Bangladesz, ludne państwo w delcie Gangesu i Brahmaputry, notuje najwyższe stopy wzrostu gospodarczego w Azji. Wciąż jest głównym poddostawcą światowych koncernów odzieżowych, jednak coraz bardziej stawia na digitalizację, tym bardziej, że jego populacja jest jedną z najmłodszych na świecie. To droga wyjścia z biedy i ekonomicznego wykluczenia.
Powstałe w 1971 roku południowoazjatyckie państwo znane jest głównie z powodu dramatów, jakie stawały się jego udziałem. Wojna o niepodległość z Pakistanem i następująca po niej klęska głodu obejmująca ponad połowę ludności, powodzie, a ostatnio kryzys imigracyjny wskutek napływu 750 tys. uchodźców Rohingya z Myanmar to obrazy, z którymi może kojarzyć się Bangladesz.
Miejscowa polityka zdominowana jest przez rywalizację dwóch rodzinnych klanów – obecnej premier Hasiny Wajed, córki założyciela państwa Mujibura Rahmana, i Khaledy Zia odbywającej karę więzienia za wzbudzające wątpliwości zarzuty korupcji, poprzedniej szefowej rządu. W większości muzułmańska populacja kraju liczy 163 mln ludności zamieszkującej na terytorium ponad dwukrotnie mniejszym od Polski, z czego 65 proc. to osoby poniżej 25 roku życia, co jest wyzwaniem gospodarczym i społecznym.
Gospodarka rośnie o 7,5 proc. rocznie
W ostatnich latach los Bangladeszu się jednak odmienia. Średnie tempo wzrostu PKB w pięciu ostatnich latach wyniosło 7,5 proc. a w tym roku ma przekroczyć 8 proc. – żaden inny kraj w Azji (przeciętna dla kontynentu to 5,9 proc. w 2018 roku) nie rośnie tak szybko.
Szybko rośnie też PKB per capita, który wg ostrożnych szacunków wynosi ponad 1200 dolarów (inne źródła podają 1700 dolarów), co – uwzględniając kalkulację wg parytetu siły nabywczej (PPP) – daje ok. 3900 dolarów. Sukcesem jest opanowanie zbyt gwałtownego wzrostu populacji – obecny wskaźnik dzietności to zaledwie 2,1 dziecka na jedną kobietę.
Z roku na rok spada też wskaźnik skrajnego ubóstwa, czyli procentu osób żyjących za mniej niż 1,25 dolara dziennie. Dziesięć lat temu było to 19 proc. ludności, obecnie 9 procent, nadal jednak jest kilkanaście milionów ludzi, egzystujących głównie na wsi, gdzie mieszka ponad 50 proc. ludności. Jedna czwarta ludności pozostaje zagrożona niedożywieniem. Mimo to Bank Światowy uważa te zmiany za międzynarodowy fenomen, a za nimi stoi osiągnięcie przez Bangladesz samowystarczalności w zakresie żywności i zdobycie pozycji czwartego producenta ryżu i piątego warzyw na świecie.
Lider w produkcji odzieży
W ciągu bez mała 50 lat za sukces uznać można też wzrost roli przemysłu w tworzeniu PKB – z 7 do 30 proc. Flagowym sektorem gospodarki jest przemysł odzieżowy ustępujący pod względem wartości eksportu (33 mld dolarów w 2018 roku) tylko Chinom.
Od 2013 roku przeszedł głębokie zmiany, po katastrofie Rana Plaza, budynku mieszczącego pięć fabryk tekstyliów, w której zginęło ponad 1130 pracowników. Zamknięto 1250 zakładów, powstało ponad 350 nowych, z których część lepiej spełnia standardy w zakresie bezpieczeństwa i ochrony środowiska, a łączna liczba fabryk odzieżowych (mimo postępującej konsolidacji rynku) przekracza 4,5 tysiąca i pracuje w nich 4,5 mln osób.
