Na portalu Business Insider ukazał się wywiad z byłym wieloletnim dyrektorem departamentu polityki makroekonomicznej w Ministerstwie Finansów, Sławomirem Dudkiem. To, co były urzędnik mówi o stanie polskich finansów nie jest tak optymistyczne, jak głosi to oficjalna rządowa propaganda, godzinami wylewająca się z podległych mu mediów. Dziś, Sławomir Dudek udziela się w jednym ze stowarzyszeń pracodawców, gdyż – jak twierdzi – chce się swoją wiedzą, którą nabywał latami w Ministerstwie Finansów, dzielić z innymi, zwłaszcza z tymi, którzy tak naprawdę najwięcej łożą na budżet państwa. Można oczywiście traktować byłego dyrektora MF jako frustrata, który dotąd dopóki pracował dla rządów, unikał krytyki, teraz natomiast nagle zebrało mu się na szczerość. Oczywiście, do ocen tego typu ludzi należy podchodzić ostrożnie, ale cóż – taka jest nasza polska polityka. Taka jest też natura polskich mediów, równie mocno uwikłanych w polityczne konflikty, jak sami politycy. Przykładowo, były PO-wiec, na łaski TVP Info zasłużyć może dopiero wówczas, gdy zacznie pluć na swoją dawną formację… I vice versa – na – bez mała – etat u Moniki Olejnik w TVN zasłużyć może ten były PiS-owiec, który dziś pluje na swoich dawnych partyjnych kolegów. Czy ta sama zasada dotyczy Sławomira Dudka, trudno jednoznacznie potwierdzić, ale i trudno zaprzeczyć. Każdy z nas obserwuje rzeczywistość gospodarczą w III RP i na własnej skórze doświadcza plusów jak i minusów „dobrej zmiany”. Zatem sam niech wyciągnie wnioski.
Dudek, przez lata pracy w MF zajmował się dostarczeniem rzetelnych analiz opartych na danych dla ministra finansów, głównie analiz służących zapewnieniu stabilności finansów publicznych. Twierdzi, że pożegnał się z pracą urzędnika ministerstwa w momencie, w którym „doszedł do ściany”. „Między moim departamentem a ministrem finansów musi być zaufanie. My dostarczamy mu dane, analizy, które mogą na przykład podważyć słuszność jakiegoś rozwiązania politycznego. Decyzję zawsze podejmuje szef, my pełnimy funkcję doradczą. Ta komórka jest w ministerstwie ważna, minister finansów w zasadzie nie mógłby bez niej funkcjonować. Od pewnego momentu czułem, że nie mogę w pełni realizować głównego celu mojego departamentu, czyli skutecznego ostrzegania o zagrożeniach stabilności finansów publicznych” – mówi Dudek. W jego ocenie Polskę czeka w niedługiej perspektywie spowolnienie gospodarcze, a deficyt finansów publicznych może jeszcze wzrosnąć. „Budżet powinien (…) mieć bufory, dzięki którym będzie mógł reagować na pogarszającą się sytuację. A nasz budżet jest bardzo usztywniony, poupychany do granic możliwości. Jedziemy więc kolejką z górki, ale jak stroma okaże się ta droga, jeszcze do końca nie wiadomo. Jednak my, zamiast naprawiać zawczasu hamulce, dolewamy jeszcze benzyny, czyli jeszcze przyspieszamy”.
Według Dudka w Polsce zagrożona jest stabilność finansów publicznych, a wpływ na to ma m.in. polityka rządu chociażby w zakresie zwiększania płacy minimalnej. Zdaniem byłego dyrektora w MF, jeśli płaca ta osiągnie poziom 3 tys. zł, a państwo zderzy się ze spowolnieniem gospodarczym, zahamowany zostanie rozwój firm. Obciążanie ich, w tej sytuacji, nowymi daninami może pogłębić problem.
Zdaniem Dudka, kończy się także w Polsce „podatkowe eldorado”, przez które rozumie on ściągalność podatku VAT. „(…) już w 2019 r. istotnej poprawy ściągalności VAT nie było. I to stanowi bardzo słaby punkt wyjścia dla budżetu na 2020 r. Bo w nim założono jeszcze większe, dodatkowe dochody z tytułu uszczelnienia VAT – ponad 10 miliardów zł. I to jest kolejne ryzyko generujące napięcia w budżecie na 2020 r. w obliczu spowolnienia gospodarczego” – tłumaczy Dudek.
Rozmówca Business Insider mówi także o nowych podatkach nakładanych przez rząd, m.in. o tzw. podatku cukrowym: „Dopiero po wyborach parlamentarnych zaczęło się wprowadzanie nowych podatków, choć wcześniej się o tym nie mówiło. Dobrym przykładem jest tutaj (…) podatek cukrowy. Moim zdaniem ma on znamiona bardziej fiskalne niż prozdrowotne. Wydatki na zdrowie w budżecie określane są z góry ustalonym procentem PKB. Nowy podatek spowoduje tylko zmniejszenie dotacji z budżetu do NFZ. Dzięki niemu nie będzie więcej pieniędzy na zdrowie. Kolejny problem jest taki, że podatki sektorowe nie zapewniają stabilnej bazy. A z biegiem czasu wpływy z tego podatku powinny się zmniejszać, prawda? (…) Coraz zdrowsi Polacy to coraz mniejsze dochody państwa z tego tytułu. Tymczasem w omówieniu skutków regulacji ustawy cukrowej zakłada się stałe wpływy na poziomie ponad 3 mld zł. To wskazuje, że cel był fiskalny”.
Dudek wspomina w wywiadzie także o oczekiwaniach inflacyjnych. „Obserwujemy ogromny przyrost gospodarstw oczekujących, że inflacja jeszcze przyspieszy. (…) W całej tej sprawie bardzo ciekawy jest aspekt społeczno-polityczny. Ludzie mogą mówić, że jest drożyzna nawet przy wzroście inflacji o 2 proc., nie mówiąc już o wzroście np. o 8 proc. Pojęcie drożyzny jest bardzo subiektywne. W ministerstwie mierzyliśmy ten poziom liczbą petycji od obywateli, którzy pytali, jakie kroki chce podjąć rząd, aby przeciwdziałać wzrostom cen. Jeśli miesięcznie było ich kilkadziesiąt, wiedzieliśmy, że w społeczeństwie zaczyna się pewien niepokój, a percepcja, filtr poznawczy Polaków wysyła sygnał: „jest drożyzna”. Ciekawe, jak jest teraz?” – zastanawia się Dudek.
Polecamy książkę o inflacji: Tomasz J. Ulatowski – “Ukryta nikczemność. Kto zyskuje, a kto traci na inflacji?”