Zagadnienia, które poruszają krytycy gospodarki rynkowej będący zwolennikami socjalizmu i interwencjonizmu, mają charakter czysto ekonomiczny. Można się do nich odnieść wyłącznie w taki sposób, jaki prezentujemy w tej książce, a więc dokonując szczegółowej analizy ludzkiego działania i wszystkich systemów społecznej współpracy, które można sobie wyobrazić. Psychologiczne zagadnienie, dlaczego ludzie wyrażają się z pogardą i lekceważeniem o kapitalizmie, dlaczego wszystko, co im się nie podoba, nazywają „kapitalistycznym”, a wszystko, co im się podoba, nazywają „socjalistycznym”, dotyczy historii i musi być pozostawione historykom. Jest jednak kilka innych zagadnień, na które musimy w tym miejscu zwrócić uwagę.
Obrońcy totalitaryzmu uważają „kapitalizm” za straszliwe zło, okropną chorobę, która dotknęła ludzkość. Według Marksa kapitalizm stanowił nieuchronne stadium ewolucji ludzkości, mimo to był jednak potwornym złem. Na szczęście wkrótce nadejdzie ratunek, uwolnienie ludzi od tego nieszczęścia. W opinii innych kapitalizmu można by uniknąć, gdyby tylko ludzie byli bardziej moralni, umieli dokonywać lepszych wyborów dotyczących polityki gospodarczej. Wszystkie te elukubracje mają jedną cechę wspólną. Traktują kapitalizm tak, jakby stanowił przypadkowe zjawisko, które można wyeliminować, nie powodując zmiany warunków istotnych dla działania i myślenia cywilizowanego człowieka. Ich autorzy pomijają zagadnienie kalkulacji ekonomicznej, toteż nie są też świadomi skutków, które musi spowodować zarzucenie rachunku pieniężnego. Nie rozumieją, że ludzie żyjący w ustroju socjalistycznym, dla których arytmetyka będzie nieprzydatna w planowaniu działań, pod względem mentalności i sposobu myślenia będą całkowicie inni niż my. Kiedy zajmujemy się socjalizmem, nie wolno nam przeoczyć tej przemiany mentalnej, nawet jeśli mielibyśmy pominąć milczeniem katastrofalne skutki socjalizmu dla materialnego dobrobytu człowieka.Gospodarka rynkowa to stworzony przez człowieka sposób działania w warunkach podziału pracy. Nie wynika z tego jednak, że jest ona czymś przypadkowym lub sztucznym, czymś, co można by zastąpić innym sposobem działania. Gospodarka rynkowa to rezultat długiego procesu ewolucyjnego. Jest ona wynikiem dążenia człowieka do tego, by jak najlepiej dostosować swoje działania do zastanych warunków środowiska, którego nie może zmienić. Można powiedzieć, że jest to strategia, dzięki której człowiek odniósł wspaniały sukces na drodze wiodącej od barbarzyństwa ku cywilizacji.
Niektórzy autorzy wysuwają następujący argument: kapitalizm był systemem gospodarczym, który przez ostatnie 200 lat miał wspaniałe osiągnięcia; z tego powodu należy go uznać za nieaktualny, ponieważ to, co przynosiło korzyści w przeszłości, nie może dawać dobrych rezultatów ani dziś, ani w przyszłości. Ten sposób rozumowania jest całkowicie sprzeczny z zasadami poznania opartego na doświadczeniu. Nie ma potrzeby wracać w tym miejscu do pytania o to, czy nauka o ludzkim działaniu może posługiwać się metodami doświadczalnych nauk przyrodniczych. Nawet jeśli się przyjmie, że możliwa jest odpowiedź twierdząca na owo pytanie, to absurdem byłoby posługiwanie się argumentacją stosowaną przez tych przyrodników a rebours. Nauki doświadczalne uznają, że skoro a obowiązywało w przeszłości, to będzie obowiązywało również w przyszłości. Nie mogą twierdzić czegoś przeciwnego, a mianowicie, że skoro a obowiązywało w przeszłości, to nie będzie obowiązywało w przyszłości.
Przyjęło się obwiniać ekonomistów za rzekome lekceważenie historii. Panuje pogląd, że ekonomiści uważają gospodarkę rynkową za ideał i niezmienny wzorzec współpracy społecznej; że w swoich badaniach koncentrują się wyłącznie na warunkach panujących w gospodarce rynkowej, a lekceważą wszystko inne; nie zastanawiają się nad tym, iż kapitalizm pojawił się dopiero przed dwustu laty i nawet dziś obejmuje niewielką część świata i ludzi. Istniały i istnieją – uważają owi krytycy – inne cywilizacje, o odmiennej mentalności, które mają inne sposoby organizowania gospodarki. Kapitalizm widziany sub specie aeternitatis jest zjawiskiem przemijającym, ulotnym stadium historycznej ewolucji, zwykłym przejściem od epoki przedkapitalistycznej do postkapitalistycznej przyszłości.
