Rynek jest nadzwyczajną instytucją społeczną. Jeśli jednak rzeczywiście spowodowałby tyle problemów, o ile jest oskarżany przez różnych krytyków, byłby jeszcze bardziej nadzwyczajny. Tylko nieliczne z problemów powstałych rzekomo w wyniku zaniedbań, gruboskórności, czy też chciwości rynku, nie zostały przez tych krytyków potępione.
Ludzie mają skłonność do rozmawiania o rynku, jak gdyby miał on własną wolę, możliwość podejmowania decyzji itp. On tymczasem tego wszystkiego nie posiada. To jednostki wybierają, podejmują decyzje i działają. Poprzez argumentację typu: „rynkowi brak litości” czy „rynek powoduje zanieczyszczenie środowiska” błędnie pojmuje się ważną rolę jaką on odgrywa i – chcąc nie chcąc – popiera się te polityczne działania, które tylko pogłębiają problemy zamiast je rozwiązywać.
Powszechnie rynek obwinia się za czasowe zwolnienia z pracy i bankructwa wprowadzające zamęt w życie ciężko pracujących ludzi, postępujących zgodnie z zasadami gry. W rzeczywistości jednak utrata pracy i niepowodzenie w biznesie są rezultatem sytuacji, w której konsumentom zezwala się informować dostawców o tym, że środki używane do produkcji pewnych produktów dałyby większy zysk, gdyby zostały użyte do produkcji czegoś innego. Informacja ta jest komunikowana poprzez ceny, zyski i straty, tj. formy komunikacji rynkowej, które przykuwają uwagę i motywują do właściwego działania.
Nikt nie lubi, gdy mówi mu się, że konsumenci woleliby, aby on lub ona odeszli z interesu lub znaleźli sobie inną pracę. Ci, którzy otrzymują takie przesłania rynku są, co jest w pełni zrozumiałe, zaniepokojeni tym, co jest postrzegane jako bezwzględność rynku. Ale pomimo tego lepiej jest, by żyli w gospodarce, w której obie: dobra i zła wiadomość mogą być transmitowane poprzez komunikację rynkową. Bez względu na to, jak niemiła jest ta wiadomość, obwinianie za to rynku jest nieporozumieniem. Rzeczą o wiele gorszą jest używanie złej wiadomości przekazanej przez rynek jako usprawiedliwienia dla nałożenia restrykcji politycznych na tenże rynek, czy też uzyskania przywilejów rządowych.
Kolejnym powszechnym zarzutem skierowanym przeciwko rynkowi jest to, że powoduje nadmierne zanieczyszczenie środowiska naturalnego. Jest to błędne rozumowanie. Winić tu należy nie rynek, ale jego brak, a co za tym idzie, zakłócenia w komunikacji rynkowej. Np. kiedy kupuję benzynę płacę firmie za koszta uzyskania, transportu i ulepszenia tego paliwa, w końcu dystrybucji go do mojej miejscowej stacji benzynowej. Ale nie płacę nic za koszta, na które naraziłem tych, którzy są wystawieni na zanieczyszczenie powstałe przez to, że używam tego paliwa. Dlatego więc zużycie paliwa i zanieczyszczenie powietrza są nadmierne. Niestety, rząd stara się zahamować postępujące zanieczyszczenie poprzez nakładanie restrykcji na dobrze działający rynek. Poszukuje on sposobów aby wyciszyć lub ocenzurować komunikację rynkową poprzez biurokratyczne restrykcje. Wiele z tych ograniczeń ma bardziej na celu ochronę osobliwych interesów aniżeli ochronę środowiska.
Rynek jest najbardziej efektywnym na świecie środkiem pohamowywania problemów niedostatku poprzez umożliwianie ludziom komunikowania się i wzajemnego współdziałania. Ponieważ transmituje on stały strumień informacji o niedoborach, wiele informacji rynkowych postrzeganych jest jako złe wiadomości. Istnieje pokusa, aby obwiniać system komunikacji za złą wiadomość i ta pokusa jest niestety wykorzystywana przez grupy interesów wciąż poszukujących usprawiedliwienia dla manipulowania informacją.
Problemy te udaje się wyolbrzymić, ponieważ ograniczamy komunikację rynkową. Ta zaś jest czymś zasadniczym, byśmy mogli trafnie odpowiedzieć na nieuniknione konsekwencje niedostatku. Dopóki nie zrozumiemy, że „rynek tego nie zrobił” , że nie spowodował problemu, który jest komunikowany, będziemy bez końca nabierani przez grupy dbające tylko o własne interesy.
Lawrence W. Reed
Tekst stanowi część naszej Biblioteki Wolnorynkowej Online.