo bogactwo. Stąd proponowanym rozwiązaniem jest nałożenie globalnego podatku majątkowego oraz od zysków kapitałowych (wynoszącego nawet 80 proc.).
Jedną z podstawowych wad stanowiska Piketty’ego jest to, że utożsamia on z bogactwem kapitał w postaci dóbr materialnych i pomija pojęcie kapitału ludzkiego. Zakłada bowiem błędnie, że kapitał ludzki nie jest zbywalny, nie dostrzegając, że np. edukacja pozwala ludziom – przede wszystkim tym z niższych warstw społecznych – podnosić swoje umiejętności, a tym samym pracować na wyższy standard życia. To, jak ważny jest kapitał ludzki, można zilustrować z jednej strony przykładem zrujnowanych pod względem materialnym Niemiec po II wojnie światowej, które dzięki wiedzy i umiejętnościom społeczeństwa udało się względnie szybko odbudować, a z drugiej – Zimbabwe, gdzie od lat 80., pomimo dostępności kapitału materialnego, niekompetentne władze pogrążały kraj w coraz głębszym kryzysie.
Fundamentalnym problemem cechującym stanowisko Piketty’ego jest to, że kieruje się on bardziej wrogością wobec bogatych niż troską o biednych. Zdaniem prof. Gissurarsona świadczy o tym chociażby ignorowanie zjawiska mobilności ekonomiczno-społecznej oraz faktu, że poziom biedy na świecie od lat nieustannie spada. Według opublikowanego w 2018 r. raportu Banku Światowego w latach 1990-2015 odsetek populacji świata żyjącej w skrajnej nędzy spadł z 30 do 10 proc. Dotyczy to przede wszystkim Azji, co odzwierciedlają również dane zaprezentowane przez Francuza, według których dochód realny przeciętnego Chińczyka wzrósł niemal trzykrotnie w okresie 1986-200214. Z drugiej strony Piketty przywołuje również obejmującą lata 1987-2010 listę miliarderów według Forbesa, jako poparcie tezy, iż ich majątek rósł w tempie trzykrotnie przewyższającym tempo rozwoju światowej gospodarki. Jednocześnie jednak zupełnie nie zauważa, że skład listy jest inny z roku na rok, co pokazuje, że część osób dopiero dorobiła się majątku, inna go straciła, a jeszcze kolejna utrzymała w mniejszym bądź większym stopniu. Oba te zjawiska przeczą tezom Piketty’ego o patrymonialnym charakterze kapitalizmu. Jako intelektualista jest on niestety przedstawicielem francuskiej tradycji przypisującej sobie rolę oświeconych doradców rządu i postrzegającej przedsiębiorców – inaczej niż Bastiat czy de Tocqueville – jako rywali lub zagrożenie dla własnej pozycji.
Szwecja – socjaldemokratyczny raj?
Zwolennicy redystrybucjonizmu bardzo często przywołują przykład Szwecji i innych krajów skandynawskich jako dowód potwierdzający słuszność idei i skuteczność praktyki państwa opiekuńczego. Wszak kraje te – z ich wysokim poziomem edukacji, ochrony zdrowia i niską przestępczością – niewątpliwie należą do grona najzamożniejszych i najprzyjaźniejszych miejsc do życia. Jeffrey Sachs pokusił się nawet o stwierdzenie, że, jako silne i sprawnie funkcjonujące demokracje, są wręcz zaprzeczeniem tez F.A. von Hayeka zawartych w książce Droga do zniewolenia15. Prof. Gissurarson wyjaśnia, iż podejście takie jest jednak nieporozumieniem, pozbawionym rzetelnego spojrzenia na historię gospodarczą i polityczną Szwecji16.
Aby zrozumieć, na czym polega fenomen tego kraju, należy prześledzić jego drogę do bogactwa. Kluczowe w procesie budowania zamożności Szwecji były dwa czynniki: charakter narodowy Szwedów i liberalne reformy przeprowadzone w XIX w. Jak dowiadujemy się z książki prof. Gissurarsona, Szwedzi – a także pozostałe nacje nordyckie – od początku charakteryzowali się nieustępliwym indywidualizmem, przedsiębiorczością i niezależnością. Potwierdzają to kroniki skandynawskie, w których znaleźć można chociażby historię o tym, jak w XI w. chłopi sprzeciwili się planom wojennym własnego króla, ponieważ rozumieli, że konflikt z sąsiednią Norwegią sprowadziłby na nich więcej nieszczęść niż korzyści. To m.in. dzięki tej tradycji ciężkiej pracy i odpowiedzialności obywatelskiej Amerykanie pochodzenia szwedzkiego są jedną z lepiej sytuowanych tam grup społecznych.
