W znanej powszechnie w pewnych środowiskach opowieści o rozbitej szybie Frederic Bastiat ukazuje różnicę pomiędzy dobrymi a złymi ekonomistami. Ci pierwsi widzą dalekosiężne skutki pewnych decyzji, podczas gdy ci drudzy, widzą jedynie skutki bieżące. (Keynesiści skłonni byliby nie przywiązywać większej wagi do odległych konsekwencji, utrzymując, że w dłuższej perspektywie wszyscy będziemy martwi.)
Politycy a szczególnie ci, którzy swój mandat sprawują w wyniku demokratycznych wyborów, mają skłonność do myślenia w kategoriach „chwili bieżącej”, a ich dalekosiężną perspektywę stanowi czas kolejnych wyborów. Jednocześnie występuje u nich silna tendencja do wydania prywatnych pieniędzy podatników na cele mające służyć utrzymaniu się przy władzy.
W taki też schemat wpisuje się niestety zaproponowany przez rząd program 500+. Z jednej bowiem strony ma on zagwarantowane finansowanie jedynie na rok- dwa, a z drugiej sprawia, że z jego pomocą ciągłość rządzenia może być utrzymana. (Wydaje się, że każdy kolejny rząd będzie zakładnikiem tego programu. Trudno bowiem wyobrazić sobie sytuację, że kolejne wybory wygrywa partia idąca do wyborów z programem likwidującym 500+).
Z perspektywy wolnościowej i wolnorynkowej program 500 plus nie może być traktowany jako krok we właściwym kierunku. Po pierwsze, jest to typowy przykład działania rządu, które zamiast zmierzać w stronę coraz większego uniezależnienia jednostek od państwa, czyni sporą część społeczeństwa beneficjentami pomocy państwowej; uzależniając ją w większym czy mniejszym stopniu od państwa. Po drugie, wydaje się wielce prawdopodobne, że koszty tego programu w kolejnych latach będą przerzucane (w formie takich czy innych obciążeń fiskalnych) na całe społeczeństwo, w tym także dzisiejszych beneficjentów tego programu. Po trzecie, jeśli nie zmieni się podejście rządzących do wolnego rynku, dzieci, na które łożą dzisiaj podatnicy nie zechcą wspomóc swoją pracą gospodarkę i system emerytalny i wyjadą z kraju. Jeden z głównych celów tego programu nie zostanie osiągnięty.
Zamiast więc w mniej spektakularny sposób obniżać podatki i koszty pracy (takie działanie nie wymagałoby 300 mln złotych na jego obsługę) i zwalczać zło u jego źródeł, rząd próbuje ratować coś, co bez przeprowadzenia gruntownych reform, prędzej czy później musi ulec unicestwieniu. Jak mówi bowiem starożytna maksyma Quod ab initio est vitiosum, non potest tractu temporis convalescere – to, co od początku jest wadliwe, nie może być uzdrowione z upływem czasu.
Bastiat i mądrość życiowa uczy, aby przewidywać także dalekosiężne skutki swoich działań. Niestety wysoka preferencja czasowa demokratycznych władców nie sprzyja tego typu myśleniu.