Sztąberek: Mądrość późnych scholastyków

PAFERE WIDEO

Książka Alejandro Antonio Chafuena – „Chrześcijanie za wolnością. Ekonomia późnoscholastyczna”, należy niewątpliwie do tych lektur, po przeczytaniu których nabiera się przekonania, że „wszystko już kiedyś było”. I jeśli w XVI-sto i XVII-sto wiecznej Hiszpanii nie było kapitalizmu, rozumianego jako system organizacji społeczeństwa, to byli jednak ludzie, i to silnie związani z Kościołem katolickim, którzy, na długo przed Adamem Smithem, potrafili wyczuć i opisać pewne zasady ekonomii, których przestrzeganie przyniosło w późniejszym czasie wielu krajom olbrzymi postęp gospodarczy.

Zbiór mądrości późnoscholastycznych, zebranych przez argentyńskiego ekonomistę, opublikowało właśnie Wydawnictwo „Arcana”. Tematyka książki jest dość rozległa i obejmuje w zasadzie każdą dziedzinę ekonomicznej aktywności człowieka. Mamy więc tutaj omówienie takich zagadnień, jak stosunek do własności prywatnej, do finansów publicznych, przybliżenie kwestii wartości i ceny, zarobków, a także handlu i zysków.

Szczególnie ciekawe wydają się rozważania późnych scholastyków hiszpańskich na temat finansów publicznych. Jest to kwestia tym bardziej interesująca, że niezwykle aktualna dla nas. Gdyby tak nasi politycy, którzy przez ostatnie lata sprawowali w Polsce władzę, czerpali z nauk XVI-sto i XVII-sto wiecznych myślicieli chrześcijańskich, zapewne nie mielibyśmy dziś słynnej dziury budżetowej. Przekonajmy się więc, co na te tematy mieli do powiedzenia scholastycy ze szkoły w Salamance.

„Jakże smutne jest dla państwa i jakże znienawidzone dla uczciwych ludzi jest obserwowanie tych, którzy rozpoczynając pracę w administracji publicznej jako nędzarze, a stają się bogaci i otyli w służbie publicznej”. Tak właśnie pisał wieki temu Juan de Mariana, próbując tym sposobem wpływać na władców, by umieli zachować odpowiednie proporcje w swoim postępowaniu i by nie zrażali do siebie poddanych. Jego zdaniem ratowanie kulejącego budżetu powinno zacząć się od „(…) zredukowania wszystkich zbytecznych wydatków i nałożenia umiarkowanych podatków”. Mariana już wtedy dostrzegał niebezpieczeństwa mogące wyniknąć z braku równowagi budżetowej. „Naszą główną troską musi być zbalansowanie przychodów z wydatkami, tak, aby państwo nie było uwikłane w większe zło z racji niemożności spłacenia zadłużenia. Jeśli wydatki Korony wzrastają przewyższając podatki, zło będzie nieuniknione. Bowiem konieczne będzie codzienne zwiększanie podatków” – ostrzegał.

Inny chrześcijański myśliciel hiszpański, Domingo de Soto, w XVII wieku pisał: „Wielkie zagrożenia dla republiki wypływają z finansowego wyczerpania, ludność cierpi niedostatek i jest wielce uciskana poprzez codzienny wzrost podatków”, zaś Diego de Saavedra Fajardo nie tylko sprzeciwiał się wydatkom większym od wpływów, ale także radził, jak pozbyć się tego problemu. Otóż, jego zdaniem, należy po prostu obniżyć podatki. „Władza jest szaleństwem i musi być opanowana poprzez ekonomiczną rozwagę” – pisał.

Zdaniem Pedro Fernandeza Navarette, najlepszą rzeczą jaką może uczynić król, aby umocnić królestwo, powinno być umiarkowanie w wydawaniu pieniędzy ze skarbca. Jak pisał, niektórzy cesarze Rzymu „(…) byli zmuszeni do zajęcia własności swoich poddanych, do pozbawienia żołnierzy ich żołdu, pozostawienia armii bez dostaw i fortec bez utrzymania. (…) A wszystko to przez ich wielkie i rozrzutne wydatki na absurdalne przedsięwzięcia, znakomite uczty, nadzwyczajne stroje …”. Zwracał on też uwagę na to, iż z budżetu żyje ogromna rzesza ludzi „wysysających jak harpie” królewskie bogactwo, podczas gdy inni „(…) z trudem się utrzymują, jedzą żytni chleb i zioła”. Navarette wiedział, że bogate są nie te prowincje, w budżetach których znajduje się dużo pieniędzy, lecz te, które wykazują największą produktywność. Tej jednak nie da się na dłuższą metę utrzymać, kiedy producenci zmuszani są do płacenia wysokich podatków. „Powodem biedy są wysokie podatki. W ciągłym lęku przed poborcami podatków [farmerzy] wolą porzucić swą ziemię, aby uniknąć przykrości. (…) Ten kto nakłada wysokie podatki otrzymuje je od bardzo nielicznych” – pisał.

Jakże znajomo brzmią te wszystkie przestrogi i spostrzeżenia, choć pisane wieki temu. I jak wiele można się z nich nauczyć. Gdyby tak nasi ministrowie, parlamentarzyści, samorządowcy i wszyscy, którzy mają w państwie wpływ na decyzje gospodarcze, w przerwie między uchwaleniem kolejnej, niekoniecznie rozsądnej, ustawy, czy podjęciem następnej, niezbyt mądrej, uchwały, zechcieli zerknąć na pracę Alejandro Antonio Chafuena, wówczas byłoby jeszcze jakaś nadzieja. Na naukę nigdy ponoć nie jest za późno.

Alejandro Antonio Chafuen – Chrześcijanie za wolnością. Ekonomia późnoscholastyczna, Wydawnictwo Arcana 2001, przy wsparciu Polish-American Foundation for Economic Research and Education Pro Publico Bono, tłum. Kinga i Krzysztof Koehlerowie

Powyższy tekst był pierwotnie opublikowany na Stronie Prokapitalistycznej. Data dodania na starej stronie PAFERE: 2009-02-01 00:01:13

Poprzedni artykułSztąberek: Bez korzeni, bez nadziei?
Następny artykułSztąberek: Obrzydzony kapitalizm

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj