Selick: „Dzwoń na policję i giń”

Wiele razy konsultują się ze mną kobiety, które skarżą się, że są śledzone i terroryzowane przez swoich byłych partnerów życiowych. W każdym z takich przypadków nie można wykluczyć najgorszej możliwości, że kobieta taka stanie się kolejną statystyczną ofiarą mordu popełnionego w trakcie separacji lub postępowania rozwodowego.

Są różne sposoby na to, by zażegnać takiemu rozwojowi sytuacji:
– pokojowa ugoda
– nakaz sędziowski
– wyprowadzka i zmiana nazwiska
– ugoda według jego warunków
– wniesienie oskarżenia
– próba uzyskania zakazu na posiadanie przez niego broni palnej

Moim zadaniem jest udzielenie kobiecie znajdującej się w trudnym położeniu realnej i praktycznej rady. Natomiast wiem, że żadne z powyższych standardowych „rozwiązań” nie zagwarantuje jej bezpieczeństwa, ja zaś nie chcę, by jakieś fałszywe poczucie bezpieczeństwa zwiększało jej zagrożenie.

Pokojowa ugoda oraz nakaz sędziowski to tylko kawałki papieru – tłumaczę. Każdy, kto jest zdecydowany na popełnienie zbrodni nie przestraszy się tego, że narusza nakaz sędziowski.

Zmiana miejsca pobytu czasem przynosi rezultaty, jednak nie w przypadku, gdy w grę wchodzą dzieci, do których zagrażający współmałżonek ma dostęp zagwarantowany nakazem sądu. Ukrycie się pogwałciłoby ten nakaz. Poza tym nie łatwo jest porzucić pracę, dom, przyjaciół i rodzinę.

Czy pozostaje wobec tego zgodzić się na jego warunki? Jeżeli raz mu ulegniesz jego żądania nigdy się nie skończą.

Czy należy wnieść oskarżenie? Może to, co prawda, przynieść kobiecie wytchnienie, ale tylko na krótko, tzn. na czas kiedy on będzie w więzieniu. Jednak jego pragnienie zemsty jedynie pogorszy sytuację.

Czy sprawić, aby odebrano mu pozwolenie na broń? To tak, jakby postrzelić niedźwiedzia grizzly z procy – czyli tylko go rozjątrzyć. A jeśli kobiecie wydaje się, że on nie będzie wiedział jak kupić nową broń na czarnym rynku, bądź złożyć ją z jakichś części, to znaczy, że żyje w dużej nieświadomości. Poza tym nóż czy kij też będą ją w stanie uśmiercić.

Cicha sugestia

Zdecydowałam się wreszcie na podsunięcie kolejnej możliwości, która, we współczesnym klimacie politycznym, jest tematem tabu. Możliwości tej, jak dotąd, nikomu nie proponowałam, ponieważ obawiałam się, że mogę przez moich klientów zostać uznana za osobę niepoczytalną. Spytałam ich zatem, czy byliby zainteresowani treningiem samoobrony przy użyciu broni palnej oraz czy byliby gotowi ubiegać się o pozwolenie na broń do celów samoobrony.
Nie twierdzę, że broń ta byłaby im akurat przyznana. Moja wieloletnia dyskusja z ekspertami od broni palnej doprowadziła mnie do przekonania, że choć kanadyjskie prawo przewiduje takie zezwolenia, w rzeczywistości wydawanych jest ich bardzo niewiele. Zatem wystąpienie z wnioskiem o pozwolenie na broń byłoby najprawdopodobniej jedynie wystawieniem tego prawa na próbę.

Wkrótce jednak okazało się, że moja propozycja stała się bezprzedmiotowa, bowiem żadna z kobiet, z którymi rozmawiałam o niej, nie okazała się nią zainteresowania. Wręcz wprowadziła je ona w przerażenie. „O nie” – powiedziały jednogłośnie – „bałybyśmy się posiadać broń. Jeśli on się pokaże, po prostu wezwiemy policję”.

Jasne, pomyślałam sobie, tak jak wzywały policję Doreen Lachair i Corrine McKeowen. Były to siostry, które pewnej nocy zgłaszały policji telefonicznie pięć razy to, że były chłopak jednej z nich łamie nakaz sędziowski. Zostały znalezione zasztyletowane wkrótce po ich ostatnim telefonie.

Bezradność policji w ratowaniu tych dwóch kobiet nie jest odosobnionym przypadkiem. Przeszukując pobieżnie kanadyjską prasę znaleźć w niej można wiele przypadków zamordowania niewinnych ludzi podczas czekania na przyjazd policji. Zjawisko to jest tematem książki prawnika z Virginii, Richarda W. Stevensa zatytułowanej „Wybierz 911 i zgiń” (911 to numer wypadkowy do służb: policja, straż, pogotowie). Stevens przedstawia przypadek po przypadku, kiedy to policja, w wyniku lekceważenia wezwań o pomoc, okazuje się całkowicie nieodpowiedzialna wobec zagrożonych obywateli oraz ich mienia. Pomimo tych ewidentnych, opisanych w książce, przypadków, wciąż w wielu miejscach, w tym również w Kanadzie, ogranicza się obywatelom prawo do posiadania broni palnej, a tym samym pozbawia się ich najskuteczniejszego sposobu obrony własnej osoby i mienia.

A w Kanadzie, jak widać po moich klientkach, rozpowszechniona propaganda przedstawiająca broń jako przedmiot wszelkiego zła, wyprała mózgi potencjalnym ofiarom, które nawet nie chcą spróbować się bronić. One tylko śmiertelnie pragną tego, by być uratowane.

Bardzo chciałabym podarować egzemplarz książki Stevensa schroniskom dla kobiet w całym kraju. Dołączyłabym do niej jeszcze jedną książkę, Roberta A. Watersa „Najlepsza obrona”. Obie te pozycje zawierają wiele prawdziwych historii zwykłych obywateli – ludzi starszych, nastolatków, inwalidów, w tym także wielu kobiet, którzy uratowali życie swoje i swoich bliskich dzięki temu, że byli uzbrojeni w broń palną.

Ci, którzy promują kampanie na rzecz kontroli broni palnej, zawsze argumentują, że warto ograniczać wolności obywatelskie jeśli dzięki temu uratuje się choćby jedno życie. Patrząc na problem od drugiej strony i wiedząc, jak wiele istnień ludzkich zostało uratowanych dzięki prawu do posiadania broni palnej, można powiedzieć, że rzeczywiście warto – warto posiadać broń.

(Autorka jest prawnikiem i publicystą w czasopiśmie „Canadian Lawyer”. Tekst publikujemy za zgodą wydawcy). Data dodania na starej stronie PAFERE: 2011-01-01 01:24:00

Poprzedni artykułLaar: Estońska metoda
Następny artykułMitchell: Szanse i zagrożenia członkostwa w UE
Karen Selick - prawniczka i pisarka; w latach 2009-2015 dyrektor ds. Sporów kanadyjskiej Fundacji Konstytucyjnej "Zespół Obrony Wolności".

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj