Neoliberalizm jest dziś powszechnie krytykowany nie tylko przez publicystów, lecz także przez naukowców; nawet tych, którzy jeszcze do niedawna byli zwolennikami liberalizmu w filozofii polityki. Krytyka ta jest najczęściej powierzchowna i niesprawiedliwa. Niektórzy krytycy neoliberalizmu, o czym przekonałem się niedawno na własne oczy i uszy, czynią z neoliberalizmu wroga społecznego numer jeden, przypisując mu zarówno „kapitalistyczny” wyzysk pracowników przez przedsiębiorców, jak i wzrastającą liczbę samobójstw wśród dzieci oraz zmniejszającą się ilość godzin snu (to w przypadku społeczeństwa amerykańskiego). Oskarżają go o atomizm, hiperindiwidualizm i komercjalizm.
W swojej krytyce neoliberalizmu dokonują jednak daleko idących uproszczeń, które wpływają na wyciągane przez nich wnioski. (Jaki jest bowiem związek pomiędzy postulatem wolnego rynku, a liczbą samobójstw). Po pierwsze, pomijają najczęściej milczeniem fakt, że neoliberalizm był odpowiedzią na klęskę ekonomii keynesistowskiej. Po drugie, traktują neoliberalizm jako monolit, nie dostrzegając na przykład różnic (głównie w kwestiach monetarnych) pomiędzy austriacką szkołą ekonomiczną a szkołą chicagowską. Po trzecie, i jak się wydaje najważniejsze, pomijają całkowicie wpływ państwa na sytuację społeczno-gospodarczą, zakładając naiwnie, że neoliberalizm został zaimplementowany społeczeństwom w czystej postaci.
Pamiętajmy jednak, że to co łączy neoliberałów, czy to ze szkoły austriackiej czy chicagowskiej, to przekonanie o dobroczynnych skutkach wolnego rynku oraz minimalnej roli państwa. Jeżeli przez wolny rynek, będziemy rozumieć rynek wolny od ingerencji państwa, to z takim rynkiem nie mamy do czynienia nigdzie. Żadne współczesne państwo nie jest też państwem minimalnym, tj. takim, w którym jego domeną jest bezpieczeństwo wewnętrzne, zewnętrzne i sądownictwo. Stan rzeczy opisywany przez krytyków neoliberalizmu jest więc raczej skutkiem niestosowania się do zaleceń doktryny neoliberalnej niż wynikiem wprowadzenia jej wskazań. Przykładowo, gdyby państwo zechciało zrezygnować ze swoich przywilejów w dziedzinie regulacji rynku pracy, młodzi ludzie nie musieliby emigrować, a pracodawcy oszukiwać ZUS.
Nie zważając na różnice w obrębie doktryny neoliberalnej, brońmy wolnego rynku przed ingerencją państwa i przekonujmy innych, że to właśnie państwo a nie wolny rynek, jest źródłem wielu problemów występujących we współczesnym świecie.