Branża staje przed wieloma wyzwaniami, bo odzież jest w większości wytwarzana z bawełny, a świat poszukuje coraz bardziej wyrafinowanej i funkcjonalnej odzieży z włókien sztucznych.
Kraj konkuruje też z Wietnamem, Etiopią, Myanmar i Turcją o przejęcie części podaży z rynku chińskiego, który jest zagrożony amerykańskim sankcjami.
Bangladesz, jako kraj rozwijający się, korzysta obecnie z preferencyjnych taryf celnych. Niestety wskutek bardzo szybkiego wzrostu gospodarczego może stracić ten status już w roku 2024, zaś wzrost płac oznaczać będzie utratę konkurencyjności na rzecz krajów afrykańskich.
Długoterminowym zagrożeniem jest też automatyzacja w przemyśle odzieżowym, która wg badań McKinsey dotknie większość stanowisk pracy w branży już w 2025 roku. Dla Bangladeszu mogłoby to oznaczać katastrofę, bo odzież stanowi ponad 80 proc. wartości eksportu kraju.
Wciąż słaba infrastruktura
Stąd imperatyw poszukiwania innych czynników wzrostu dochodu narodowego. Jego zauważalnym źródłem są międzynarodowe transfery pieniężne pochodzące od trzech milionów bangladeskich obywateli pracujących głównie w krajach Zatoki Perskiej. W roku fiskalnym 2019 przekraczają 16 mld dolarów.
Rząd chce jednak pobudzić rozwój produkcji wytwórczej, przemysł farmaceutyczny, sektor ICT (technologie informatyczno- telekomunikacyjne) i outsourcing procesów biznesowych. Wymaga to jednak ogromnych środków na inwestycje, a z tym jest problem.
Przychody podatkowe stanowią zaledwie 9 proc. PKB, dwa razy mniej niż w innych krajach rozwijających (w krajach OECD dochodzą do 40 proc.), a wdrożenie podatku od towarów i usług (VAT) jest odwlekane. Ograniczona jest też podaż kapitału przez banki z powodu wysokiego poziomu niespłacanych kredytów (11,7 proc. wartości portfela w połowie 2019 roku).
Bezpośrednie inwestycje zagraniczne to zaledwie 2 mld dolarów rocznie. Powodem jest bardzo słabej jakości infrastruktura gospodarcza – transportowa, telekomunikacyjna i energetyczna. Słabość tej ostatniej powoduje, że przerwy w dostawach prądu są codziennością.
Kapitał od Banku Światowego
Atrakcyjność Bangladeszu dla zagranicznych inwestorów jest niewielka, a państwo zajmuje 176 miejsce w rankingu Doing Business Banku Światowego. Do niedawna największym dostawcą kapitału była właśnie ta instytucja pomocowa, która od chwili uzyskania przez państwo niepodległości udostępniła w różnej formie (również bezzwrotnej) środki w wysokości 30 mld dolarów.
Najwięcej kapitału komercyjnego pochodzi natomiast z Chin. Inwestorzy Państwa Środka w zeszłym roku nabyli 25 proc. udziałów giełdy papierów wartościowych w Dhace, a w ramach inicjatywy Pasa i Szlaku współfinansują największy projekt infrastrukturalny, Padma Bridge (droga czteropasmowa i szlak kolejowy) wart 4 mld dolarów.
Ten liczący sześć kilometrów most łączący wschodnią i zachodnią cześć Bangladeszu zostanie oddany do użytku do końca 2020 roku, integrując bangladeską gospodarkę i podnosząc jej PKB o około 2 procent. Łącznie Chińczycy zapowiadają inwestycje infrastrukturalne w wysokości 30 mld dolarów, co budzi mieszane uczucia w Indiach, tym bardziej, że Dhaka jest drugim po Pakistanie odbiorcą chińskiego uzbrojenia.
Rząd zapowiedział utworzenie funduszu majątku narodowego o wartości 10 mld dol., by finansować przedsięwzięcia infrastrukturalne. Środki będą pochodzić z liczących 32 mld dolarów rezerw walutowych.