Drugim czynnikiem odpowiedzialnym za gospodarczy sukces Szwecji jest liberalna polityka, którą państwo to zaczęło stosować w XIX w. Kwestia ta jest dzisiaj często pomijana w dyskusjach nad rzekomym sukcesem tamtejszego modelu socjalnego. Za filozoficzne podwaliny nowego kierunku obranego przez Szwecję posłużyły m.in. prace osiemnastowiecznego pastora Andersa Chydeniusa. W swojej książce The National Gain17 już na dekadę przedukazaniem się Bogactwa narodów bronił tezy, iż w warunkach wolności gospodarczej ludzie wykazują tendencję do podejmowania się takich zajęć, które w ostateczności skutkują wzrostem bogactwa całego narodu. Jako myśliciel Chydenius do końca życia opowiadał się za zmniejszaniem podatków i państwowych ograniczeń w sferze pracy, handlu i wolności słowa. Jeśli chodzi o stronę praktyczną, najbardziej zasłużonymi politykami liberalnymi Szwecji byli Georg Adlersperre i Johan August Gripenstedt. To m.in. za ich sprawą na przestrzeni lat kontynuowano i rozszerzano reformy, które później zyskały miano pokojowej rewolucji liberalnej. Obejmowały one nie tylko zwiększenie ochrony praw własności, ale także: zniesienie systemu cechów, uwolnienie dostępu do zawodów, złagodzenie regulacji obejmujących przemysł, obniżkę cen, uchwalenie prawa o spółkach akcyjnych i bankach, deregulację stóp procentowych, a także upodmiotowienie prawne kobiet (możliwość dziedziczenia majątku, podjęcia edukacji i kariery zawodowej).
Owocem tych przemian był bezprzykładny rozwój gospodarczy, którego Szwecja doświadczyła w latach 1860-1910, kiedy to płace realne wzrosły o 170 procent (w ciągu kolejnych 50 lat było to dalsze 110 proc.). Pomimo tego na początku XX w., pod wpływem klimatu intelektualnego w pozostałych częściach Europy, również w Szwecji zaczęły zyskiwać popularność idee państwa opiekuńczego Bismarcka. Tamtejsza scena polityczna podzieliła się na dwa obozy: socjaldemokratów reprezentowanych przez jedną partię oraz liberałów podzielonych na wiele mniejszych ugrupowań. Socjaldemokraci zwyciężyli w wyborach w 1932, a ich głównym postulatem tuż po II wojnie światowej była szeroka nacjonalizacja i polityka planowania gospodarczego. Pod naciskiem liberałów zrezygnowano jednak z tego pomysłu na rzecz wysokich podatków i redystrybucji. Kolejne dekady to dalsze rozszerzanie programów ochrony pracowników i bezpieczeństwa socjalnego, których koszt – w postaci licznych podatków pośrednich – spadł w rzeczywistości na barki zwykłych obywateli, a nie najbogatszych.
Jak wyjaśnia prof. Gissurarson, skutkiem tak prowadzonej polityki była stagnacja gospodarcza i kryzys w latach 80. i 90., które wymusiły na tamtejszym rządzie ponowną liberalizację: obniżkę podatków, prywatyzację, deregulację kredytu i przemysłu (energetycznego, telekomunikacyjnego, kolejowego, lotniczego)18. Szwedzki eksperyment socjalny przyniósł również inną konsekwencję, a mianowicie – zmianę mentalności społeczeństwa. Znacznemu osłabieniu uległa bowiem tradycja przedsiębiorczości i niezależności, o czym świadczy wzrost aprobaty dla nadużywania pomocy społecznej i pojawienie się grup społecznych, które z pokolenia na pokolenie żyją w uzależnieniu od zasiłków (częściowo wiąże się to również z faktem, że w latach 1950-2000 ilość miejsc pracy zwiększyła się tylko w sektorze publicznym)19. Kto wie, czy w dłuższej perspektywie to właśnie ta przemiana nie okaże się znaczniej poważniejsza od jakiegokolwiek spowolnienia gospodarczego…
Podsumowanie
Jak już wspomniano na początku tekstu, pomimo licznych dowodów na nieudolność socjalizmu wielu intelektualistów, polityków i obywateli nadal odczuwa swoiste przywiązanie do tej czy innej formy owej idei. Mimo iż chęć pomocy gorzej sytuowanym jest szlachetna, należy pamiętać, że musi być – jak niemal wszystko – realizowana w sposób racjonalny. Pod tym względem zwolennicy redystrybucji przypominają jednak bardziej panią Jellyby z powieści Samotnia Charlesa Dickensa, która była tak pochłonięta niesieniem pomocy ludzkości, że zaniedbywała konkretnych, bliskich sobie ludzi. Negowanie prawd etycznych i ekonomicznych, na którym opierają się programy państwa dobrobytu, w ostateczności doprowadzić może jedynie do zubożenia całego społeczeństwa. Na podstawie lektury książki prof. Gissurarsona można stwierdzić, iż aby dało się uznać politykę społeczno-gospodarczą państwa za korzystną, musi posiadać ona pewne podstawowe cechy:
- poszanowanie dla własności prywatnej,
- zrozumienie, że potrzeba jednego człowieka nie jest miarą obowiązku drugiego,
- zorientowanie na tworzenie warunków prawno-instytucjonalnych, w których nie dławi się przedsiębiorczości,
- zrozumienie, że przymusowa redystrybucja jest tylko pozornie skuteczna, a w rzeczywistości przynosi więcej szkód.
