W ścisłym centrum Warszawy, przy rondzie Dmowskiego, Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR) już ponad 10 lat temu zawiesiło licznik długu publicznego. W czasie rzeczywistym pokazuje on ile wynosi zadłużenie naszego kraju.
Umieszczony na jednym z budynków przy skrzyżowaniu ruchliwej Alei Jerozolimskiej i ul. Marszałkowskiej, nieopodal głównej stacji metra, pełni funkcję edukacyjną. Informuje nie tylko o zadłużeniu jawnym (ponad 1 bilion 198 miliardów złotych!), ale także ukrytym, zamiatanym pod dywan, nieuwzględnianym w budżetach kolejnych rządów (ponad 4 biliony 800 miliardów złotych!).
Tempo przeskakiwania cyfr na liczniku robi wrażenie. Jak czytamy na stronie internetowej projektu (dlugpubliczny.org.pl) szacunkowa wielkość jawnego długu publicznego, po uwzględnieniu wahań kursu złotego, rośnie obecnie z 1067,1 mld zł na koniec 2019 r. do 1312,5 mld zł na koniec 2020 r. Oznacza to, że zadłużenie powiększa się o 672 mln zł na dobę, 28 mln zł na godzinę i ok. 7781 zł na sekundę! To wartości, które przyprawiają o zawrót głowy. Czy jednak budzą przerażenie i skłaniają do refleksji o stanie finansów naszego państwa?
O tym, że ponad bilion złotych wciąż rosnącego długu publicznego jest dla większości z nas kwotą abstrakcyjną wie oczywiście dr Aleksander Łaszek, główny ekonomista i wiceprezes zarządu FOR. – Musimy jednak mieć świadomość, że to co się dzieje z długiem publicznym ma silny wpływ na naszą gospodarkę, a przez to także na nasz poziom życia – przekonuje na portalu dlugpubliczny.org.pl.
– Ja nawet nie wiem co to za liczba. Za dużo tu zer. Moja pensja ma ledwie trzy miejsca po przecinku i dwójkę na początku – mówi PAFERE pracownik jednej z mieszczących się w okolicy licznika „kanapkarni”. To dlatego ekran z długiem „reklamuje” zadłużeniowy balast także w bardziej osobistym kontekście. – Pokazujemy inne miary, które są ważne, gdy rozmawiamy o długu publicznym – wyjaśnia w rozmowie z Janem Kubaniem Marek Tatała, wiceprezes FOR.
„Życiowy” jest zwłaszcza dług przeliczony na jednego mieszkańca. Noworodek, tak jak i reszta Polaków, ma na starcie ponad 31 tys. złotych państwowego, oficjalnego długu lub ponad 126 tys. zł. zadłużenia ukrytego. Ten finansowy „garb” – w naszym imieniu – zaciągnęły kolejne rządy i samorządy.
Jeszcze w czerwcu 2019 roku jawne zadłużenie publiczne, w przeliczeniu na jednego mieszkańca Polski, wynosiło 27 855 zł. Przyrost długu jest więc imponujący. To zasługa wszystkich kolejnych rządów ostatnich kilkudziesięciu lat. Uchwalały one bowiem budżety z deficytem. O deficycie mówimy wtedy, gdy wydatki państwa są wyższe niż jego dochody.
– My w historii Polski, praktycznie przez większość lat od 1989 roku, takie deficyty, często nadmierne, obserwowaliśmy. To oczywiście nic nowego. Nie jest to też rzecz typowo Polska. Praktycznie większość krajów na świecie ma jakiś dług publiczny i się zadłuża. U nas, w Polsce, rósł on dość szybko, ze względu na to, że te deficyty często przekraczały 3-4-5 proc. w relacji do PKB – tłumaczy Marek Tatała.
Symbolicznym momentem z ostatnich lat było przekroczenie biliona złotych jawnego zadłużenia (10.01.2017 rok) co FOR uczcił rozdając czarne baloniki pod licznikiem długu zwracając tym samym uwagę, że wydarzenie nie jest powodem do radości…
Skoro każdy rząd, w prawie każdym państwie świata, wydaje więcej niż powinien to rodzi się pytanie czy taki dług jest w ogóle realny? – Jeśli ja wezmę kredyt w banku, to zobowiązuje się do spłaty tego długu. Jeśli przestanę go spłacać to dzwonią do mnie windykatorzy. Początkowo są mili i uprzejmi. Jeśli jednak dalej nie spłacam zobowiązania to po prostu siłą egzekwują pieniądze. Jeśli ich nie mam, to zabierają mi cały mój majątek. Jeśli nie mam majątku to mogę nawet wylądować w więzieniu. Jak to wygląda w odniesieniu do państw? – pyta w imieniu czytelników Jak Kubań. – Często pojawiają się te porównania między długiem prywatnym, a długiem państwa. Jest tu oczywiście dość istotna różnica. Państwa, które zbankrutują, zazwyczaj kontynuują swoją działalność. Bankructwo państwa w XX i XXI wieku oznaczało zazwyczaj, że traciło ono wiarygodność jeśli chodzi o zagranicznych, ale też krajowych inwestorów. Przede wszystkim zaczynało się ono jednak rozwijać znacznie wolniej – wyjaśnia Marek Tatała. – Jest kilka zagrożeń związanych z nadmiernym długiem publicznym. Pierwszy najbardziej szkodliwy to ryzyko kryzysu, recesji, na czym cierpią portfele wszystkich obywateli. Jeśli nawet państwo jest wystarczająco stabilne, aby przetrwać okres takiej zawieruchy, to i tak ryzykuje wolniejszy wzrost gospodarczy, wolniej będzie gonić bogatsze państwa… – dodaje wiceprezes FOR.
Dług publiczny to balast, obciążanie, niechciana kotwica dla gospodarki kraju. – Wyższy dług publiczny, to większe ryzyko kryzysu finansów publicznych. Taki kryzys to spadek PKB, wzrost bezrobocia i niższe płace dla tych, którzy pracę utrzymają. Nie można jednoznacznie powiedzieć, jaki poziom długu publicznego jest bezpieczny. Ta wartość zmienia się w zależności od sytuacji w gospodarce i nastrojów na rynkach finansowych. Uwidocznił to kryzys w strefie euro – przed 2008 rokiem inwestorzy nie mieli obaw przed pożyczaniem pieniędzy Grecji, Hiszpanii, Słowenii czy Węgrom; później jednak zrewidowali swoje oceny, a wymienione kraje pogrążyły się w kryzysie – czytamy na for.org.pl.
– Obywatele słuchając obietnic polityków, szczególnie tych dotyczących wyższych wydatków publicznych, muszą pamiętać nie tylko o ich bezpośrednich skutkach, ale także o ukrytych kosztach. Łatwo i przyjemnie można obiecywać wyższe zasiłki, dodatki etc., znacznie trudniej jest przyznać, że oznaczają one także najczęściej szybszy wzrost długu publicznego i w konsekwencji też wolniejszy wzrost gospodarczy, czyli niższe płace i niższy poziom życia – przekonuje dr Aleksander Łaszek.
Skąd bierze się dług publiczny? Jakie są rodzaje długu? Jak i dlaczego politycy inaczej liczą dług publiczny niż powinni? Czy ktoś (my?) go kiedyś spłaci? Ile kosztuje nas utrzymanie państwa? Na co dokładnie składamy się płacąc podatki? Na te i inne pytania Jan Kubań szukał odpowiedzi wspólnie z Markiem Tatałą w rozmowie PAFERE z cyklu „Rozmowy o Ludziach i Systemach”: