Hitler, Stalin i Mussolini nieustannie twierdzą, że są wybrańcami i ich przeznaczeniem jest przynieść zbawienie światu. Utrzymują, że są przywódcami kreatywnej młodzieży, prowadzącej walkę z różnymi przeżytkami. Przynoszą oni ze Wschodu nową kulturę, która zastąpić ma umierającą cywilizację zachodnią. Chcą zadać ostateczny cios liberalizmowi (gospodarczemu) i kapitalizmowi.
Niemoralny egoizm pokonać chcą altruizmem. Anarchiczną demokrację zastąpić chcą porządkiem, organizacją społeczeństwa klasowego, państwem totalitarnym, gospodarkę rynkową zaś – socjalizmem. Obecna wojna nie jest wojną ekspansji terytorialnej, której celem jest grabież i dążenie do hegemonii, jak miało to miejsce w okresie wojen imperialistycznych, lecz świętą krucjatą mającą na celu stworzenie „raju na ziemi”. Są oni pewni swego zwycięstwa, są bowiem przekonani, iż są wytworem „fali przyszłości”.
Za naturalne uważają to, iż wielkie zmiany historyczne nie dokonują się w sposób pokojowy, czy bezkonfliktowy. Ich zdaniem głupotą i małostkowością byłoby nie dostrzec kreatywnej wartości ich pracy z powodu pewnych nieprzyjemności, jakie wielka światowa rewolucja musi przynieść. Utrzymują, że chwały nowej ewangelii nie powinno się pomniejszać z powodu żalu za Żydów i masonów, Polaków i Czechów, Finów i Greków, dekadencką angielską arystokrację i skorumpowaną francuską burżuazję. Taka miękkość i niemożność dostrzeżenia nowych standardów moralności jest jedynie dowodem na upadek kapitalistycznej pseudo-kultury. Twierdzą, że jęki i płacz ludzi starej daty są daremne, bowiem i tak nie powstrzymają marszu do zwycięstwa postępowej młodzieży. Nikt nie może już zatrzymać koła historii, ani cofnąć czasu.
Sukces tej propagandy jest przytłaczający. Ludzie nie zastanawiają się nad treścią rzekomej nowej ewangelii. Rozumieją zaledwie to, że jest nowa i wierzą, że sam ten fakt jest już jej wystarczającym atutem. Tak jak kobiety witają nowy styl w modzie, po to, by doświadczyć jakiejś zmiany, tak samo witany jest rzekomo nowy styl w polityce i ekonomii. Ludzie spieszą się, by wymienić „stare” idee na „nowe”, gdyż obawiają się, że okażą się staromodni, zacofani i reakcyjni. Dołączają do chóru oczerniającego wady cywilizacji kapitalistycznej. Z uniesieniem i entuzjazmem mówią o osiągnięciach autokratów. Nic obecnie nie jest chyba bardziej modne od oczerniania cywilizacji zachodniej.
Mentalność ta ułatwiła Hitlerowi osiągnięcie zwycięstwa. Czesi i Duńczycy skapitulowali bez walki. Oficerowie norwescy przekazali dużą część kraju armii Hitlera. Holendrzy i Belgowie poddali się po krótkim oporze. Francuzi mieli śmiałość celebrować fakt zniszczenia własnej niepodległości jako „narodowe odrodzenie”, Pięć lat zabrało Hitlerowi zajęcie Austrii. Dwa i pół roku później był już panem kontynentu europejskiego.
Hitler nie posiada do dyspozycji nowej sekretnej broni. Nie zawdzięcza swojego zwycięstwa doskonałej służbie wywiadowczej, informującej go o planach przeciwników. Nawet „piąta kolumna”, o której tak wiele się mówi, nie była decydującą. Wygrał ponieważ rzekomi przeciwnicy byli życzliwi ideom, które reprezentował.
Jedynie ci, którzy bezwarunkowo i w sposób nieograniczony uważają gospodarkę rynkową za jedyną wykonalną formę społecznej kooperacji, są oponentami systemów totalitarnych i są w stanie walczyć z nimi odnosząc sukces. Ci, którzy dążą do wprowadzenia socjalizmu, zamierzają zaadoptować do swoich krajów systemy panujące w Niemczech lub w Rosji. Faworyzowanie interwencjonizmu oznacza wkroczenie na drogę, która nieuchronnie prowadzi do socjalizmu.
Ideologiczna walka nie może być zakończona sukcesem jeśli nie odrzuca się reguł gry narzuconych przez wroga. Ci, którzy krytykują kapitalizm ponieważ jest on rzekomo nieprzyjazny interesom mas, ci, którzy głoszą „jako rzecz naturalną samą w sobie” to, że po pokonaniu Hitlera gospodarka rynkowa będzie musiała być zastąpiona lepszym systemem i dlatego powinno robić się teraz wszystko, by rząd kontrolował biznes tak daleko, jak tylko jest to możliwe, walczą w zasadzie o nastanie totalitaryzmu. „Postępowcy”, którzy dziś maskują się jako „liberałowie” mogą oczywiście opowiedzieć się przeciwko „faszyzmowi”, jednak to właśnie ich polityka toruje drogę do hitleryzmu.
