Na łamach serwisu acton.org, konserwatywny publicysta Mihail Neamţu, zastanawia się nad przyczynami obecnego kryzysu, zarówno gospodarczego jak i etycznego, trapiącego współczesne państwa Unii Europejskiej, głównie tzw. „starej UE”. Wnioski, do jakich dochodzi mogą wydać się interesujące dla polskiego czytelnika.
Autor zarzuca unijnym biurokratom, że zbyt mało czasu poświęcają na to, by poważnie zastanowić się nad przyszłością Unii Europejskiej. Zauważa jednocześnie, że stara Europa wykazuje oznaki zmęczenia, a tymczasem tysiące afrykańskich migrantów ląduje na złotych plażach Hiszpanii. Jednocześnie, w krajach śródziemnomorskich, coraz liczniejsza rzesza młodzieży martwi się o swoją zawodową przyszłość. Jak zauważa Neamţu, w Grecji bezrobocie wśród ludzi młodych wynosi 42,9 procent; w Hiszpanii 35 procent; we Włoszech jest to ponad 30 procent. Autos stwierdza, że liczby te powinny budzić niepokój. „Wskazują one na istnienie poważnego zagrożenia dla stabilności politycznej i spójności społecznej. Bezrobocie, zarówno pod względem ekonomicznym, jak i egzystencjalnym, to poważna sprawa. Czemu? Ponieważ praca zapewnia nie tylko dochód, ale także poczucie celu. To nie rządowe talony ani wsparcie rodziców sprawiają, że młodzi ludzie są szczęśliwi, ale osobista odpowiedzialność i głęboko zakorzenione przekonanie, że owoce własnej pracy czynią świat lepszym” – pisze Neamţu.
Jak podaje publicysta Instytutu Actona, z oficjalnych statystyk wynika, że pod koniec kwietnia 8,5 procent populacji strefy euro było bez pracy. Prawie 4,5 miliona ludzi poniżej 25 roku życia jest w UE bezrobotnych. „Jest to liczba, do której Angela Merkel dodała dodatkowych kilka milionów uchodźców. A nie obejmuje ona przybyszów niezarejestrowanych” – zauważa autor.
Neamţu zwraca w swoim artykule uwagę na bardzo ważny aspekt. Pisze on: „Poza tymi liczbami prawdziwym wyzwaniem jest utrata szacunku dla filozofii politycznej, która sprawiła, że ciężko pracujący ludzie odnieśli sukces. Większość polityków w Wielkiej Brytanii unika rozmów o Margaret Thatcher i jej poparciu dla gospodarki wolnorynkowej. Jak ujął to Upton Sinclair: >>Trudno jest namówić człowieka, aby coś zrozumiał, gdy jego pensja zależy od tego, że tego nie rozumie<<„.
Neamţu pisze, że na kontynencie europejskim pojawiło się mnóstwo demagogów, od polityków z Syrizy w Grecji, po liderów Podemosa w Hiszpanii, biegających od wiecu do wiecu i rzucających puste obietnice. „Każdy wie, że talony żywnościowe nie mogą budować przyszłości dla młodzieży. (…) Prawdziwie przedsiębiorczy kraj zachęca ludzi do pomnażania swoich talentów poprzez kierowanie ich fizycznej pracy i intelektualnej energii do gospodarczego i cywilizacyjnego rozkwitu. Ta wizja, wciąż lansowana w Ameryce, jest boleśnie nieobecna w Unii Europejskiej. Dawno już minęły czasy niemieckiego cudu gospodarczego, kiedy Ludwig Erhard przyjął idee ordoliberalizmu, prowadząc swój kraj do imponującego 10-procentowego wzrostu w latach 60-tych” – stwierdza.
Publicysta Actona przytacza słowa pewnego chińskiego finansisty – Jin Liquna, który sytuację w UE ocenił następująco: „Kłopoty, które miały miejsce w krajach europejskich, wynikły głównie z zużycia się społeczeństw opiekuńczych. Myślę, że prawa pracy to przeszłość. Prawa pracy powodują lenistwo, a nie pracowitość”.
Neamţu pisze: „Przedstawiciel Chin słusznie upomniał nie tylko polityków i niewybieralnych biurokratów w Brukseli – gdzie długość przerwy na lunch jest wprost proporcjonalna do wysokości wynagrodzenia – ale także ludzi z wielu europejskich miast, którzy myślą, że >>lato to czas, kiedy jest zbyt gorąco, by wykonywać prace, na które zimą było za zimno<<„.
Dalej Neamţu zauważa: „>>Może to pornografia zabiła Boga<< – napisał historyk Niall Ferguson, podsumowując radykalną transformację etyki pracy, która miała miejsce w Europie od końca XX wieku. Wzrost taniej, zdradliwej i skorumpowanej rozrywki stworzył dla młodych ludzi zachęty, by mniej pracować, a więcej imprezować. Kontynent, na którym św. Benedykt zasiał ziarna chrześcijańskiej etyki ora et labora, musi zmienić prawa pracy, a także zbiorowy sposób myślenia. Od wysokich urzędników do zwykłych ludzi, zbyt wielu Europejczyków oswoiło grzech lenistwa. Nie tylko państwo opiekuńcze unicestwiło cnotę pracowitości, ale także powolna śmierć wiary chrześcijańskiej”.
Na koniec publicysta Actona zauważa: „Ostatnie fale przybyszów napływających do Europy z Afryki Północnej i Syrii dramatycznie zmieniają kulturowy, religijny i gospodarczy krajobraz, tradycyjnie pracowitych społeczeństw. W ubiegłym roku austriacki minister spraw wewnętrznych Wolfgang Sobotka oświadczył, że 90 procent osób ubiegających się o azyl otrzymuje dotacje państwowe. W Norwegii migranci stanowią połowę beneficjentów pomocy społecznej. W Danii 80 procent rodzin pobierających zasiłki nie jest Europejczykami. Nie inaczej jest w Niemczech. Warto zauważyć, że wydatki na opiekę socjalną w tym kraju, w 1990 roku stanowiły 27,2 procent całkowitego budżetu, a dziś jest to ponad 50 procent. Tylko Szwajcaria, która leży poza UE, mieszkańcom, którzy przebywali na garnuszku państwa w ciągu ostatnich 3 lat, uniemożliwia otrzymanie obywatelstwa. Powrót do chrześcijaństwa sprawiłby, że Europejczycy zaczęliby znów postrzegać etykę pracy jako antidotum na płytką mentalność w stylu „chleba i igrzysk”. Chrześcijaństwo postrzega pracę jako akt ofiarny, który może pogłębić i podtrzymać przymierze z Bogiem. Teologicznie rzecz biorąc, trud ma funkcję odkupieńczą lub uświęcającą. Praca jest wpisana do naturalnych wymagań struktury rodziny. W sytuacji, gdy małżeństwa się rozpadają, a objawy lenistwa wydają się wszechobecne, Europa powinna zacząć się leczyć, odbudowując cytadele wiary za pomocą pracy i miłości”.