Niewątpliwą zaletą raportu Spending Other People’s Money jest to, że omawia te zagadnienia zarówno z teoretycznego, jak i praktycznego punktu widzenia. Autor, w oparciu o prace klasycznych myślicieli liberalnych oraz dane historyczne, przybliża czytelnikowi podstawowe pojęcia dotyczące etyki własności prywatnej, na podstawie których weryfikuje następnie tezy zwolenników redystrybucjonizmu i skutki jego aplikacji w konkretnych krajach. Dzięki temu dla osób, które dopiero zainteresowały się problematyką państwa opiekuńczego, opracowanie to będzie kompleksowym wprowadzeniem i przewodnikiem po jej najważniejszych aspektach. Natomiast pozostali znajdą w nim doskonałe usystematyzowanie posiadanej już wiedzy oraz punkt wyjścia do dalszych rozważań.
Dawid Świonder
1 Więcej: http://physicsoflife.pl/tools/fz-qbn-slownik.html#natura_czlowieka_uczciwego
2 Zob. Frederic Bastiat, Państwo, w: Dzieła zebrane, t. I, tłum. J. Kłos, wyd. Prohibita, Warszawa 2009, s. 107n.
3 Dotyczy to zarówno Europy: https://www.europeansocialsurvey.org/docs/findings/ESS8_toplines_issue_8_welfare.pdf, jak i Ameryki Płn.: https://news.gallup.com/poll/257639/four-americans-embrace-form-socialism.aspx.
4 Zob. Hans-Hermann Hoppe, Teoria socjalizmu i kapitalizmu, przeł. P. Nowakowski, wyd. Instytut Ludwiga von Misesa, Wrocław 2015, rozdz. 4.
5 Zob. Philipp Bagus, Tragedia Euro, tłum. J. Wozinski, Instytut Ludwiga von Misesa, Warszawa 2011, rozdz. I.
6 Zob. Jacek Frączyk, Czego pragną Polacy. Przede wszystkim opieki państwa, Money.pl, 02.04.2019: https://www.money.pl/gospodarka/czego-pragna-polacy-przede-wszystkim-opieki-panstwa-6365999187380353a.html.
7 Obszerne omówienie tego tematu znaleźć można w książce prof. Gissurarsona Overfishing: the Icelandic Solution dostępnej pod adresem: https://iea.org.uk/publications/research/overfishing-the-icelandic-solution.
8 Osoby zainteresowane dowodem tego twierdzenia powinny zapoznać się z Modelem korzyści komparatywnych [http://physicsoflife.pl/tools/fz-qbn-slownik.html#model_korzysci_komparatywnych].
9 Zob. np. Murray N. Rothbard, Etyka wolności, tłum. J. Wozinski, J.M. Fijor, wyd. Fijorr Publishing, Warszawa 2010; Hans-Hermann Hoppe, Ekonomia i etyka własności prywatnej, tłum. K. Nowacki, wyd. Fijorr Publishing, Warszawa 2011, rozdz. 13.
10 Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, wyd. Pallotinum, Poznań 2003.
11 Zob. Nicola Acocella, Zasady polityki gospodarczej, red. A. Wojtyna, tłum. Z. Stańczyk, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2002, s. 81-84.
12 Podejście takie jest parafrazą teorii dziewiętnastowiecznego amerykańskiego ekonomisty Henry’ego George’a. Jego zdaniem wzrost wartości ziemi w Kalifornii, wynikający z odkryć złóż złota, stanowi korzyść, na którą właściciele owej ziemi nie zapracowali. Uważał on, iż fakt ten uzasadnia opodatkowanie ziemi tak, aby zrekompensować społeczeństwu ową nierówność. Według teorii Rawlsa taką niezasłużoną korzyścią są np. wrodzone zdolności lub urodzenie się w zamożnej rodzinie. Spojrzenie takie nie uwzględnia jednak tego, że rzeczy, takie jak talent czy odziedziczony majątek, nie są człowiekowi dane raz na zawsze i ich utrzymanie również wymaga pewnego wysiłku.
13 Łac. Honeste vivere, neminem laedere, suum cuique tribuere.
14 Hannes H. Gissurarson, Spending Other People’s Money – A Critique of Rawls, Piketty and Other Redistributionists, wyd. New Direction, Bruksela 2018, s. 66.
15 Tamże, s. 33.
16 Szczegółowe omówienie przypadku państw nordyckich znajduje się w jego książce The Nordic Models: https://newdirection.online/2018-publications-pdf/ND-report-NordicModels-preview%28low-res%29.pdf.
17 Książkę tę można przeczytać pod dresem https://www.panarchy.org/chydenius/chydenius.html, natomiast obszerniejsze informacje o samym autorze oferuje instytut jego imienia: https://www.chydenius.net/en.
18 Na publikowanym przez Heritage Foundation Indeksie Wolności Gospodarczej: https://www.heritage.org/index/ranking wszystkie kraje skandynawskie plasują się znacznie wyżej (miejsca między 11 a 26) niż Polska (46).
19 Hannes H. Gissurarson, dz. cyt., s. 39.