W trzecią niedzielę czerwca wypadł Dzień Przedsiębiorcy. Został on ustanowiony przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej uchwałą w 2016 roku. Pani wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz przemówiła z tej okazji z ambony po mszy św. na Jasnej Górze.
Kościół przyznał, że było to zachowanie niefortunne ze strony władz zakonu paulinów i nigdy nie powinno mieć miejsca. Myślę, że nigdy by do tego nie doszło, gdyby Kościół miał własny Dzień Przedsiębiorcy. Nie ma go, gdyż przedsiębiorcy są marginalizowaną grupą w Kościele. Pamięta się o nich co najwyżej przy okazji składki na remont kościelnego dachu.
Kilka razy widziałem, jak podczas kazania księża zapraszali świeckie osoby na ambonę, by dały świadectwo o tym, jak doświadczyli w swoim życiu działania Chrystusa. Było wprowadzenie księdza, później świadectwo, a na zakończenie podsumowanie. Nie miałem nic do zarzucenia. Szkoda tylko, że nigdy nie widziałem tam przedsiębiorcy.
Przypuszczam, że wszystko na tydzień przed pierwszą turą wyborów prezydenckich wyglądałoby inaczej, gdyby pani wicepremier opowiedziała coś ze swojego doświadczenia jako katolicka przedsiębiorczyni. Brakuje dzisiaj w Polsce świadectw katolickich przedsiębiorców, którzy osiągnęli sukces własną pracą i chcą o tym opowiedzieć, by zachęcać młodzież do pójścia w ich ślady. Tak się jednak nie stało. Pewnie dlatego, że pani wicepremier nigdy w życiu nie prowadziła własnej firmy. Nie można przecież do tego zaliczyć kierowania państwowym muzeum PRL-u w Nowej Hucie.
Józef M. Bocheński OP pisał, że kapitał i siła robocza są niezębnymi elementami przedsiębiorstwa, ale potrzebują jeszcze elementu, który je inicjuje i łączy jako system. Utożsamianie właściciela kapitału z przedsiębiorcą dominikański filozof uważał za zabobon. Fałszywe jest także utożsamianie menedżera z przedsiębiorcą. Menedżer pełni tylko funkcję pomocnika przedsiębiorców i kapitalistów. O alokacji czynników produkcji do różnych branż decyduje przedsiębiorca, gdyż jest właścicielem majątku i zarządza nim na własny rachunek i na własne ryzyko. Menedżer, któremu centralny planista powierza zarządzanie społecznym majątkiem, nie ryzykuje własnym bogactwem. Jego spekulacje dotyczą ryzykowania cudzych pieniędzy.
Własność prywatna jest dziś postrzegana przez państwo jako coś podejrzanego z etycznego punktu widzenia, co należy ograniczać i kontrolować. Dlatego najlepiej byłoby ustanowić w Kościele własny Dzień Przedsiębiorcy. Dobrym dniem byłby 13 listopada. To wspomnienie św. Homobona z Cremony. Żył w czasach św. Franciszka z Asyżu. Też był synem bogatego kupca, ale nie zrezygnował z majątku. Pomnożył go i później za swoje pieniądze pomagał biednym i chorym.
Prócz Dnia Przedsiębiorcy przydałby się jeszcze kościelny dokument o przedsiębiorczości. Mamy soborową deklarację o wolności religijnej „Dignitatis humanae”. Czas najwyższy na encyklikę o wolnej przedsiębiorczości. Jan Paweł II w „Centesimus annus” zasugerował, by słowo kapitalizm, który może się niektórym źle kojarzyć, zastąpić innym określeniem, np. „ekonomia przedsiębiorczości”, „ekonomia rynku” lub po prostu „wolna ekonomia”.
O. Jacek Gniadek
Artykuł ukazał się pierwotnie w serwisie Forum Polskiej Gospodarki 2/2020. Przedruk za stroną Autora jacekgniadek.com . Tytuł pochodzi od redakcji pafere.org