Gdzie się nie obejrzeć widzimy i słyszymy o recesjach, bankructwach, o światowym kryzysie gospodarczym, a przynajmniej o spowolnieniu światowej gospodarki. Ale czy naprawdę cały świat pogrąża się w kryzysie? Proponuję dokonać skróconego przeglądu światowych gospodarek w oparciu o najważniejsze wskaźniki makroekonomiczne, aby zobaczyć co piszczy w trawie. Zacznijmy od własnego podwórka.
W Polsce kryzys widać gołym okiem. Już nawet rządzącym jest ciężko naginać wskaźniki i statystyki do własnych, propagandowych potrzeb. Bezrobocie rośnie w zawrotnym tempie. Jako wydawca lokalnej gazety, która w całości utrzymuje się z reklam, widzę, że nawet w stolicy firmy zwalniają pracowników, rezygnują z reklam, a nawet bankrutują. Gdy pytam właścicieli o powód, mówią wprost: – zabijają nas podatki i ZUS. To są wieści ze stolicy. Jak jest na prowincji wiem z opowiadań, ale wcale nie lepiej, czego najlepszym dowodem jest fakt, że województwo warmińsko – mazurskie wielkimi krokami zbliża się do 30-proc. stopy bezrobocia.
Poza bezrobociem oznaki kryzysu są widoczne w innych wskaźnikach. Z roku na rok mamy coraz mniej inwestycji, w tym i zagranicznych. Przyrost PKB jest minimalny, a wcale nie jest wykluczone, że w ogóle go nie będzie. Z kolei wpływy podatkowe do budżetu ciągle maleją, mimo coraz to bardziej wymyślnych form zdzierania od nas pieniędzy. Jest to efekt tzw. krzywej Laffera, która mówi, że po przekroczeniu pewnej wysokości podatków, wpływy do budżetu będą maleć. W Polsce już od kilku lat jesteśmy po opadającej stronie krzywej Laffera.
W Europie wcale nie lepiej, szczególnie w Unii Europejskiej, do której politycy nas wprowadzają. W Niemczech – największym kraju wspólnoty, który miał być lokomotywą dla całego kontynentu, mimo zapewnień i obietnic kanclerza Schroedera, bezrobocie osiągnęło właśnie 4 miliony osób. Wzrostu gospodarczego u naszego zachodniego sąsiada nie ma, co jest powodem, że i inwestycje maleją. W Berlinie budżet miasta musi ratować się gigantycznymi kredytami.
Zresztą w całej Unii, poza Irlandią, której PKB niezmiennie rośnie, a budżet od 1997 roku ma nadwyżkę, a nie deficyt, jest najkrócej pisząc w zapaści. Próbuje się wprawdzie obniżać stopy procentowe, ale nie miejmy złudzeń, że to ożywi kulejącą gospodarkę Piętnastki. Potrzebna jest obniżka podatków, bo ich wysokość jest powodem stagnacji.
Poza Europą wcale nie jest lepiej. W USA po ośmiu latach rządów Billa Clintona i najwyższej w całych dziejach wysokości podatków, nawet obniżka przeprowadzona przez prezydenta Busha, nie jest w stanie rozkręcić koniunktury. Potrzebne są kolejne, ale „wrażliwi społecznie” Demokraci nie dają przyzwolenia.
Gdyby do tej kolekcji dodać jeszcze bankrutującą właśnie na oczach świata drugą co do wielkości gospodarkę Ameryki Łacińskiej, to faktycznie może nam się wydawać, że świat stoi nad przepaścią. Sytuację podsycają media, w których „niezależni eksperci” rozważają nad głębokością kryzysu światowej gospodarki, światowej recesji i wszystkim co najgorsze.
Szkoda natomiast, że w ciągu ostatniego miesiąca w prasie pojawiły się jedynie dwa obszerniejsze artykuły na temat rosyjskiej gospodarki. Dlaczego tak się dzieję?
Wydaje mi się, że powodem milczenia o rosyjskiej gospodarce jest fakt, że nie pasuje ona do rysującego się w świecie ekspertów schematu. Już to tłumaczę.
Otóż Rosja, bodaj po Chinach i tygrysach Azji, jest jednym z najszybciej rozwijających się państw świata. Porównując analogicznie Rosję z Polską i UE można jasno stwierdzić, kto rządzi na Rynku. Wzrost PKB w Rosji jeszcze w 1995 roku był ujemny i wyniósł -5,3proc, ale już w 2000 roku +8,3proc. ( nie pamiętam by którykolwiek z krajów Unii miał zbliżony wzrost ). Na ten rok wzrost jest przewidywany na 5,5-6,0 proc., a w przyszłym na kolejne 5proc.
Co powinno szczególnie zainteresować premiera Millera, Rosja po raz pierwszy w historii osiągnie w tym roku nadwyżkę budżetową! Dochody, które wyniosą 70,2mld USD przewyższą o 6,7mld USD wydatki ( 64,5mld USD). Co więcej, a co w szczególności w przypadku Rosji może się wydać niewiarygodne, zaczyna ona spłacać swoje długi. Rosyjski rządowy fundusz obsługi zadłużenia Wnieżekonombank spłacił w tym roku ponad 1mld USD zadłużenia z tytułu euroobligacji, których emisję zaczęto w 1996 roku.
Jeżeli dodam już do wymienionych osiągnięć, że inwestycje po 3 kwartałach br. wzrosły o 23proc. i wyniosły niemal 10mld USD można by spytać: jak to możliwe, aby jeszcze w 1995 roku mieć regres gospodarczy a po pięciu latach wzrost 8 proc. i nadwyżkę budżetową?
Odpowiedź na tak postawione pytanie brzmi następująco … Od zeszłego roku w Rosji obowiązuje podatek liniowy w wysokości 13 proc. a tamtejszy odpowiednik naszego VAT-u został obniżony z 34 do 24proc, a od 2003 roku będzie do kolejnych 17proc. Ponadto ziemia i rolnictwo w całości będzie się opierać na własności prywatnej, co ostatnimi czasy zostało również uregulowane. Efekt? Są chętni na zakup ziemi nawet za Uralem! Wreszcie jakby na deser informuję, że w tym roku do Moskwy przeniosło swe siedziby ponad 3.000 firm i przedsiębiorstw, które rezydowały dotąd w Szwajcarii, w tym kilkanaście banków! Powód? Korzystne, czyli niskie opodatkowanie firm.
Te wszystkie zmiany wprowadziła ekipa Putina. O efektach już pisałem, ale warto jeszcze na koniec określić i nazwać te reformy i ich duch. Nie muszę daleko szukać określenia, gdyż dokonane w Rosji reformy to po prostu liberalizacja gospodarki. A gdy już dokonano liberalizacji, to bliżej do ideału gospodarczego, jakim od czasów Adama Smitha jest Wolny Rynek.
W Europie i Polsce zamiast liberalizacji mamy fiskalizację, biurokrację, centralizację. I tego Szanownym Czytelnikom życzę jak najmniej w Nowym Roku. Życzę więcej Wolności i Wolnego Rynku, a wtedy marzenia każdego z nas będzie łatwiej osiągnąć.
Powyższy był tekst pierwotnie opublikowany na Stronie Prokapitalistycznej. Data dodania na starej stronie PAFERE: 2009-02-01 00:00:10