Wielu socjalistów podkreśla, że powracające kryzysy gospodarcze i cykliczne depresje to zjawisko nierozerwalnie związane z kapitalistyczną metodą produkcji. Według nich w ustroju socjalistycznym nie mogą pojawić się takie trudności.
Jak już wyjaśniliśmy (a w dalszej części wykażemy to ponownie), przyczyny cyklicznych fluktuacji koniunktury nie należą do sfery nieskrępowanego rynku, lecz wiążą się z ingerencją rządu w gospodarkę. Celem tej ingerencji jest zmniejszenie stopy procentowej poniżej poziomu, który osiągnęłaby na wolnym rynku. Tutaj zajmiemy się tylko stabilnością, którą rzekomo zapewnia planowanie socjalistyczne.
Należy zauważyć, że kryzys gospodarczy jest wynikiem demokratycznego procesu rynkowego. Konsumenci negatywnie oceniają sposób wykorzystania czynników produkcji przez przedsiębiorców. Wyrażają swoją dezaprobatę przez nabywanie i rezygnację z zakupów produktów. Przedsiębiorcy, uległszy złudzeniom wywołanym przez sztucznie obniżoną rynkową stopę procentową brutto, nie zainwestowali w te rodzaje produkcji, które zapewniałyby najlepsze zaspokojenie najpilniejszych potrzeb ogółu. Kiedy ekspansja kredytowa dobiegnie końca, ich błędy staną się widoczne. Zachowania konsumentów wymuszają na ludziach interesu dostosowanie ich działań do tego, by znów jak najlepiej zaspokajać potrzeby konsumentów. Rozpoczyna się tym samym proces likwidacji błędów popełnionych w okresie boomu i ponownego dostosowania do życzeń konsumentów, nazywany depresją.
W gospodarce socjalistycznej istotne są wyłącznie sądy wartościujące rządu, natomiast zwykli ludzie są pozbawieni możliwości pokierowania sytuacją zgodnie z ich sądami wartościującymi. Dyktator nie przejmuje się tym, czy masom spodoba się jego decyzja co do wielkości środków przeznaczonych na bieżącą konsumpcję i na dodatkowe inwestycje. Jeśli dyktator zwiększa inwestycje, ograniczając ilość środków dostępnych do bieżącej konsumpcji, to ludzie muszą jeść mniej i milczeć. Nie pojawia się żaden kryzys, gdyż ludzie nie mają jak wyrazić swojego niezadowolenia. Tam gdzie nie istnieje normalna działalność gospodarcza, nie można jej oceniać ani dobrze, ani źle. A gdyby nawet ludzie głodowali, nie jest to depresja w tym znaczeniu, w jakim używa się tego określenia do opisu problemów gospodarki rynkowej. Jeśli jednostki nie mają możliwości wyboru, to nie mogą protestować przeciwko metodom, którymi posługują się kierujący działaniami produkcyjnymi.
Wpływ deflacji i ograniczenia kredytu na rynkową stopę procentową brutto
Przyjmujemy, że w trakcie procesu deflacyjnego ilość pieniądza (w szerszym sensie), o którą zmniejsza się jego podaż, pochodzi wyłącznie z rynku kredytów. Rynek kredytów i rynkowa stopa procentowa brutto ulegają zmianom już na początku tego procesu, kiedy ceny towarów i usług nie zmieniły się jeszcze pod wpływem zmiany relacji pieniężnej. Możemy na przykład założyć, że rząd, który chciałby wywołać deflację, wyemituje pożyczkę i zniszczy pożyczone pieniądze papierowe. W ciągu ostatnich dwustu lat bardzo często uciekano się do takich praktyk. Chodziło o to, żeby po długim okresie polityki inflacyjnej przywrócić krajowej jednostce pieniężnej jej dawną wartość kruszcową. Oczywiście, na ogół szybko rezygnowano z wywoływania deflacji, ponieważ budziła sprzeciw i stanowiła poważne obciążenie dla skarbu państwa. Możemy też przyjąć, że banki, przestraszywszy się niekorzystnych skutków kryzysu wywołanego przez nie ekspansją kredytową, chciałyby zwiększyć rezerwy mające stanowić pokrycie ich zobowiązań. W tym celu ograniczają wielkość kredytu fiducjarnego. Trzecia możliwość to spowodowane przez kryzys bankructwo banków, które przyznały kredyt fiducjarny, i anihilacja fiducjarnych środków płatniczych wyemitowanych przez te banki, a więc redukcja podaży kredytu na rynku kredytów.