Wszystkie te zarzuty są nieuzasadnione. Ekonomia nie jest oczywiście gałęzią historii ani żadnej innej nauki historycznej. Jest teorią wszelkiego ludzkiego działania, ogólną nauką dotyczącą niezmiennych kategorii działania oraz ich funkcjonowania w najrozmaitszych sytuacjach, z jakimi człowiek może mieć do czynienia. Jako taka stanowi niezbędne narzędzie intelektualne do badania zagadnień historycznych i etnograficznych. Historyk lub etnograf, który nie wykorzystuje w pełni wniosków, do jakich doszła ekonomia, pracuje nierzetelnie. Na każdym etapie zbierania rzekomo niezafałszowanych danych, gdy je porządkuje oraz opracowuje wynikające z nich wnioski, posługuje się zniekształconymi pozostałościami dawno już zarzuconych doktryn ekonomicznych stworzonych przez partaczy w czasach, kiedy nie istniała jeszcze nauka ekonomii.
Analiza problemów społeczeństwa rynkowego, jedynego systemu organizacji ludzkiego działania, w którym w planowaniu działania można się posłużyć kalkulacją, prowadzi do analizy wszelkiego możliwego działania oraz wszystkich problemów gospodarczych, z którymi stykają się w swojej pracy historycy i etnografowie. Badanie wszystkich niekapitalistycznych metod zarządzania gospodarką musi uwzględniać hipotetyczne założenie, że w nich również można stosować liczby kardynalne w celu rejestrowania przeszłych działań i planowania przyszłych. Z tego powodu ekonomiści umieszczają czystą gospodarkę rynkową w centrum swoich badań.
„Wyczucia historycznego” nie brakuje ekonomistom, lecz ich krytykom, którzy lekceważą czynnik ewolucyjny. Ekonomiści zawsze rozumieli, że gospodarka rynkowa jest rezultatem długiego procesu historycznego, który rozpoczął się, kiedy człowiek wyodrębnił się spośród innych naczelnych. Obrońcy poglądu błędnie nazywanego „historycyzmem” chcieliby cofnąć ewolucyjne zmiany. Według nich wszystko, czego nie mogą powiązać z odległą przeszłością lub wykryć w zwyczajach jakiegoś pierwotnego plemienia z Polinezji, ma charakter sztuczny, a nawet dowodzi upadku. Jeśli określona instytucja była nieznana barbarzyńcom, uznają to za dowód jej bezużyteczności i zepsucia. Marks , Engels i profesorowie pruskiej szkoły historycznej byli zachwyceni odkryciem, że własność prywatna jest zjawiskiem „tylko” historycznym. Uznali owo odkrycie za dowód na to, że ich socjalistyczna wizja da się zrealizować.
Twórczy geniusz ma poglądy odmienne od reszty społeczeństwa. Będąc pionierem nowych, nieoczekiwanych rozwiązań, postępuje wbrew tradycyjnym normom bezkrytycznie akceptowanym przez ogół ludzi. Z jego punktu widzenia sposób postępowania zwykłego człowieka, przeciętnego członka społeczeństwa, to po prostu głupota. „Burżuazyjny” to dla niego synonim imbecylizmu. Sformułowań tych używają sfrustrowani artyści, którzy z upodobaniem naśladują zmanierowaną postawę geniusza, żeby ukryć własną niemoc i zapomnieć o niej. Przedstawiciele artystycznej cyganerii wszystko to, czego nie lubią, opatrują przymiotnikiem „burżuazyjny”. Ponieważ Marks utożsamił określenia „kapitalistyczny” i „burżuazyjny”, twórcy używają tych terminów zamiennie. We wszystkich językach określenia „kapitalistyczny” i „burżuazyjny” oznaczają dziś to, co haniebne, poniżające, nikczemne. Jednocześnie wszystkiemu, co uważa się za dobre i godne pochwały, dodaje się epitet „socjalistyczny”. Najczęstszy sposób rozumowania jest następujący: wszystko, czego się nie lubi, opatruje się arbitralnie nazwą „kapitalistyczny”, a następnie na podstawie tej nazwy wyciąga się wniosek, że określona rzecz jest zła.
Na tym nie kończy się ten semantyczny zamęt. Sismondi , romantyczni apologeci średniowiecza, wszyscy autorzy socjaliści, pruska szkoła historyczna i amerykańscy instytucjonaliści głosili, że kapitalizm jest niesprawiedliwym systemem wyzysku, w którym żywotne interesy większości poświęca się na rzecz małej grupy spekulantów. Żaden przyzwoity człowiek nie może być zwolennikiem tego „obłąkanego” systemu. Ekonomiści, którzy utrzymują, że kapitalizm daje korzyści nie tylko małej grupie, lecz wszystkim, to „sługusi burżuazji”. Albo są zbyt głupi, żeby dostrzec prawdę, albo przekupiono ich, by wychwalali egoistyczne interesy klasowe wyzyskiwaczy.