Mają wspierać rozwój gospodarki cyfrowej i sektora ICT, której kształt nadała ogłoszona dziesięć lat temu doktryna Digital Bangladesh Vision. W jej ramach kraj chce osiągnąć na swoje 50-lecie status gospodarki o średnich dochodach, a marzeniem jest pozycja gospodarki rozwiniętej 20 lat później. Realizacji wizji służyć ma budowa 64 parków technologicznych (28 już rozpoczęło działalność) dla lokalnych i zagranicznych firm.
Wskazany cyfrowy skok
Na razie wskaźniki digitalizacji nie są imponujące. Dostęp do internetu ma niespełna 100 mln osób, a do usług mobilnych ok. 80 mln mieszkańców. Problemem wciąż są wysokie koszty subskrypcji i wspomniane przerwy w dostawach prądu, dotykające ponad połowę kraju.
W lutym tego roku zainicjowano działanie sieci w oparciu o technologię 4G, co zwiększy już istniejący zdalny dostęp do usług administracji publicznej, a wszystkie dokumenty będzie można uzyskać w formie cyfrowej w roku 2023. Warto zauważyć, że wydano już ponad 100 mln cyfrowych dowodów osobistych.
Rozwój cyfrowej infrastruktury wesprze też grupę freelancerów. Bangladesz jest, według Oxford Internet Institute, drugim na świecie po Indiach dostawcą pracowników online – ponad 650 tys. zarejestrowanych działalności. Dla wielu młodych, wśród których oficjalna stopa bezrobocia to 10 proc. (choć prawie jedna trzecia młodzieży ani się nie uczy ani nie pracuje) to jedyna opcja uzyskiwania jakiegokolwiek dochodu. Nauka programowania i studia informatyczne cieszą się więc rosnącym powodzeniem na 130 uniwersytetach, które opuszcza rocznie pół miliona absolwentów.
Sektor ICT na razie jest niewielki i skupia ponad 120 przedsiębiorstw, które eksportują usługi o wartości niespełna 1 mld dolarów do 35 krajów świata. W ciągu dwóch lat ma wzrosnąć do 5 mld dolarów. Szybko rozwija się eCommerce, ale roczna wartość transakcji pozostaje skromna i nie przekracza równowartości 300 mln dolarów.
Jedną z barier do pokonania jest wysokie wykluczenie finansowe obejmujące ponad 40 proc. populacji, a niespełna 10 proc. posiadaczy kont bankowych dysponuje kartą debetową.
Liberalne wartości wspierają rozwój
Premier Sheikh Hasina wskazuje jednak na olbrzymi potencjał kraju, powołując się na flagowy przykład eksportu 12 robotów przemysłowych do Korei Południowej w zeszłym roku.
Możliwości rozwojowe ma też krajowy przemysł farmaceutyczny, który już zaspokaja 97 proc. lokalnych potrzeb i chce rzucić wyzwanie w zakresie leków generycznych producentom indyjskim. Ułatwia to status Bangladeszu jako kraju rozwijającego się, który nie podlega – w ramach ustaleń Światowej Organizacji Handlu (WTO) – wymogom opłat patentowych w odniesieniu do tej grupy medykamentów.
Przykładem sukcesu jest firma Incepta Pharmaceuticals eksportująca na ponad 60 rynków. Apetyty są jednak znacznie większe.
Wiele organizacji z uznaniem podchodzi do przemian w Bangladeszu. Według UNCTAD kraj kładzie wzorcowe fundamenty do przygotowania swoich obywateli do wejścia w cyfrową przyszłość opartą na technologicznych kompetencjach, choć istnieje potrzeba rozwoju e-handlu i poprawy logistyki dostaw.
Bank HSBC prognozuje, że do roku 2030 państwo będzie 26. gospodarką świata pod względem wielkości, a przyczynić się do tego ma otwarte społeczeństwo, harmonia religijna, liberalne wartości i świecka kultura. Wygląda więc na to, że los Bangladeszu odmienić się może na trwałe.
Mirosław Ciesielski