Trudna sytuacja ekonomiczna Polski nie wzięła się z księżyca. To skutek od lat prowadzonej polityki (bynajmniej nie liberalnej!). Niestety, żyjemy nadal w państwie, w którym decydujący głos w sprawach gospodarczych należy do polityków. To oni opracowują ustawy, przegłosowują je w sejmie, a następnie wcielają w życie. Również – niestety, gros tych ustaw ma bezpośredni wpływ na życie gospodarcze naszego kraju.
Ksiądz Rober A. Sirico, prezes amerykańskiej Fundacji Lorda Actona, zadał kiedyś bardzo ważne pytanie: dlaczego niemalże wszyscy oburzają się, gdy ktoś chce cenzurować sztukę, wpływać na teksty autorów piosenek, czy dzieła pisarzy, natomiast nikt jakoś nie protestuje, gdy politycy czynią podobne ingerencje w sferę handlu bądź produkcji? Dlaczego jedne ingerencje spotykają się z potępieniem, inne natomiast są przez większość akceptowane, a nawet popierane? Jest to pytanie naprawdę fundamentalne, a odpowiedź na nie, choćby nawet najsensowniej i najprościej wyłożona, nadal – niestety – nie może przebić się do wielu umysłów.
Tymczasem to właśnie nagminnie zdarzające się rządowe ingerencje w gospodarkę są jedną z kluczowych przyczyn kryzysu. Najbliższe miesiące raczej nie wróżą poprawy sytuacji, mimo że niemal wszyscy politycy, od „prawicy” do „lewicy”, chcą np. „tworzyć miejsca pracy”. Ale cóż oznacza sformułowanie – „tworzyć miejsca pracy”? Brzmi to mniej więcej tak, jakby w naszym kraju miał się pojawić nagle jakiś czarodziej, który magiczną różdżką sprawi, że przedsiębiorcy z dnia na dzień zatrudnią, ot tak sobie, np. milion osób. Tak w ekonomii jednak nie ma! Ekonomia rządzi się bowiem całkiem realnymi liczbami. Przedsiębiorca, by zatrudnić pracownika musi mieć przynajmniej odrobinę nadziei na to, że mu się to – mówiąc wprost – opłaci. Któż z Państwa przyjmowałby do pracy ludzi, z góry wiedząc, że przyniesie to wyłącznie straty? Można oczywiście rządowym rozporządzeniem bądź ustawą wprowadzić przymus zatrudniania, ale wówczas rodzi się pytanie: kto będzie za to płacił?
Gros polityków nie docenia – niestety – roli, jaką w ekonomii odgrywają liczby i ludzka pomysłowość. Im wydaje się, że wystarczy przyjąć kolejną ustawę, powołać nowy urząd, stworzyć zespół ekspertów itp., aby wszystko szło, jak po maśle. I dotąd, dopóki to naiwne przekonanie cechować będzie tych, co kierują państwem, na poprawę nie ma co liczyć.
Powyższy tekst był pierwotnie opublikowany na Stronie Prokapitalistycznej.Data dodania na starej stronie PAFERE: 2009-02-01 00:00:58