Według tych wrogów wolności, demokracji i gospodarki rynkowej kapitalizm oznacza politykę gospodarczą, której sprzyja wielki biznes i milionerzy. Jeśli zwrócić im uwagę, że niektórzy – choć z pewnością nie wszyscy – zamożni przedsiębiorcy i kapitaliści opowiadają się dziś za środkami ograniczającymi wolny handel i konkurencję i prowadzącymi do powstawania monopoli, odpowiadają: dzisiejszy kapitalizm jest za protekcjonizmem, kartelami i zniesieniem konkurencji. Prawdą jest, dodają, że w przeszłości brytyjski kapitalizm wspierał wolny handel zarówno na rynku wewnętrznym, jak i międzynarodowym. Działo się tak dlatego, że w owym czasie taka polityka była najkorzystniejsza z punktu widzenia interesów klasowych brytyjskiej burżuazji. Jednak warunki zmieniły się i teraz kapitalizm, to znaczy doktryna, którą głoszą wyzyskiwacze, stawia sobie inne cele.
Zwracaliśmy już uwagę na to, że doktryna ta poważnie wypacza teorię ekonomiczną, a także prawdę historyczną. Zawsze istnieli i będą istnieć ludzie, którzy domagają się szczególnej ochrony nabytych praw majątkowych, mając nadzieję, że skorzystają na ograniczeniu konkurencji. Postarzali i zmęczeni przedsiębiorcy oraz rozleniwieni spadkobiercy tych, którzy odnieśli sukces w przeszłości, z niechęcią patrzą na obrotnych parweniuszy zagrażających ich bogactwu i uprzywilejowanej pozycji społecznej. Od klimatu opinii społecznej zależy to, czy takim ludziom uda się doprowadzić do petryfikacji warunków gospodarowania i powstrzymać rozwój. Ideologiczna atmosfera XIX wieku, kształtowana pod wpływem szacunku dla ekonomistów liberalnych, sprawiała, że zamiarów tych nie udało się zrealizować. Kiedy udoskonalenia techniczne epoki liberalizmu zrewolucjonizowały tradycyjne metody produkcji, transportu i marketingu, ci, których utrwalone przywileje ucierpiały z tego powodu, nie prosili o ochronę, ponieważ byłoby to daremne. Jednak dziś uważa się, że rząd jest uprawniony do tego, by uniemożliwić osobie operatywnej konkurowanie z kimś mniej obrotnym. Opinia publiczna aprobuje żądania potężnych grup nacisku, które domagają się zahamowania postępu. Producenci masła z powodzeniem zwalczają margarynę, a muzycy nagrania płytowe. Związki zawodowe są zawziętymi wrogami każdej nowej maszyny. Nic dziwnego, że w takiej atmosferze mniej operatywni przedsiębiorcy chcą korzystać z ochrony przed sprawniejszymi konkurentami.
Ten stan rzeczy należałoby opisać następująco. Oto liczne, a przynajmniej niektóre grupy biznesowe odeszły od liberalizmu; nie wspierają gospodarki wolnorynkowej i wolnej przedsiębiorczości, lecz, przeciwnie, domagają się, żeby rząd ingerował na różne sposoby w gospodarkę. Nieporozumieniem jest jednak pogląd, że zmienił się sens pojęcia kapitalizmu i że „kapitalizm dojrzały” – jak nazywają go amerykańscy instytucjonaliści – lub „kapitalizm późny” – jak mówią o nim marksiści – charakteryzuje się restrykcyjnymi rozwiązaniami, których celem jest ochrona utrwalonych przywilejów pracowników najemnych, farmerów, sklepikarzy, rzemieślników, a niekiedy również kapitalistów i przedsiębiorców. Pojęcie kapitalizmu jest pojęciem ekonomicznym, które nie podlega zmianom. Jeżeli coś w ogóle oznacza, to gospodarkę rynkową. Jeśli przyjmiemy inną terminologię, pozbawimy się semantycznych narzędzi służących do badania zagadnień najnowszej historii i polityki gospodarczej. Powody stosowania tej błędnej terminologii stają się zrozumiałe jedynie wtedy, kiedy uprzytomnimy sobie, że pseudoekonomiści i politycy, którzy jej używają, nie chcą dopuścić do tego, by ludzie wiedzieli, czym naprawdę jest gospodarka rynkowa. Chcą, ażeby myślano, że wszystkie odrażające praktyki rządu są wytworem „kapitalizmu”.
Ludwig von Mises
tłum. Witold Falkowski
Powyższy tekst stanowi fragment książki Ludwiga von Misesa „Ludzkie działanie”, której pierwsze polskie wydanie ukazało się na naszym rynku w 2007 roku. Publikujemy go dzięki uprzejmości p. Witolda Falkowskiego, autora przekładu do polskiego wydania książki