Dzisiaj politycy często powtarzają frazesy na temat ekonomii. Do najbardziej typowych należy ten, że bogaci są coraz bardziej bogaci, ponieważ biedni są coraz biedniejsi. Na tej podstawie usprawiedliwiają centralną redystrybucję dochodów, polegającą na sięganiu do kieszeni podatników, aby wyrównywać szanse obywateli w imię sprawiedliwości społecznej. Ten sposób rozumowania oparty jest na fałszywym stereotypie sumy zerowej.
Klasyczna ekonomia podpowiada nam, że wymiana handlowa nie jest nigdy grą o sumie zerowej, w której zysk jednej strony oznacza stratę drugiej. Każda wymiana jest grą o sumie dodatniej, w której zyskują obie strony, gdyż w przeciwnym wypadku na wolnym rynku nigdy nie doszłoby do takiej wymiany. Wynika to z subiektywistycznej teorii wartości, według której rzeczy same w sobie nie mają wartości. Wartość nadawana jest im przez człowieka w działaniu.
Roger Scruton, brytyjski filozof i konserwatysta, trafnie podkreśla w „Pożytkach z pesymizmu i niebezpieczeństwach fałszywej nadziei”, że ludzie, którzy postrzegają wymianę, jako grę o sumie zerowej, nie są w stanie spojrzeć na rzeczywistość jako przyczynę porażki i szukają jej najczęściej w innych ludziach. Ten sposób myślenia wkrada się na teren misyjnych priorytetów Zgromadzenia. Jednym z nich jest dialog z ludźmi ubogimi i marginalizowanymi. Ubogimi jak najbardziej, ale co znaczy „marginalizowanymi”?
Pamiętam wykłady w Nemi, podczas werbistowskiego tercjatu, gdy 13 lat temu po raz pierwszy o tym usłyszałem. Na początku dałem się ponieść rozumowaniu wykładowcy, które mógłbym streścić w jednym zdaniu. Podobne sformułowanie znalazłem kiedyś u ks. Józefa Tischnera (+2000), opisującego francuską rewolucję: kto płacze nad głodującym dzieckiem, ten nie może przechodzić obojętnie obok widoku sytych („Drogi i bezdroża miłosierdzia”). Słowo „marginalizowany” było odmieniane przez wszystkie przypadki. Wcześniej pojawiło się w dokumentach z Kapituły Generalnej, ale przeszedłem obok tego raczej obojętnie. – Jeżeli biedni są marginalizowani przez bogatych, a zadaniem misjonarza jest praca z marginalizowanymi, to pracując z biednymi, marginalizuję automatycznie bogatych. To kto w takim razie zaopiekuje się grupą, którą sami stworzyliśmy? – pomyślałem, słuchając wywodu przedstawiciela Generalatu.
Zastanawiałem się skąd w dokumentach Zgromadzenia pojawiło się słowo „marginalizowany”? Po latach zrozumiałem. Jest nim rozpowszechnione przekonanie, że idee równości i sprawiedliwości są tożsame. Ten sposób myślenia – jak trafnie podkreśla brytyjski filozof – jest kolejną konsekwencją fałszywego stereotypu sumy zerowej. Ta idea leży także u podłoża pojęcia sprawiedliwości społecznej, która zagościła na dobre w katolickiej nauce społecznej. Friedrich von Hayek (+1992) w „W drodze do zniewolenia” zwraca uwagę, że rzekomy cel sprawiedliwości społecznej, którym jest wyeliminowanie ekonomicznych nierówności, nie bierze pod uwagę prostego faktu, że te dysproporcje w głównej mierze wynikają z własnych wyborów jednostek i mogłyby być osiągnięte jedynie przez kontrolowanie ludzkich wyborów.
Ekonomiczne nierówności nie są jednak złe same w sobie. Są one pochodną ludzkiej wolności i otrzymanych od Boga talentów. Słusznie zwraca na to uwagę były biskup lwowski, św. Józef Bilczewski (+1923): „gdyby takie państwo socjalne każdego pierwszego stycznia urządziło się na nowo, na podstawie równości majątku, to już z końcem grudnia byłaby nierówność między obywatelami. I gdyby się nawet to urządzenie odnawiało co miesiąc, to z początkiem drugiego dnia miesiąca talent i oszczędności jednych, a głupota i rozrzutność drugich, stworzyłyby na nowo różnice majątkowe i mielibyśmy znowu bogatszych i biedniejszych” („Listy pasterskie”).
Fałszywy stereotyp sumy zerowej zawsze prowadzi na manowce. Nie ma już wtedy znaczenia, czy ktoś zapracował sobie na swoje bogactwo, a ktoś inny wybrał bezczynność i jest biedny. „Liczy się – jak celnie zauważa R. Scruton – tylko przynależności klasowa i nierówności „społeczne”, które z niej wynikają”. Jeżeli za sukces niektórych płaci się porażką innych, to sprawiedliwość wymaga wyrównania klasowych szans. Z tego błędnego mechanizmu myślowego narodziła się oenzetowska „Agenda 2030” na rzecz zrównoważonego rozwoju. Ten pomysł na swoisty program globalnego rozwoju zorientowanego na eliminację ubóstwa w określonym czasie, zaczął być powielany w dokumentach wydawanych przez VIVAT International, organizacji współzałożonej, wraz z innymi zgromadzeniami zakonnymi, przez werbistów i działającej w ramach ONZ. Jak bronić się przed fałszywymi stereotypami w ekonomii, które wkradają się do naszego zakonnego życia? Warto sięgać do Ewangelii i zdroworozsądkowego sposobu myślenia Jezusa, który naprowadza nas zawsze na właściwe tory myślenia: „Ubogich zawsze mieć będziecie u siebie” (J 12,8). W Wielkim Poście wielokrotnie zatrzymywałem się przy stacjach Drogi Krzyżowej i kontemplowałem scenę ukrzyżowania Pan Jezusa. „Zaprawdę, powiadam ci, jeszcze dziś będziesz ze Mną w raju” (por. Łk 23, 43) – mówi Jezus do dobrego łotra. Czy to znaczy, że zły łotr stracił, ponieważ dobry zyska?
O. Jacek Gniadek SVD test misjonarzem werbistą i doktorem teologii moralnej (ur. 1963). Pracował przez wiele na misjach w Afryce (Kongo, Botswana, Liberia i Zambia). Mieszka w Warszawie (Fundacja Ośrodek Migranta Fu Shenfu, Stowarzyszenie Sinicum im. Michała Boyma). Tekst pochodzi ze strony jacekgniadek.com. Tytuł pochodzi od redakcji pafare.org. Oryginalny tytuł: „Fałszywy stereotyp”.