Media donoszą o pensjach posłów, senatorów i ministrów, budząc zazdrość zwykłych ludzi. Niesłuszną. Powinny one bowiem być wysokie, odpowiadając kompetencji i odpowiedzialności, jakie są potrzebne na takich stanowiskach.
Można tu oczywiście zgłosić zastrzeżenia, gdyż część wyższych funkcjonariuszy nie wykazuje się ani kompetencją, ani odpowiedzialnością. Ostatnia kadencja dostarczyła wielu przykładów. Jednakże degeneracja systemu politycznego nie jest tu jedyną przyczyną.
Do polityki pchają się miernoty, dla których pensja ministra czy posła wydaje się sukcesem. Tymczasem tyle samo zarabia nieraz szeregowy pracownik za naszą granicą zachodnią. W Polsce przejście z wyższego stanowiska w biznesie do polityki oznacza dużą degradację finansową. Tak być nie powinno. Należy przyciągnąć do kierowania ministerstwami i układania praw ludzi najbardziej fachowych.
Wysuwany tu bywa również argument, że wyższe zarobki polityków zmniejszą pokusę korupcji. Niezbyt w to wierzę, skoro pensja i godność urzędu nie powstrzymały poprzedniego prezydenta przed wyniesieniem mebli ze służbowych salonów pod pretekstem ich wypożyczenia. Sposoby na korupcję to zmiana przepisów, które jej sprzyjają, ściganie przestępców, uczciwe media i wybory. W tej kolejności.
Większe partie polityczne są obecnie dofinansowane z budżetu państwa. Budzi to uzasadnione sprzeciwy, ale ta patologia jest odpowiedzią na inną sporo gorszą (przypomina więc trochę chemiczne leki na raka). Alternatywa jest bowiem taka, że partie i politycy, którzy idą na rękę najbogatszym, jak też zagranicy, będą przez beneficjentów ich działań wspierani. Najpierw trzeba się z tym uporać.
Jako całość, klasa polityczna żyje na koszt obywateli. Zaproponowano więc generalny podział sposobów zarobkowania na dwie grupy. Jedna droga to produkcja dóbr i usług, druga to zabieranie ich innym. Wtedy do drugiej można złośliwie zaliczyć polityków i przestępców.
W państwie zdegenerowanym, jak nasze, jest w tym sporo prawdy. Tak jednak być nie musi. Instytucje państwowe przynoszą obywatelom korzyść, dostarczając im, mówiąc językiem ekonomicznym, przydatnych usług. Warto więc w państwo inwestować i wynagradzać jego pracowników.
Łacińskie słowo minister oznaczało służącego. O to chodzi: państwo ma pomagać obywatelom i obsługiwać ich, gdy jest to potrzebne, a nie przymuszać, manipulować, pomiatać, czego jesteśmy stale świadkami.
Płacąc za te usługi, należy też wymagać, tak jak od menadżerów i pracowników dużej korporacji. W niektórych państwach, jak Singapur, państwo pojęte jest właśnie jak wyspecjalizowana korporacja, która zapewnia obywatelom ochronę i rozsądzanie sporów. Właściwe zadania państwa leżą bowiem w sferze prawa i bezpieczeństwa. Inne zadania, jak prowadzenie szkół, szpitali itd. lepiej powierzyć specjalistom, i im płacić, a nie urzędnikom, którzy narzucają się jako kosztowni pośrednicy i na tym zarabiają.