Niedawno słyszałem homilię, przypominającą wiernym przykazanie piąte, i uświęconą nim wartość życia ludzkiego. W kazaniu tym kapłan nauczał „Bóg woła do człowieka 'Nie zabijaj!’, ale człowiek, w swej pysze, wie lepiej: 'Zabijać wolno jeśli to mi jest wygodne, a czasem zabijać należy, jeśli to służy społeczeństwu, jak na przykład w wypadku ludzi beznadziejnie chorych, starych, niedołężnych i społecznie niepotrzebnych’. Oczywiście, ta pycha odrzucająca Boże przykazania prowadzi człowieka do zguby…”
Kościół katolicki stoi nieugięcie na stanowisku uznawania życia ludzkiego za wartość zasadniczą, uświęconą piątym przykazaniem Dekalogu – „Nie zabijaj! (lub jak kto woli – „Nie morduj!, odpowiadającego jakoby właściwszemu tłumaczeniu tekstu pierwotnego na język polski). Stąd też częste na ten temat wygłaszane przez księży homilie i inne nauczania, oraz różne kampanie antyaborcyjne, żądające ochrony życia ludzkiego od chwili poczęcia. Nawet nie rozpatrując tej sprawy z punktu widzenia wiary i moralności, należy obiektywnie przyznać, że działalność ta niewątpliwie uratowała masy ludzi od przedwczesnej śmierci. W krajach o niskim przyroście naturalnym spowolniła spadek tego przyrostu, a tam gdzie ilość zgonów przewyższa ilość urodzeń, spowolniła proces wyludniania się kraju – proces narodowego samobójstwa.
Ale, oczywiście, nie tylko przykazanie piąte jest bardzo ważne.
Sparafrazujmy odnośną część wspomnianej homilii, odnosząc ją tym razem do przykazań dziesiątego i siódmego uświęcających własność prywatną:
„Bóg woła do człowieka 'Nie pożądaj… rzeczy która Twego bliźniego jest!’ i 'Nie kradnij!’, ale człowiek, w swej pysze wie lepiej: 'Pożądać cudzego majątku i okradać bliźniego wolno, a nawet należy, gdy jest on ode mnie zamożniejszy, bo to jest wymierzaniem sprawiedliwości społecznej’. Oczywiście ta pycha, odrzucająca Boże przykazania prowadzi człowieka do zguby.”
Muszę stwierdzić, że jak tylko daleko wstecz sięgnąć mogę pamięcią, nigdy takiej lub podobnej homilii na temat przykazań dziesiątego i siódmego nie usłyszałem, mimo, że jako praktykujący katolik praktycznie każdej niedzieli bywam na Mszy Świętej. Również nie słyszałem o prowadzeniu czy popieraniu przez biskupów kampanii na rzecz ochrony świętości prawa człowieka do swej uczciwie nabytej własności, choć często głośno bywa o promowaniu przez hierarchię kościelną wyżej wspomnianych kampanii na rzecz ochrony świętości prawa człowieka do życia. Przeprowadzona wśród mych znajomych ankieta potwierdziła te spostrzeżenia. Oni również zauważyli takie swoiste zaniechanie przypominania przykazań uświęcających i chroniących prawa własnościowe. A przecież złodziejstwo w Polsce jest raczej powszechne i ludzie tak się do tego przyzwyczaili, że prawie przestali je dostrzegać, chyba uznając je za rzecz naturalną. Politycy i państwo okradają obywateli, pracownicy nagminnie okradają pracodawców, a i pracodawcy nieraz – pracowników, obywatele najchętniej „żyją z ręką w kieszeni innych” obywateli , a z ambon jeśli się czasem, choć bardzo rzadko, coś usłyszy w tym względzie, to wybiórczo, głównie o nieuczciwych przedsiębiorcach i pracodawcach, a nic krytycznego o największym złodzieju jakim jest państwo, o niemoralności istniejącego systemu podatkowego, o pasożytniczej i łapowniczej działalności wielu urzędnikówów, czy o niemoralności roszczeń ludzi żądających, od państwa, świadczeń pośrednio pochodzących z kieszeni bliźnich, itp.
Czy zbyt częste pomijanie przez duszpasterzy nauczania wiernych ważności i szerokiego znaczenia przykazań dotyczących cudzej własności nie jest poważnym zaniedbaniem, ujemnie odbijającym się na dobru wspólnym? Zaniedbaniem może spowodowanym wpływami tych, co prawda nielicznych, kapłanów, którzy ulegli złu, stając się świadomymi sprzymierzeńcami wrogów Kościoła? Czy nie służy to tym, którzy wręcz odrzucają wspomniane przykazania? Czy pośrednio nie przyczynia się do osłabiania gospodarki i zwiększania zakresu ubóstwa, wbrew zaleceniom chrześcijaństwa o pomocy ubogim?
Przecież najważniejszym imperatywem gospodarczym jest przykazanie siódme – „Nie kradnij!” w jego szerokim znaczeniu. Im więcej zjawiska kradzieży w różnych jej odmianach (takich jak rabunek, oszustwo, wymuszanie, łapówkarstwo i korupcja), i rozróżniania tego co jest moje a co twoje, w jakimś kraju, tym trudniej jest w nim, jeśli w ogóle możliwe, prowadzić jakiekolwiek przedsiębiorstwo, tym słabsza gospodarka i większe bezrobocie i bieda. Przykazanie siódme, wraz z przykazaniem dziesiątym, wyznaczają chrześcijańskie zasady wolnego rynku! A więc jest to w całkowitej sprzeczności z ideologią socjalistyczną, która niestety, wbrew prostej logice, nadal jest w Polsce popularna, choć olbrzymia większość Polaków uważa się za katolików i chrześcijan.