Nic nie mogło bardziej przyczynić się do sukcesu ruchu narodowo-socjalistycznego, niż metody stosowane przez „postępowców”, demaskujące nazizm, jako ideologię służącą interesom „kapitału”. Robotnicy niemieccy znali tę taktykę zbyt dobrze, aby dać się oszukać ponownie. Czy nie było prawdą to, że od lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia socjaldemokraci zwalczali z wigorem wszelkie pro-pracownicze kroki przedsięwzięte przez niemiecki rząd nazywając je „burżuazyjnymi” i szkodliwymi dla interesów klasy pracującej? Socjaldemokraci konsekwentnie głosowali przeciw upaństwowieniu kolei, ustawodawstwu pracy, obowiązkowemu ubezpieczeniu emerytalnemu, chorobowemu i wypadkowemu oraz niemieckiemu systemowi ubezpieczeń społecznych, który później został przyjęty na całym świecie. Wówczas, po I Wojnie Światowej, komuniści napiętnowali Niemiecką Partię Socjaldemokratyczną oraz socjaldemokratyczne związki zawodowe jako „zdrajców swojej klasy”. Robotnicy niemieccy dostrzegli więc, że każda partia odwołująca się do nich, nazywała konkurencyjne ugrupowania „sługami kapitalizmu” i uwierzyli, że ich posłuszeństwo i wierność nazizmowi nie będą zniweczone takimi wypowiedziami.
Musimy wiedzieć, że niemieccy robotnicy są najbardziej niezawodnymi i najwierniejszymi zwolennikami reżimu Hitlera. Nazizm zdobył ich sobie kompletnie poprzez wyeliminowanie bezrobocia i poprzez pozbawienie przedsiębiorców praw do pełnego korzystania ze swojej własności. Biznes jest zawiedziony, zaś siła robocza zadowolona. Będzie ona popierała Hitlera dotąd, dopóki nie nastąpi jakiś zwrot w działaniach wojennych, który zniszczy ich nadzieje na lepsze życie po zawarciu traktatu pokojowego. Jedynie porażka militarna może pozbawić Hitlera poparcia ze strony niemieckich robotników.
Fakt, że kapitaliści i przedsiębiorcy stanąwszy przed alternatywą komunizmu lub nazizmu, wybrali ten drugi, nie wymaga dalszych wyjaśnień. Woleli funkcjonować jako marionetkowi menadżerowie pod rządami Hitlera, aniżeli być „zlikwidowani” jako burżuazja pod rządami Stalina. Kapitaliści, podobnie jak inni ludzie, woleli jednak żyć. Jak szkodliwe skutki przynieść może wiara w to, że niemieccy robotnicy są przeciwnikami Hitlera, udowodniła angielska taktyka w pierwszym roku wojny. Rząd Neville’a Chamberlain’a* mocno wierzył w to, że wojna mogłaby się zakończyć dzięki rewolucji niemieckich robotników. Zamiast poświęcać swą energię na zbrojenia i walkę, angielskie samoloty zrzucały na Niemcy ulotki, w których informowano robotników, że Anglia nie walczy z nimi, lecz z ich gnębicielem, Hitlerem. Podkreślano, że rząd angielski wiedział bardzo dobrze, iż naród niemiecki, a zwłaszcza robotnicy, byli przeciwko wojnie i że jedynie zmuszono ich do uczestnictwa w niej.
Robotnicy w krajach anglosaskich także wiedzieli, że partie socjalistyczne rywalizujące o swe korzyści, zazwyczaj oskarżały się nawzajem o faworyzowanie kapitalizmu. Komuniści wszelkiej maści rozwinęli to oskarżenie przeciw socjalistom. Natomiast, w obrębie ugrupowań komunistycznych, trockiści używali tego samego argumentu przeciwko Stalinowi i jego ludziom. Ten zaś robił to samo przeciwko trockistom. Fakt, że „postępowcy” wysuwają te oskarżenia przeciw nazistom i faszystom, nie powstrzyma pewnego dnia robotników od przyłączenia się ich do innego gangu, noszącego koszulki w innym kolorze.
W cywilizacji zachodniej przyjął się zły nawyk oceniania partii politycznych jedynie poprzez zapytanie, czy są one nowe i dość radykalne, nie zaś przez analizę tego, czy są one rozsądne czy nierozsądne i czy mogą osiągnąć swe cele. Nie wszystko z czym obecnie mamy do czynienia jest rozsądne, jednak nie oznacza to, że wszystko, co nie istnieje jest sensowne.
Powszechna terminologia języka politycznego jest głupia. Co jest „lewe”, a co „prawe”? Dlaczego Hitler miałby być „prawy”, a Stalin, jego obecny przyjaciel, „lewy”?* Kto jest „reakcjonistą”, a kto „postępowcem”? Reakcja na głupią politykę nie powinna być potępiana i postęp w kierunku chaosu również nie powinien być potępiony. Nie należy akceptować czegoś tylko dlatego, że jest nowe, radykalne i modne. „Ortodoksyjność” nie jest złem jeżeli doktryna, na której „ortodoks” się opiera jest rozsądna. Kto jest bardziej anty-pracowniczy? Czy ci, którzy chcą sprowadzić poziom życia siły roboczej do takiego jaki panuje w Związku Sowieckim, czy też ci, którzy dla siły roboczej domagają się standardu kapitalistycznego, takiego jak w Stanach Zjednoczonych? Kto jest „nacjonalistą”? Czy ci, którzy naród swój oddać chcą pod rządy nazistów, czy też ci, którzy chcą zachować jego niezależność?
Co stałoby się z cywilizacją zachodnią, gdyby jej narody zawsze okazywały takie upodobanie „nowego”? Załóżmy, że jako „falę przyszłości” powitałyby Attilę i jego Hunów lub Tatarów. Oni również byli totalitarystami, a ich sukcesy militarne sprawiały, że słabi wahali się i byli gotowi kapitulować. To, czego potrzebuje dziś ludzkość to wyzwolenie od rządów bezsensownych sloganów i powrót do zdroworozsądkowego myślenia.