Z pewnością ogromną większość polskich duszpasterzy i przywódców Kościoła w Polsce bardzo niepokoi obecna sytuacja gospodarcza kraju, z którego ludność masowo emigruje „za chlebem” – a przecież ludność stanowi największe bogactwo Polski. Na pewno woleliby aby wierni mogli prosperować u siebie w ojczyźnie. Ale droga do osiągania ogólnie lepszych warunków bytu na pewno nie wiedzie przez wdrażanie w życie ideologii marksistowskiej, czyli socjalistycznej, której kwintesencją jest przymusowe ograniczanie i likwidacja świętego prawa człowieka do swej własności. Wprowadzanie w życie tej ideologii opartej na zawiści doprowadziło do tego, że socjalizm okazał się arcygroźnym wrogiem człowieka. Dowiódł tego wiek XX, w ciągu którego realizacja różnych odmian socjalizmu kosztowała ludzkość grubo ponad 100 milionów ofiar śmiertelnych i potworne straty materialne, oraz olbrzymie szkody moralne, jakich usuwanie jest niezwykle powolne. Do tych ostatnich należy dotąd szeroko rozpowszechniona wśród społeczeństwa mentalność socjalistyczna i roszczeniowa stanowiąca pośrednio poważną barierę na drodze do jego dobrobytu i rozwoju duchowego człowieka.
Oby w ramach odnowy polskiego Kościoła (o której wspominała odezwa Konferencji Episkopatu Polski, zatytułowana „Słowo biskupów polskich do wszystkich wiernych Kościoła w Polsce’ z dnia 12 stycznia 2007 roku*) odpowiedzią na marksistowskie wezwanie do „realizacji zasad sprawiedliwości społecznej” (jak to wyraża pierwszy artykuł Konstytucji „Polski Ludowej” z roku 1952), było ciągłe wzywanie wiernych, przez księży, do przestrzegania dziesiątego i siódmego z przykazań Dekalogu w ich szerokim znaczeniu, oraz do zwalczania w sobie niechrześcijańskiej mentalności roszczeniowo-socjalistycznej, aby w ten sposób pośrednio wpływać na szybszy rozwój gospodarczy kraju dla dobra wszystkich!
(Warto tu wspomnieć, że mentalność socjalistyczna i roszczeniowa i odpowiadająca jej postawa ludzi nie tylko szkodzą gospodarce. Sprzyjają one bowiem, z jednej strony – rozbudowie struktur państwowych dla możliwego satysfakcjonowania owych roszczeń, a z drugiej strony – zniewalaniu człowieka, uzależniając go od najrozmaitszych przywilejów i świadczeń rozdzielanych przez państwo z funduszy uprzednio wymuszonych od społeczeństwa. Na dalszą metę przyczyniają się również do rozkładu rodziny i tegoż społeczeństwa. Bywa to widoczne w tych krajach gdzie państwo ze strażnika bezpieczeństwa życia i mienia obywateli stało się wychowawcą dzieci, „opiekunem” rodziny, a nieraz i głównym źródłem jej utrzymania, w tej roli czyniąc zbędnym ojca rodziny”).
Droga do pomyślności i dobrobytu wiedzie przez stosowanie chrześcijańskich zasad wolnego rynku. Nie tylko w Polsce! Na tej drodze Kościół może bardzo wiele pomóc przypominając wiernym podstawowe prawdy o świętości prawa człowieka do swej uczciwie nabytej własności i o złu jakie wynika z odrzucenia tych prawd, złu, którego jaskrawym przykładem jest socjalizm niezależnie od tego pod jaką nazwą występuje.
Oby tylko hierarchowie Kościoła i cały polski Kościół zechciał docenić swoje wielkie i realne możliwości w owocnym zwalczaniu tego zła…
*Odezwa ta omawia głównie sprawę byłego uwikłania się niektórych kapłanów we współpracę z reżimem komunistycznym. Bardzo jest prawdopodobne, że jedną z form współpracy było unikanie przez nich, w ich nauczaniach skierowanych do wiernych, głoszenia prawd niewygodnych dla reżimu, lub fałszowanie tych prawd, i w ten sposób czynienie ludzi bardziej podatnymi na indoktrynację marksistowską. Taka działalność jest, moim zdaniem, bardziej karygodna niż inne formy odnośnej współpracy, takiej jak, np. polegającej na donosicielstwie szkodzącym kolegom, przełożonym czy innym ludziom. Albowiem kapłan manipulujący prawdami wiary staje się fałszywym prorokiem i sprowadza wiernych na manowce. W trakcie możliwej lustracji księży, taka szkodliwa dla całego Kościoła działalność, moim zdaniem, winna być szczególnie brana pod uwagę.
Powyższy był tekst pierwotnie opublikowany na Stronie Prokapitalistycznej. Data dodania na starej stronie PAFERE: 2009-02-01 00:00:07